Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grobelny kontra prokuratura

Krzysztof M. Kaźmierczak
R. Grobelny (z prawej) żąda powrotu do sprawy biurowca, pod który wmurował akt erekcyjny
R. Grobelny (z prawej) żąda powrotu do sprawy biurowca, pod który wmurował akt erekcyjny Fot. Szymon Siewior
Uzasadnienie umorzenia śledztwa w sprawie afery z inwestycjami na pl. Andersa nie spodobało się prezydentowi Poznania. Jeśli sąd zdecyduje o wznowieniu sprawy, jej przebieg może być mniej korzystny dla magistratu niż obecnie kwestionowane umorzenie.

Umarzając w czerwcu br. śledztwo prokuratura uznała, że władze Poznania działały na szkodę interesu miasta. Złamało prawo też kierownictwo miejskiej spółki, przez którą przekazano grunty na pl. Andersa. Argumenty śledczych były mocne, opierały się na specjalistycznej ekspertyzie oraz ustaleniach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zarzutów nikomu nie postawiono tylko dlatego, że odpowiedzialność karna za stwierdzone w śledztwie przestępstwa upłynęła trzy lata temu.

- Po zapoznaniu się z treścią uzasadnienia umorzenia, pan prezydent uznał, że nie może się z nim zgodzić, gdyż uważa, że nie popełniono żadnego przestępstwa - mówi Anna Szpytko, rzecznik władz miasta. Urząd Miasta Poznania złożył zażalenie na decyzję prokuratury zgodne z krytyczną opinią Ryszarda Grobelnego.

Termin rozpatrzenia przez sąd wniosku magistratu nie jest jeszcze znany. Wiadomo za to, że prokuratorzy z Zielonej Góry nie zamierzają ustępować prezydentowi. - Będziemy bronić przed sądem naszego stanowisko zawartego w decyzji o umorzeniu- zapowiada Kazimierz Rubaszewski, rzecznik zielonogórskiej prokuratury.
Jeśli sąd odrzuci zażalenie, wówczas umorzenie stanie się prawomocne.

Jednak nawet wtedy, kiedy nakaże on prokuraturze wrócić do sprawy, to przebieg podjętego śledztwa wcale nie musi być zbieżny z oczekiwaniami prezydenta. Co więcej, możliwy jest o wiele czarniejszy dla magistratu scenariusz niż umorzenie z powodu przedawnienia.

Ustaliliśmy, że jeden z wątków sprawy nie stracił na aktualności. Dotyczy on zbudowanego w 2007 roku wieżowca Andersia Tower. Prokuratura nie mogła zbadać tej inwestycji z braku jej ostatecznego rozliczenia. Okazuje się, że wcale o nim nie zapomniała.
- To wątek, do którego możemy wrócić, jeśli tylko pojawią się nowe okoliczności. Bez względu na to, co zdecyduje sąd w sprawie zażalenia - twierdzi prokurator Ruba-szewski.

Afera na placu Andersa
Sprawa dotyczy wniesienia przez władze Poznania do spółki wartych prawie 23 miliony złotych gruntów pod budowę wieżowca Andersia Tower prowadzoną przez prywatną firmę, Andersia Property.
Poznań wniósł większościowy udział, a otrzymał w zamian tylko 15 procent głosów w spółce. Budżet miasta mógł stracić na tej transakcji co najmniej kilka milionów złotych.
O niejasnościach związanych z inwestycją informowaliśmy w 2006 roku. Doniesienie o nich złożył mieszkaniec Poznania. Po naszej publikacji wszczęto śledztwo w Prokuraturze Okręgowej w Zielonej Górze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski