Babcia miała na imię Franciszka, a dziadek Franciszek. Do Pakosławia przywędrowali w latach dwudziestych poprzedniego wieku, a ponieważ dziadek Franciszek był światłym człowiekiem, więc chciał coś robić nie tylko dla swojej rodziny, ale też dla innych. Zorganizował więc kurs gotowania dla miejscowych kobiet, choć sam z kuchnią miał tyle do czynienia, co każdy szanujący się wówczas mężczyzna. Jego wnuczka z dumą pokazuje zdjęcie z tego wydarzenia. W równych rzędach, każda w białym fartuchu, stoją uczestniczki konkursu. Na samym środku siedzą trzy dostojne niewiasty.
- To panie, które wtedy przyjechały z Poznania, aby poprowadzić ten kurs - tłumaczy Beata Walkowiak.
Polecamy: Przepisy i porady kulinarne na GłosWielkopolski.pl
Z tamtych przedwojennych czasów zachowało się jeszcze jedno zdjęcie. Na nim widać Franciszkę i Franciszka, na kolanach którego siedzi mały chłopiec.
- To mój ojciec, a zdjęcie zostało zrobione tu, gdzie teraz jesteśmy - opowiada wnuczka Beata. - Ta ściana, którą widać, to ściana młyna, z którym sąsiadujemy.
Młyn należał do Niemców. Zresztą, wtedy to był nie tylko młyn, ale też olejarnia, mleczarnia, a niemieccy sąsiedzi - pracowite małżeństwo, byli porządnymi ludźmi.
- To właśnie od tej sąsiadki babcia dostała szparagi do posadzenia - dodaje obecna gospodyni siedliska przy młynie.
Babcia Franciszka od niemieckiej sąsiadki dostała nie tylko szparagi, ale też pierwsze wskazówki, jak je uprawiać, jak przyrządzać i jak podawać. W rodzinnym domu pani Beaty do dzisiaj zachowała się dobra pamięć o sąsiadach, choć później przyszli inni Niemcy, którzy wyrzucili Franciszkę i Franciszka z ich domu. Ale to już dawne czasy..., choć szparagi zostały.
- Nigdy nie uprawialiśmy ich na sprzedaż, tylko dla siebie. To jest wspaniałe, bardzo wykwintne i delikatne warzywo. Wystarczy je ugotować, polać masełkiem z lekko przyrumienioną bułką i nie potrzeba nic więcej - zapewnia Beata Walkowiak. - Choć oczywiście można je robić na wiele innych sposobów. Ja gotuję zupę - krem ze szparagów, smażę omlet ze szparagami czy przyrządzam je na zakąskę. W tym wypadku zawijam ugotowanego szparaga w szynkę z dodatkiem twarożku z chrzanem, a całość zalewam galaretą.
Jednak nie z tych przepisów słynie Beta Walkowiak. Gdy w 2009 roku zdecydowała się wziąć udział w konkursie ,,Nasze Kulinarne Dziedzictwo - Smaki Regionów'' podczas Festiwalu Dobrego Smaku w Poznaniu, nie spodziewała się, że te szparagi zrobią taką furorę wśród członków jury. Bo kto słyszał, że szparagi można kisić? Kto wiedział, że w ten tradycyjny, stosowany przez gospodynie od wieków sposób, może powstać taki rarytas?
- Robię je tak samo, jak robiła je babcia. Wystarczy woda z solą, koper, chrzan, czosnek, liście porzeczki, dębu i dobre szparagi - śmieje się pani Beata.
Kiszone szparagi, to zupełnie coś inne, niż gotowane, zapiekane, marynowane. Przede wszystkim są chrupkie, mają świeży, lekko kwaskowy smak i inny aromat, niż te poddawane obróbce termicznej. Można je jeść bez niczego, jako warzywo do chleba, kawałka pieczeni czy serów.
Mogą też być składnikiem sałatek czy dodatkiem do garmażerki. I co ważne, mogą trafić na półki do domowej spiżarni, aby delektować się ich smakiem w środku zimy.
Wielkopolska stoi szparagami. Tu każdy wie, że w sezonie warto się nimi zajadać. Gotują je gospodynie, kucharki w stołówkach i szefowie najlepszych restauracji (ich przepisy podajemy obok).
Ale nigdzie nie ma kiszonych szparagów. Tych można skosztować w gospodarstwie agroturystycznym Beaty Walkowiak w Pakosławiu. Każdy z gości jest zachwycony ich smakiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?