Wielkopolska: Woda zalewa pola!

- Szacuję, że około 40 proc. rolników jeszcze nie wyjechało na pola - mówi Kornel Pabiszczak z Wielkopolskiej Izby Rolniczej, poznański rolnik. - To w większości ci, którzy korzystają z wypożyczonego sprzętu. Oni stracą najwięcej. Kiedy na dojrzałe kłosy spada deszcz, zboże przekwita i jakość ziarna jest już niższa. Jeszcze gorzej będzie tam, gdzie pola zostały podtopione. Jeśli szybko nie przyjdzie kilka słonecznych dni, straty będą duże.

CZYTAJ TEŻ:
ROLNICY: URODZAJU W TYM ROKU NIE BĘDZIE

Na razie specjaliści szacują, że plony w naszym regionie będą porównywalne z zeszłorocznymi. Jednak w niektórych gospodarstwach sytuacja wygląda dramatycznie.

W gminie Golina w powiecie konińskim gospodarze już liczą straty.

- Uprawiam w sumie 6,5 hektara w kilku kawałkach i już widzę, że będzie marnie. Na niektórych polach mam taką sytuację, że między żółtymi kłosami są też zielone i czekam aż dojrzeją.

Normalnie o tej porze powinienem już wynajmować kombajn i pracować, a tak jeszcze chcę poczekać żeby nie zmarnować upraw - wyjaśnia Janusz Sieczka, gospodarz z Goliny Kolonia. - W poprzednim sezonie zebraliśmy 3,5 tony z jednego hektara żyta, a w tym roku będzie może tona z tego samego kawałka. Dobrze, że nie sprzedaliśmy wszystkiego w ubiegłym roku i dzięki temu mamy zapasy - dodaje.

Wszystkiemu winna pogoda. Późna wiosna, majowe przymrozki, później susza, teraz zaś, gdy rolnicy oczekiwaliby słońca, pada deszcz. - Pogoda oszalała - twierdzi Sieczka. - Było za dużo słońca, wtedy kiedy powinno padać, a teraz odwrotnie.

Jeszcze gorsza sytuacja jest w powiecie grodziskim. Tam rolnicy dosłownie toną w błocie. Wszystkiemu winne są opady deszczu i zaniedbane koryto rzeki Mogilnicy, która wylewa się na pobliskie pola i łąki, tworząc niemal jezioro.

Wojciech Czajka z Kotowa (gmina Granowo) uprawia kukurydzę i zboże. W zeszłym roku stracił wszystkie zbiory, tym razem może być podobnie. Woda już zalała połowę upraw, a na jednym hektarze traci około 3 tysięcy złotych.

- Wiele pracy i pieniędzy wkładam w te uprawy. Gdy pada deszcz, z niepokojem patrzę, jak woda w rzece podnosi się i wkracza na moje pola. Rzeka jest w naprawdę złym stanie, a przez to jak ponoszę straty. Tego już nigdy nie odrobię - mówi z rezygnacją Wojciech Czajka, który sześć lat temu przekształcił łąkę na grunt orny. Przez pierwsze kilka lat było dobrze. W ubiegłym roku zalało całe pole. Jeśli szybko nie przestanie padać, w tym roku będzie podobnie.

Powody do zmartwienia mają także sadownicy. Dla nich pogoda była wyjątkowo niełaskawa. Efekty tego odczuwamy wszyscy. Na bazarach i w sklepach owoców jest mało, są kiepskiej jakości i drogie. Prawdopodobnie też więcej niż w ubiegłym roku przyjdzie nam płacić za cebulę. Jej letnie deszcze nie sprzyjają wyjątkowo. - Gnije na potęgę - zauważa Kornel Pabiszczak.

Większość rolników uprawiających zboża narzeka na ceny. W ostatnim tygodniu lipca ceny pszenicy konsumpcyjnej spadły poniżej 1000 zł za tonę. - To typowe w czasie żniw - twierdzi Kornel Pabiszczak. - Jak zwykle, najgorzej wychodzą na tym rolnicy, którzy nie mają zboża gdzie przechować. Sądzę jednak, że ceny nieco wzrosną. Ale rekordów nie będzie.

Dla rolników to mało optymistyczna prognoza, bo spadnie opłacalność podukcji zbóż. Jednak dla konsumentów nie musi to oznaczać jesiennych podwyżek cen przetworów zbożowych. O tym, ile ostatecznie będziemy płacić za chleb i mąkę, zdecydują plony w innych krajach Europy.