Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmawiając z Janem Kulczykiem nie czuło się dystansu

Marek Zaradniak
Hanna Kur i Mirosława Stryjska
Hanna Kur i Mirosława Stryjska Łukasz Gdak
Był ich kolegą z roku, a ukończyli Wydział Prawa i Administracji UAM w roku 1972. Jakim zapamiętali dr Jana Kulczyka? Wspominają go koleżanki i kolega z roku.

Był ich kolegą z roku, a ukończyli Wydział Prawa i Administracji UAM w roku 1972. Jakim zapamiętali dr Jana Kulczyka? Mówią o tym: adwokat Mirosława Stryjska, radca prawny Hanna Kur, wykładowca turystyki na UAM Gabriela Braciszewska oraz dziekan Wydziału Prawa i Administracji UAM prof. Roman Budzinowski.

Mecenas Mirosława Stryjska: Jan był znakomitym rozmówcą oraz troskliwym i wrażliwym kompanem. Przypominam sobie dwie sytuacje, które utkwiły mi w pamięci. Po jednym z koncertów organizowanych przez Grażynę jak zwykle odbył się bankiet w Starym Browarze. Był tam również Janusz, z którym toczyliśmy interesującą rozmowę. Nagle zorientowaliśmy się, że jesteśmy jednymi z ostatnich gości.Poprosiłam, aby zamówił taksówkę. Zaproponował, że mnie odwiezie. I może nie było by w tym nic nadzwyczajnego tylko, że gdy byliśmy pod moim domem zorientowałam się, że klucze od mojego samochodu zostawiłam w Browarze. Pomyślałam, że gdy mu to powiem będzie zły. A on z dużym spokojem i rozbawieniem powiedział: - Nie przejmuj się. Będziemy mieli okazję dłużej porozmawiać. Wróciliśmy do Browaru i z powrotem do domu.

Następna taka historia zdarzyła się gdy byłam przez Kulczyków zaproszona na koncert Jose Carrerasa do Warszawy. Jan zapytał czy mam gdzie spać. Miałam gdzie się zatrzymać, ale po koncercie i przyjęciu jakie się odbyło ochroniarze odwieźli mnie tam gdzie mieszkałam. Dlatego mówię, że czułam się przez Jana zaopiekowana.

Hanna Kur - radca prawny: Janusz był człowiekiem ogromnego serca. Obojętnie czy rozmawiał z koleżanką z roku czy z wykładowcami z uczelni był zawsze pełen pokory, uśmiechu, a przy tym niezwykle był życzliwy dla każdego człowieka. Gdy uczyłyśmy się z jego żoną do egzaminu sędziowskiego mieszkałam wtedy w hotelu asystenta gdzie było ciasno. Nauka do tego egzaminu wymagała ogromnego przygotowania. Spotykałyśmy się przez trzy miesiące. Janusz przywoził Grażynę i odwoził, ale w pewnym momencie zaproponował, abym zamieszkała u nich i abyśmy się dalej z Grażyną tam uczyły. Natomiast w 1977 gdy mało kto z nas miał samochód, a po urodzeniu dziecka byłam bardzo chora zaproponował, że mnie, mojego męża i córkę zawiezie nie do hotelu asystenta tylko do rodziców do Kalisza. Dla niego nie było to problemem. Zawsze mogłam liczyć na jego pomoc. Był człowiekiem, który miał w sobie dobrego ducha. Jemu nic nie było za ciężko, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Tak jak każdy oddycha tak zawsze odbierałam Janusza, że on był nastawiony na drugiego człowieka, aby go wysłuchać i aby mu pomóc.

Gabriela Braciszewska - wykładowca turystyki na UAM: Piętnaście lat po zakończeniu naszych studiów w 1987 roku w hotelu Polonez w Poznaniu zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie naszego roku po studiach. Janusz i Grażyna bardzo włączyli sie w jego organizację. Gdy przygotowywaliśmy spotkanie z okazji 25-lecia studiów Janusz zaproponował miejsce spotkania, pokrył koszty i zadbał o atrakcje. Ostatnie takie spotkanie z okazji 40-lecia odbyło się już w nowym gmachu Wydziału prawa. W naszym gronie jest kolega, który choruje na chorobę Parkinsona. Był leczony według jednej z nowych metod, ale te możliwości się skończyły i groził mu powrót do starego systemu leczenia. Powiedziałam o tym Januszowi. Jakie lekarstwo potrzebuje? - zapytał . Wcześniej jak za tydzień nie załatwię. Nic więcej. Na szczęście tak się złożyło, że nie musieliśmy korzystać z pomocy Janusza, bo w międzyczasie ten kolega dostał się do nowego programu leczenia i lekarstwo, które było najnowsze dostawal. Janusza nigdy nie trzeba było prosić. On zawsze wychodził na przeciw. Taki był.

Profesor Roman Budzinowski - dziekan Wydziału Prawa i Administracji: Ostatni raz rozmawiałem z Jasiem 10 lipca. Zadzwonił do mnie. Rozmawialiśmy o wspólnych planach na przyszłość. Ustaliliśmy, że spotkamy się na początku września . Jasiu zobowiązał się, że wygłosi na wydziale wykład otwarty. Mówił mi, że myśli o tym. Szkoda, że tego wykładu już nie będzie. A Janusz potrafił mówić w sposób niezwykle interesujący. Pamiętam jego wystąpienia na wręczeniu stypendiów rodziny Kulczyków gdy mówił do studentów obecności władz uczelni. Rysował perspektywę co trzeba zrobić, aby zaistnieć i zdobyć coś w skali globalnej. W ostatnim roku w dziekanacie był dwa razy. Wśród portretów wiszących na ścianie wyłowił promotora swojej pracy doktorskiej profesora Alfonsa Klafkowskiego. Natomiast w budynku obok w pomieszczeniu gdzie wiszą portrety naszych profesorów wspominał ich mowiąc o każdym w sposób bardzo ciepły. Żył też naszymi zjazdami koleżeńskimi. Gdy rozmawiałem z nim wiosną pytał się gdzie organizujemy kolejny zjazd. Gdy powiedziałem, że w Kołobrzegu powiedział: Szkoda, że nie w Poznaniu albo gdzieś w pobliżu, bo tam nie będzie miał możliwości być z uwagi na inne zajęcia. Gdy rozmawiało się z Jasiem nie czuło się żadnego dystansu. Było tak jakbyśmy przed chwilą rozstali się i rozmowę kontynuowali. Był bardo otwarty i szczery. Zdarzyło się nawet, że w ramach naszych męskich spotkań wigilijnych zdarzyło się, że grałem na akordeonie. Wiedział, że gram. Zapytał czy mam akordeon ze sobą. Nie miałem. Umyślny pojechał do mnie do domu i przywiózł instrument Jasiu zapowiedział mnie jako akordeonistę amatora i pół godziny grałem. Wszyscy doskonale się bawili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski