Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech przegrał z FC Basel. Niespodzianki raczej nie będzie

Karol Maćkowiak
Lech długo dotrzymywał kroku FC Basel, w drugiej połowie jednak "pękł"
Lech długo dotrzymywał kroku FC Basel, w drugiej połowie jednak "pękł" Grzegorz Dembinski
19 lat czekają kibice, by na polskim stadionie usłyszeć hymn Ligi Mistrzów. Futbol kocha niespodzianki, jednak często dzieje się po prostu tak, jak musi: silniejszy pokonuje słabszego.

III runda eliminacji Ligi Mistrzów – na tyle dziś stać mistrza Polski. Ambicja i serce do gry to zbyt mało, by myśleć o wejściu do piłkarskiego raju.

Zobacz też: Mecz Lech Poznań - FC Basel. Wynik 1:3 [ZDJĘCIA Z MECZU]

Stałe fragmenty gry
Trener Maciej Skorża upiera się przy tym, żeby drużyna kryła strefą podczas stałych fragmentów gry. Zadziwiająca to decyzja, bo Lechowi po rzutach rożnych i wolnych gole strzelali i Błękitni Stargard Szczeciński i FC Basel. – To już chyba trzydziesty gol stracony w ten sposób – mówił nam w przerwie środowego meczu Ryszard Rybak. Lech nie potrafi kryć strefą i pytanie, ile jeszcze musi stracić goli, by trenerzy to zrozumieli. Krycie indywidualne to żaden wstyd – tak robią zdecydowanie silniejsze zespoły od Lecha.

Brak zimnej krwi
Kolejorz długimi fragmentami prezentował się przyzwoicie – dotrzymywał rywalowi kroku pod względem fizycznym. Rzecz jednak w tym, by strzelać gole. Jak to się robi, pokazali gracze FC Basel. Kiedy swoją szansę miał Marc Janko, strzelił z pierwszej piłki tak, że nie było czego zbierać. Gdy oko w oko z bramkarzem stanął Denis Thomalla, piłką nie trafił w bramkę.

- Czuję bardzo duży niedosyt, mogliśmy otworzyć ten mecz, prowadzić 1:0. tak się nie stało dostaliśmy lekcję. Gdybyśmy mieli więcej spokoju, to w pierwszej połowie moglibyśmy strzelić nawet trzy gole. A tak sami dostaliśmy bramkę – przyznał po meczu Karol Linetty.
Błąd za błędem
Każdy z obrońców Lecha po meczu z FC Basel ma coś na sumieniu. To, co wystarcza na powstrzymanie ligowych rywali, niestety okazuje się być nie do zaakceptowania w Europie. Rywale z Bazylei bezlitośnie wykorzystali błędy Lecha w defensywie, mogli wygrać nawet wyżej.

Zobacz też:

- Zawsze jest nadzieja, wszystko jest do odrobienia. FC Basel to drużyna w naszym zasięgu. Po tym jak Jasiu obronił karnego, myśleliśmy, że uda nam się strzelić zwycięskiego gola – ocenił po meczu pomocnik Lecha, Karol Linetty. Była to jednak ocena nieco na wyrost. Linetty przyznał, że dziecięce marzenia o Lidze Mistrzów jeszcze nie zniknęły, ale zabrzmiało to jak kurtuazja (podobnie, jak wypowiedzi Szwajcarów, że dwumecz jeszcze nie jest rozstrzygnięty) Zewsząd chwalony Tomasz Kędziora został wyrzucony z boiska, sama umiejętność Barry'ego Douglasa uderzenia ze stojącej piłki to zbyt mało na Europę, a środkowi obrońcy mijający się z piłką… no cóż – te wszystkie cechy zostały napiętnowane przez klasowego rywala.

Można próbować tłumaczyć lechitów tym, że musieli grać w osłabieniu, a do 65. minuty byli równorzędnym partnerem dla Szwajcarów. Byłoby to jednak sporym nietaktem wobec gości z Bazylei. Ci strzelili trzy bramki na wyjeździe, nie wykorzystali rzutu karnego, więc nie wypada szukać usprawiedliwień. Kochamy piłkę właśnie za sensacyjne porażki faworytów. Ale czasem jednak logika zwycięża i lepszy punktuje słabszego. Tak jak Bazylea Lecha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski