O co chodzi w całej sprawie? Tomasz Szternel w kilka miesięcy po ogłoszeniu wyroku w sprawie Hansa S. poświęcił całej sprawie obszerny artykuł. Niecodziennie się bowiem zdarza, żeby honorowy obywatel jakiegokolwiek miasta czy gminy został skazany za molestowanie seksualne swoich pracowników. A sąd we Wrześni wymierzył Hansowi S. karę pozbawienia dwóch lat wolności w zawieszeniu na trzy lata.
CZYTAJ TEŻ:
Naczelny Gazety Kościańskiej wygrał w Strasburgu
Prokuratura w Krakowie poprowadzi sprawę Ziętary
Bloger z Mosiny złamał inny paragraf
Tyle, że proces ze względu na dobro pokrzywdzonych, toczył się za zamkniętymi drzwiami. Sąd nie miał jednak nic przeciwko temu, żeby dziennikarze zapoznali się z aktami sprawy już po zamknięciu sprawy. Okazało się jednak, że przeciw ma coś prokuratura, która oskarżyła dziennikarza i wydawcę o ujawnienie zeznań z niejawnego procesu. Grozi im za to do 2 lat więzienia.
Ani Tomasz Szternel, ani Waldemar Śliwczyński, wydawca "W" nie przyznali się dziś do winy.
- To jakiś absurd - mówił na korytarzu sądowym Tomasz Szternel. - Nie po raz pierwszy pisaliśmy o sprawie, która toczyła się za zamkniętymi drzwiami i prokuratura nie reagowała. Dlaczego odezwała się akurat po tym artykule?
Ofiarami molestowania padli pracujący dla Hansa S. mężczyźni. Dzisiaj jeden z nich zeznawał przed sądem. Tłumaczył, że nikomu nie zdradzał tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami. I że o całej sprawie wolałby raz na zawsze zapomnień.
- To były przykre wspomnienia.
Na sali w charakterze obserwatora był Jędrzej Kupczyński z Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Nasz komentarz: Głupie prawo, głupia decyzja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?