Czy będą zarzuty za przyczynienie się do wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim w 2013 roku? Prokuratura niedawno otrzymała kluczową opinię z Politechniki Poznańskiej.
- Do tej pory przesłuchaliśmy ponad 100 osób - zaznacza Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wlkp. - Po zapoznaniu się z tą najnowszą opinią będziemy chcieli przesłuchać kolejnych świadków. Potem zapadnie decyzja czy komukolwiek postawimy zarzuty, czy też umorzymy śledztwo.
Opinia poznańskich biegłych miała na celu podsumowanie dotychczasowych ustaleń i opinii poszczególnych ekspertów. Wynikać ma z niej, że doszło m.in. do błędów projektowych przy planowaniu nowego gazociągu. Inwestorem była państwowa spółka Gaz System, a projektantem Gazoprojekt z grupy PGNiG.
Kolejne nieprawidłowości mają dotyczyć niewłaściwie składowanej ziemi z wykopów, które powstały przy montażu nowego gazociągu. Wykonawcą robót była poznańska firma ZRUG. Podczas prac ziemnych doszło też do odsłonięcia sąsiedniego, starego gazociągu. W efekcie "parcie" ziemi wpłynęło na obsunięcie się skarpy, rozszczelnienia się starej instalacji i wybuchu gazu.
Trzecią przyczyną jest niewłaściwy spaw na starym gazociągu. Montowano go w 1977 r.
- Musimy przeanalizować czy któraś przyczyna miała decydujące znaczenie, czy może był to zespół różnych czynników - mówi prokurator J. Walczak.
Śledczy wciąż czekają na opinię biegłego z dziedziny pożarnictwa. Poślizg wynika z faktu, że ekspert z Centrum Naukowo-Badawczego Ochrony Przeciwpożarowej odszedł z tego instytutu. Opinię zlecono kolejnemu biegłego CNBOP. Dopiero po otrzymaniu tego dokumentu możliwa będzie końcowa ocena wszystkich dowodów. Ekspert od pożarnictwa ma wypowiedzieć się ws. przyczyn wybuchu i pożaru.
Udało nam porozmawiać z jednym z ekspertów pracujących nad tą sprawą. Jak stwierdził, miał dostęp do wszystkich najważniejszych dokumentów dotyczących inwestycji w Jankowie Przygodzkim.
- Pewne znaczenie miały błędy projektowe, ale największe niefachowy spaw na starym gazociągu. Spawacz, która wykonywał prace w latach 70. podobno żyje. Oceniając jego robotę sprzed lat stwierdzam, że nie powinien spawać nawet płotu - mówi nam ekspert, prosząc o zachowanie anonimowości.
W kontekście projektu, jak mówi, nowy gazociąg niezgodnie z przepisami przebiegał równolegle obok starego.
- Co prawda niedawno te przepisy się zmieniły, ale trzeba patrzeć na to, jakie obowiązywały w momencie projektowania. Błędem było też, że gazociąg wytyczono tak blisko starego, który przebiegał niedaleko budynków mieszkalnych. W efekcie po wybuchu gazu doszło do pożaru zabudowań. Ciekawe jest, że projekt, jeszcze przed rozpoczęciem prac, sprawdzał nadzór techniczny. I pozwolił, by prace ruszyły. Ale poznańskiej firmy, która je wykonywała, nie winiłbym za wybuch. Gdyby na starym gazociągu były odpowiednie spawy, wykonane przez fachowca, do eksplozji by nie doszło - przekonuje ekspert.
Śledztwo może być jednym z najdroższych, jakie prowadziła ostrowska prokuratura. Do tej pory kosztowało już około 100 tys. zł. Najwięcej pieniędzy pochłonęły właśnie ekspertyzy. Już wcześniej prokuratura korzystała z pomocy fachowców m.in. od geologii, gazownictwa, metaloznawstwa.
Przypomnijmy, że w listopadzie 2013 roku w Jankowie Przygodzkim awarii uległ gazociąg. W wyniku wybuchu gazu kilkanaście budynków uległo zniszczeniu.
Śmierć ponieśli dwaj pracownicy firm wykonujących roboty, a 13 osób trafiło do szpitala. Początkowo zakładano, że awaria mogła powstać wskutek uszkodzenia instalacji łyżką koparki. Ale tę wersję szybko odrzucono.
Rodziny poszkodowane w katastrofie w zdecydowanej większości zdążyły już ułożyć sobie życie na nowo. - Oczywiście wspomnienia pozostają i nie są łatwe dla nikogo. Staramy się normalnie funkcjonować, ale wiadomo, że od tego się nigdy nie ucieknie. W rozmowach między mieszkańcami ten temat ciągle się przewija - mówi sołtys Wiesław Witek.
Ci, którzy stracili dach nad głową postanowili osiedlić się w innym miejscu. Tylko dwie rodziny zdecydowały się na pozostanie w Jankowie Przygodzkim, ale daleko od rurociągu. Budują nowe domy, do których niebawem się wprowadzą. Czują się związani ze społecznością wioski. Są wdzięczni za otrzymane wsparcie.
- Łatwiej wszystko zaczynać od nowa, wiedząc, że jest z nami tylu ludzi. Wierzymy, że za jakiś czas wrócimy do normalności - mówi Tomasz Koczorowski, jeden z mieszkańców, którego dom spłonął i który jako pierwszy zakupił nową działkę w innej części wsi.
Inni wynieśli się dalej, głównie do pobliskiego Ostrowa Wlkp. Kupili lub wynajęli tam mieszkania. Niektórzy będą się budować. A ci, których domy zostały zniszczone przez ogień w mniejszym stopniu, głównie własnym sumptem już je odnowili.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?