Czytaj dalej:
Prokuratura: Śledczy umorzyli sprawę sterylizacji Wioletty Szwak
Sąd nie odebrał Szwakom dzieci - finał głośnej batalii
Dwa lata temu historię rodziny Szwaków opisywały wszystkie krajowe media. Pochodząca z miejscowości Błoty Wielkie koło Szamotuł Wioletta Szwak urodziła swoje dziewiąte dziecko, dziewczynkę. Rodzice dali jej na imię Róża. Kiedy córeczka Szwaków miała sześć dni, decyzją sądu rejonowego w Szamotułach, została zabrana od rodziców. Odebranie dziecka sąd tłumaczył bałaganem w domu, niezaradnością życiową rodziców oraz prawdopodobnym upośledzeniem matki. Za Szwakami murem stanęli wówczas mieszkańcy Błot Wielkich z sołtysem, pracownikami opieki społecznej i proboszczem na czele. W sprawę włączył się również rzecznik praw dziecka. W wyniku medialnej burzy dziewczynka wróciła do rodzinnego domu.
Ale na tym nie zakończył się dramat Szwaków. Po tym jak Wioletta opuściła szpital, okazało się, że bez swojej wiedzy i zgody została wysterylizowana. Podczas cesarskiego cięcia, w wyniku którego Róża przyszła na świat, lekarka dokonująca zabiegu, przecięła jajowody i tym samym pozbawiła ją możliwości posiadania kolejnego dziecka. O tym fakcie Szwak dowiedziała się z karty wypisu ze szpitala. Na działanie lekarki kobieta złożyła zawiadomienie do prokuratury. Tłumaczyła, że nie wyraziła zgody na sterylizację, a jedynie zgodziła się na rozszerzenie zabiegu, jeśli nastąpią komplikacje, zagrażające jej życiu. A takie, według Małgorzaty Heller-Kaczmarksiej, pełnomocnik Wioletty Szwak, nie miały miejsca. Oskarżana lekarka tłumaczyła, że decyzję o podcięciu jajowodów podjęła, bo według niej kolejna ciąża mogłaby być niebezpieczna dla jej pacjentki. Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie w tej sprawie.
Ostatecznie adwokat Szwaków złożyła w szamotulskim sądzie rejonowym tzw. subsydiarny akt oskarżenia przeciwko lekarce. To prywatny pozew w sprawie karnej. W kwietniu tego roku sąd w Szamotułach uznał, że sterylizacja była usprawiedliwiona i tym samym nie dopuścił do procesu. Sędzia Paweł Legawiec w uzasadnieniu napisał m. in., że nie ma pewności iż kobieta i jej partner w przyszłości zadbają o antykoncepcję, a takie podejście oburzyło m. in. środowisko obrońców praw człowieka.
Na decyzję sądu rejonowego mecenas Heller-Kaczmarska złożyła zażalenie w Poznaniu. Adwokat zwróciła uwagę m.in. na fakt, że szamotulski sąd głównie oparł się na zeznaniach lekarki. A tego, z powodów formalnych, nie powinien był robić. Sąd Okręgowy przyznał jej rację i skierował sprawę Wioletty Szwak do rozpatrzenia w Szamotułach.
- Nie przesądzając o wyniku, ta sprawa powinna być skierowana na rozprawę - mówiła w uzasadnieniu sędzia Ewa Taberska. - Sąd rejonowy powinien przesłuchać lekarkę jako oskarżoną.
Z tej decyzji zadowolona jest adwokat poszkodowanej kobiety. - Od początku twierdziłam, że sprawa nie powinna być umarzana i cieszę się, że wracamy do pierwszej instancji - mówi Małgorzata Heller-Kaczmarska. - Sąd nie ocenił, kto ma rację, ale potwierdził, że moja klientka ma prawo do wytoczenia rozprawy, na której będą przeprowadzone dowody.
Ani Wioletty Szwak, ani lekarki nie było w piątek w sądzie. Jeszcze nie wiadomo, kiedy sprawa trafi na wokandę szamotulskiego sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?