Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszuści matrymonialni: W sidła oszustów wpadają kobiety, które osiągnęły sukces, ale są samotne

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Oszuści matrymonialni: W sidła oszustów wpadają kobiety, które osiągnęły sukces, ale są samotne
Oszuści matrymonialni: W sidła oszustów wpadają kobiety, które osiągnęły sukces, ale są samotne 123rf
Większość oszustów pochodzi z Afryki, Nigerii. Mężczyźni kradną zdjęcia i podszywają się pod inne osoby. Próbują oczarować Polki i wyłudzić pieniądze.

Cztery miesiące temu Agnieszka Kniaziuk założyła stronę www.oszukana.eu. Publikuje na niej m.in. zdjęcia oszustów, którzy uwodzą i wykorzystują kobiety.

- Strona powstała po to, by ostrzegać kobiety. By te, które zostały już oszukane, nie pozostały bez pomocy - tłumaczy Agnieszka Kniaziuk.

Internet pomagał w mistyfikacji, ale stał się też jego zgubą
Problem oszustów, którzy grasują w sieci w Stanach, Anglii czy w Niemczech znany jest już od 2007 roku. W Polsce pojawił się mniej więcej w 2010 r.

- Większość oszustów pochodzi z Afryki, Nigerii. Oni kradną zdjęcia i podszywają się pod inne osoby - mówi założycielka strony.

Mechanizm jest zawsze taki sam. Mężczyźni zwykle działają na portalach randkowych i społecznościowych, zawsze zwracają uwagę na samotne dobrze sytuowane kobiety.

- Oszuści matrymonialni sprytnie wyłudzają pieniądze od zakochanych kobiet. Profile na portalach typu Facebook doskonale odsłaniają życie prywatne potencjalnych ofiar, zdjęcia zdradzają styl i poziom życia. Równie łatwo na portalu tego typu stworzyć można fikcyjną tożsamość - mówi Agnieszka i wspomina historię podrywacza z Warszawy, który licząc na dobre serce swoich ofiar, roztaczał wizję trudności życiowych i kłopotów finansowych, które go rujnują. Kobiety związane emocjonalnie próbowały mu pomóc. Internet pomagał mu w mistyfikacji, ale stał się też jego zgubą. Informacje o działaniu tego typu oszusta błyskawicznie rozchodzą się po sieci, a ofiary mogą się porozumieć, aby wspólnie walczyć o sprawiedliwość. Tak też zrobiły młode kobiety, które padły ofiarami oszusta z Warszawy. Odnalazły się za pośrednictwem internetu i szczerze porozmawiały. Poszkodowanych było kilka i solidarnie powiadomiły prokuraturę. Przestępca został zatrzymany i stanął przed sądem.

Agnieszka Kniaziuk tłumaczy jednak, że w przypadku oszustów z zagranicy nic nie można zrobić. Polskie prawo nie daje możliwości ścigania kogoś, kto przekonał Polkę do dokonania przelewu na jego konto.
- To są naprawdę ogromne kwoty - tłumaczy założycielka strony. - Apeluję do pań, które są dobrze sytuowane, by zanim dadzą komuś pieniądze, dobrze się zastanowiły, czy nie wpadły w ręce oszusta.

Historia Anny i Roberta, czyli miłość bez happy endu
Robert był ideałem. Blondyn z czarującym uśmiechem, błękitnymi oczami i wspaniałymi manierami. Anna spotkała go na jednym z portali społecznościowych przypadkiem. Na zaczepkę nie chciała odpisywać, ale kiedy zobaczyła zdjęcie przystojnego mężczyzny, postanowiła napisać, że nie jest tą Anną, do której napisał. On natychmiast odpowiedział, że to nie szkodzi, a nawet dobrze się składa. I tak zaczęła się 6-tygodniowa miłość. Posty, e-maile, SMS-y, kwiaty przysyłane do domu, drobne upominki czekające na nią w pracy.

- Byłam przekonana, że takie historie zdarzają się tylko w filmach - opowiada 41-letnia Anna. - Po pierwszym dniu znajomości byłam podekscytowana, po pierwszym tygodniu pisania zauroczona, po pierwszym spotkaniu zakochana. Teraz mam złamane serce.

Mężczyzna nie chciał o sobie zbyt wiele mówić. Za to sporo wiedział o Annie. Mówił, że lubi czytać z oczu. Potem okazało się, że prawdopodobnie monitorował jej konto na portalu społecznościowym przez kilka tygodni. Ona niemłoda już panna, kochająca egzotyczne podróże wiele razy publikowała zdjęcia i zapiski ze swoich wypraw. Większość z nich odbyła w pojedynkę. Życie jej nie rozpieszczało. Po 2 nieudanych związkach uznała, że nie wszystkie kobiety muszą mieć mężów i dzieci, i skupiła się na karierze zawodowej. Tam osiągnęła sukces. Stać ją było na 3-pokojowe mieszkanie, dobry samochód i zagraniczne podróże. Na koncie miała odłożone kilkadziesiąt tysięcy złotych oraz kilka lokat.

Robert nie wyglądał na zbyt zamożnego, ale w restauracjach nigdy nie pozwolił jej zapłacić. Upojny weekend w górach też sponsorował. Tuż po nim zadzwonił jednak z prośbą o drobną pożyczkę na kupno nowego akumulatora, który zepsuł mu się w samochodzie. Anna bez podejrzeń dała mu kilkaset złotych. Po kilku dniach poprosił o większą gotówkę. Kobieta poszła do banku po 10.000 zł, by wesprzeć ukochanego. Tam jednak przy okienku pracownica banku zapytała, czy rezygnacja z lokaty w połowie jej trwania jest na pewno potrzebna.
- Wtedy dopiero zapaliło mi się czerwone światełko. Przyszłam do domu, zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę wiem o Robercie i czy mogę mu zaufać. Zadzwoniłam i powiedziałam, że nie mogę mu pożyczyć tylu pieniędzy, bo nie wiem, kim jest. Rzucił mi słuchawką i przeklnął siarczyście. Więcej już się nie zobaczyliśmy. Jego telefon przestał być aktywny, a wszystkie konta z portali zniknęły - opowiada Anna. - Nie miałam jego adresu, zawsze spotykaliśmy się u mnie. Po kilku dniach dotarło do mnie, że trafiłam na oszusta matrymonialnego.

Anna zaczęła kojarzyć poszczególne fakty. Zaczęła szukać w internecie i... znalazła swojego Roberta, który na 2 innych portalach miał na imię Norbert lub Andrzej.

- Do tej pory nie wiem, z kim się tak naprawdę spotykałam - mówi kobieta. - Wymieniłam w domu wszystkie zamki, zmieniłam też numer telefonu, bo zaczęłam się obawiać człowieka, któremu zaufałam, a który okazał się naciągaczem. Tych kilkaset złotych, które dałam mu tuż przed wypłatą lokaty, nie żałuję. Mogłam przecież stracić znacznie więcej. Cieszę się też, że choć przez kilka tygodni czułam się kochana, pożądana i piękna. Robert, Norbert czy Andrzej dał mi jednak nieco szczęścia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski