Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak budowlaniec z Poznania wygrał z niemieckim koncernem

Agnieszka Smogulecka, Karolina Koziolek
Paweł Żurowski z Poznania mówi: - Gdy ktoś chce oszukać, trzeba walczyć o swoje!
Paweł Żurowski z Poznania mówi: - Gdy ktoś chce oszukać, trzeba walczyć o swoje! Paweł Miecznik
Paweł Żurowski z Poznania pojechał do pracy na budowę w Niemczech. Firma chciała oszukać jego oraz innych pracowników z wschodniej Europy. Nie dał się. - To niezwykle odważny człowiek. Walczył o sprawiedliwość nie tylko dla siebie, ale także dla siedmiu swoich współpracowników - mówi Holger Vermeer ze związku Industriegewerkschaft Bauen-Agrar-Umwelt. I udało się!

Czytaj także:
Nieuczciwy pracodawca nie pozbawia nas świadczeń
Piła: Fałszywy pracodawca
Poznań: Była w ciąży, a mimo to straciła pracę

Teraz Paweł Żurowski chce ostrzec jak największą liczbę osób i uświadomić im, że jeśli zostaną oszukani, nawet za granicą, powinni walczyć o swoje. On sam zamierza domagać się odszkodowania.

Niewysoki, krzepki mężczyzna ze spracowanymi dłońmi. Gdy mówi o wyjeździe do Niemiec, irytuje się. Pokazuje niemieckie gazety. To, co przytrafiło mu się w Essen, tamtejsze media nazwały skandalem. - Jak można zapłacić komuś 50 centów za godzinę. To nieludzkie! - napisał portal "Der Westen". A właśnie to przytrafiło się Pawłowi Żurowskiemu.

- W gazecie znalazłem ogłoszenie o tym, że poszukiwani są budowlańcy do pracy w Essen. Zgłosiłem się. Pojechałem tam na początku października. Zgodnie z umową miałem dostawać 9 euro za godzinę, a wypłaty miały być raz w tygodniu - opowiada Żurowski. - Po około dziesięciu dniach zorientowałem się, że zostałem oszukany. Postanowiłem walczyć o swoje - dodaje.

Paweł Żurowski najpierw domagał się od swych przełożonych pisemnej umowy o pracę, by mógł ubiegać się o dokumenty potwierdzające, że czasowo przebywa w Niemczech. Był zbywany. Później dostał pierwszą, bardzo niską wypłatę. Za godzinę pracy zapłacono mu 50 centów.

- Gdy zobaczyłem przedstawicieli władz firmy, wprost powiedziałem im, że są złodziejami - Żurowski ciągle denerwuje się na wspomnienie tamtych dni. - Oni grozili mi, ubliżali. Nazywali idiotą z Polski. Uciekłem stamtąd - wspomina.

Poznaniak powiadomił o całej sytuacji burmistrza Essen. Zapisał się do związków zawodowych. Wszystkich prosił o pomoc, także media.

"Niemieccy podwykonawcy za trzysta godzin pracy nie zapłacili Polakom nic, poza małymi zaliczkami. Z pięcioma euro w kieszeni nie stać ich nawet na powrót do domu" - alarmował wtedy niemiecki dziennik "Bild".

"Polacy szturmują centralę koncernu Hegarth. Krzyczą, że chcą swoich pieniędzy" - donosił politikforen.net. Pod tekstem, na forum, czytelnik Libero napisał: "Bez zdolności i pracowitości polskich robotników Niemcy wyglądałyby dziś jak trzeci świat. Dobra robota musi być zapłacona".

Portal "Der Westen" cytował Żurowskiego, który skarżył, że od pracownika firmy Hegarth, która była odpowiedzialna za budowę, usłyszał: "Jesteś tylko Polakiem. Odpieprz się".

"To przerażające jak bardzo ta niemiecka firma pozbawiona jest skrupułów, jakie panują w niej nieludzkie warunki" - można przeczytać dalej w artykule na internetowej stronie "Der Westen".

Polakom pomógł związek zawodowy IG-BAU z Essen (Industriegewerkschaft Bauen-Agrar-Umwelt), a konkretnie Holger Vermeer. Udało nam się z nim skontaktować.

Holger Vermeer przyznał, że to nie pierwsza walka, jaką stoczył w imieniu robotników. Wcześniej pomagał obywatelom Portugalii, Bułgarii, ale także Polski. - W kilku podobnych przypadkach łącznie udało nam się odzyskać 66 tysięcy euro zaległych płac - wyjaśnia Holger Veremer i zaraz dodaje, że w tym wypadku niewiele by się udało, gdyby nie sam Żurowski. - To niezwykle odważny człowiek - podkreśla.

- Dla nas, związkowców, to oczywistość, że trzeba sobie pomagać w potrzebie, szczególnie gdy ktoś jest daleko od ojczyzny - mówi Holger Vermeer. Jak mówi, ten przypadek był dla niego szczególny, bo ma żonę Polkę oraz daleką rodzinę w Poznaniu. Nasze miasto już zresztą wcześniej odwiedzał.

- Istniejemy przecież dla pracowników. Jeśli zgłoszą się do nas z podobnym problemem, z całą pewnością otrzymają od nas pomoc. Uważamy, że za pracę powinna być godziwa zapłata. Mówimy zdecydowane nie dla dumpingu płac. Na coś takiego nie może być tu miejsca - dodaje. I tłumaczy, że wszyscy poszkodowani mogą szukać u nich wsparcia.

- Jestem tego przykładem - mówi Paweł Żurowski. - Chciałbym przestrzec wszystkich przed podobnymi sytuacjami, ale także głośno powiedzieć, że należy walczyć o swoje prawa i swoje pieniądze.

Jemu i siedmiu kolegom, którzy zbuntowali się przeciw oszustwu, zapłacono należną kwotę. Resztę pracowników jednak zwolniono. A byli tam nie tylko Polacy, ale i Węgrzy czy Rumuni.

- Pracownicy mają teraz większą świadomość swych praw. Bardzo często zgłaszają się do nas w związku z ich naruszeniem, często właśnie to jest powodem powstawania organizacji zakładowych - mówi Barbara Napieralska z Zarządu Regionu NSZZ Solidarność. - Zapewniamy fachową pomoc prawną, jeśli trzeba, współdziałamy z organizacjami związkowymi z innych państw - podkreśla, że najwięcej jednak jest spraw dotyczących polskich pracodawców, czasami takich, którzy wysyłają na zagraniczne delegacje swoich pracowników.

Barbara Napieralska zna historię Pawła Żurowskiego. Mężczyzna powiadomił o swojej sytuacji także urzędników miejskich. - Napiszę do kanclerza Niemiec, żeby wiedział, co się dzieje na jego terenie. Będę domagać się odszkodowania za to, co mi się przydarzyło - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski