Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mętne wody Lost River [RECENZJA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Podczas gdy Lost River pogrąża się w ruinie, na jego obrzeżach powstaje nocny klub dla bogaczy. Na ulicach miasta obowiązuje prawo dżungli, a nad mieszkańcami unosi się klątwa
Podczas gdy Lost River pogrąża się w ruinie, na jego obrzeżach powstaje nocny klub dla bogaczy. Na ulicach miasta obowiązuje prawo dżungli, a nad mieszkańcami unosi się klątwa Materiały dystrybutora
Reżyserski debiut Ryana Goslinga grzeszy zagubieniem i niepewnością. Bo choć świat "Lost River" jest bardzo plastyczny, to fabuła filmu nie płynie stałym nurtem.

W ostatnich latach, świat poznał Ryana Goslinga jako wszechstronnego aktora. Od przełomowej roli rozdartego neonazisty w "Fanatyku", ten 34-letni Kanadyjczyk przeszedł długą drogę do filmu "Drive" Nicolasa Windinga Refna, w którym zagrał tajemniczego i szarmanckiego mściciela. Będąc u szczytu popularności, tuż po zagraniu w kolejnym dziele Refna, "Tylko Bóg wybacza", Gosling zniknął z wielkiego ekranu. Pojawił się za to z drugiej strony kamery. "Lost River", jego reżyserski debiut, oglądać możemy od połowy lipca w kinach.

Choć odkrycie reżyserskiego powołania odbieram jako kolejny krok Goslinga ku artystycznej wszechstronności i samodzielności, to seans jego filmu uzmysławia, jak wiele "Lost River" zawdzięcza innym twórcom. Osadzając akcję filmu w obracającym się w ruinę mieście - alegorii dzisiejszego Detroit, reżyser zdołał odtworzyć duszny, hipnotyczny klimat filmów Refna. Wrażenie to potęguje zresztą świetna muzyka Johnny'ego Jewela, autora soundtracku do "Drive".

W tym świecie żyje Billy (Christina Hendricks) z synami Bonesem i Frankym. Całej trójce grozi eksmisja z domu, który wspólnie zamieszkują. By zdobyć jakiekolwiek pieniądze, Bones kradnie miedź z opuszczonych budynków, podpadając lokalnemu zbirowi (Matt Smith). Z kolei zdesperowana Billy godzi się na pracę w nocnym klubie, w którego wnętrzach panuje półmrok podobny do tego z Czarnej Chaty w lynchowskim "Twin Peaks". Kieruje nim niedosłyszący erotoman Dave. Nad całym zaś miastem Lost River unosi się aura tajemniczej klątwy.

O ile jednak film Goslinga uznać należy za efektowny w sferze wizualnej (świetne ujęcia płonących domów; za kamerą znany ze zdjęć do "Spring Breakers" Benoit Debie), to fabule brak jednolitej dynamiki, w której mogłyby pomóc jakieś punkty zwrotne. Tych niestety brak, a wszystko zmierza do banalnego finału. "Lost River" uznaję więc za eksperyment z pogranicza thrillera, kina noir i filmu artystycznego, z kilkoma groteskowymi wtrętami, które jednak są zbyt blade, by uskrzydlić niezdecydowanie tego projektu.

Lost River
reż. Ryan Gosling
wyk. Christine Hendricks, Iain De Caestecker, Matt Smith
w kinach od 10 lipca

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski