Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hindus nie zrozumiał pytań, więc urzędnicy go deportują?

Karolina Koziolek
Mandar najbardziej martwi się tym, że będzie musiał opuścić żonę Małgorzatę
Mandar najbardziej martwi się tym, że będzie musiał opuścić żonę Małgorzatę Paweł Miecznik
Wielu z nas widziało świetną komedię "Zielona karta", w której Francuz, chcąc zalegalizować pobyt w USA, żeni się z Amerykanką. Bez miłości. Urzędnicy, żeby sprawdzić, czy faktycznie ze sobą mieszkają i czy się kochają, zadają parze mnóstwo kłopotliwych pytań. W mniej wykwintnych holywoodzkich filmach urzędnik ląduje pod łóżkiem takiej pary, chcąc dociec prawdy...

Podobna sytuacja spotkała polsko-hinduskie małżeństwo z Leszna. Jak twierdzi Urząd Wojewódzki w Poznaniu, parę poddano rutynowej kontroli stwierdzającej prawdziwość małżeństwa. Gdyby się okazało, że nie ma między nimi miłości, Hindus musiałby wrócić, skąd przyjechał, czyli do Pandżabu w Indiach. Procedura, jakkolwiek rutynowa, dla małżeństwa była jednak krępująca.

- Ktoś kręcił się koło domu i rozpytywał o nasze małżeństwo sąsiadów - mówi łamaną polszczyzną Mandar, który parę lat temu ożenił się z Polką Małgorzatą, a teraz stara się o zalegalizowanie pobytu w naszym kraju. - U nas w domu nikt się nie pojawił. Zostaliśmy za to wezwani do urzędu, gdzie musieliśmy odpowiedzieć na szereg dziwnych pytań. Każde z nas odpytywno osobno, a później porównywano odpowiedzi - opowiada Hindus.

O co pytano Mandara i jego żonę Małgorzatę? (Personalia na prośbę zainteresowanych zostały zmienione) - O to, czy mamy psa, czy kota, kto zmywa u nas w domu naczynia, jak wygląda nasze mieszkanie i kim jest moja teściowa - wylicza Mandar.

Urzędnicy, choć ostatecznie uwierzyli w miłość Mandara do żony, dopatrzyli się jednak błędu w odpowiedziach udzielonych przez Hindusa podczas rozmowy z nim. Zła odpowiedź na pytanie o wcześniejsze pobyty w Europie została zgłoszona przez urzędników do prokuratury, skąd trafiła do sądu. To ostatecznie może stać się podstawą do tego, iż Azjata będzie musiał wyjechać z Polski.
Hindus tłumaczy, że nie całkiem rozumiał zadawane mu pytania. Urzędnicy na to mówią, że powinien był przyjść z tłumaczem.

Odpowiadali na pytania o to, jak wygląda ich mieszkanie i kto zmywa naczynia

Prawnik Leonard Cyrson, który od lat zajmuje się sprawami cudzoziemców, uważa, że to do urzędników należało, aby zadbać o tłumacza dla obcokrajowca.

- Cudzoziemcom należy się wsparcie. Nie wynika to tylko z zachowania dobrych obyczajów, ale także z procedur - mówi mecenas Leonard Cyrson.

- Dopóki miałem odpowiadać na pytania, czy mamy kota albo psa, jakoś radziłem sobie językowo - opisuje wizytę w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu Mandar. - Jednak kiedy przyszła kolej na kwestie urzędowe, pogubiłem się - dodaje.

Kiedy pani Małgorzata leciała na wesele do Indii, nie wiedziała, jakie czekają problemy ją i jej męża. Mandara poznała, kiedy oboje pracowali we Włoszech. Po jakimś czasie postanowili się pobrać i zamieszkać w Polsce. - Teraz nie wiem, jaka czeka mnie przyszłość - wzdycha kobieta.

Dla urzędników sprawa jest jednoznaczna.
- Ponieważ cudzoziemiec rozumiał treść wszystkich początkowych pytań, wypowiadał się rzeczowo, zrozumiale i poprawnie językowo, dlatego pracownik urzędu kontynuował rozmowę - twierdzi Roman Łukawski z Urzędu Wojewódzkiego.

Z takim postawieniem sprawy zupełnie się nie zgadza adwokat Hindusa Wojciech Wyjatek.
- To, co przez urzędników zostało uznane zeznaniem nieprawdy, wynikało wyłącznie ze słabej znajomości języka. Co innego posługiwać się w domu językiem potocznym, a co innego rozumieć zawiłe urzędowe sformułowania - tłumaczy adwokat.

Mandar odpowiada przed poznańskim sądem o złożenie nieprawdziwych wyjaśnień w Urzędzie Wojewódzkim. W nim natomiast ugrzęzło postępowanie o legalizację pobytu Hindusa, który wciąż czeka na decyzję w swojej sprawie.

Cudzoziemiec ze strachu twierdzi, że zna język polski
Z prof. Romanem Wieruszewskim z Poznańskiego Centrum Praw Człowieka rozmawia Karolina Koziolek

Cudzoziemcy w polskich urzędach chyba nie mają łatwo?
Często spotykam się z sytuacją, kiedy cudzoziemcy zapewniają o swojej znajomości języka polskiego, szczególnie kiedy starają się o zalegalizowanie pobytu w Polsce. Na pytanie, czy mówią po polsku, wolą powiedzieć, że tak i że wszystko rozumieją. Myślą, że będzie to działało na ich korzyść. Niestety, przeważnie jest tak, że język znają bardzo słabo. Często boją się prosić o pomoc tłumacza, bo obawiają się, że to będzie źle wyglądało. Urzędnicy powinni zdawać sobie z tego sprawę i uzyskać absolutną pewność, że cudzoziemiec nie tylko ich rozumie w podstawowych kwestiach, ale także rozumie sytuację prawną, w której się znajduje.

Czy to znaczy, że urzędnik powinien dopytywać cudzoziemca, czy na pewno go rozumie?
Tak. W myśl idei Praw Człowieka w sytuacji, gdzie z góry wiadomo, że ktoś ma problem ze zrozumieniem naszego języka, urzędnik powinien ze szczególną uważnością potraktować takiego petenta i starać mu się pomóc. Takiej mentalności u nas jednak jeszcze nie ma.

Trudno jednak zwalać winę zawsze na urzędników.
Oczywiście, nie chciałbym generalizować. Z drugiej strony wiem jednak, że urzędnicy mają skłonność do mechanicznego stosowania prawa, nie biorąc pod uwagę, że to delikatne sprawy.

Mają problem w Wielkopolsce
To niejedyny cudzoziemiec, który ma problemy w poznańskim urzędzie.
Niedawno opisywaliśmy sprawę ukraińskiej rodziny z Opalenicy, która po ponad dwudziestu latach spędzonych w Polsce prawdopodobnie będzie musiała opuścić nasz kraj. Zdaniem urzędników powodem jest niewystarczający dochód rodziny. W tej chwili sytuacja rodziny nie jest jeszcze do końca przesądzona, sprawa jest w toku.
Kolejnym przykładem jest rodzina Ormian z Babiaka pod Koninem. To także rodzina, która mieszka w Polsce już od bardzo dawna. Przez jakiś czas otrzymywała zgodę na legalny pobyt w naszym kraju. W którymś momencie urząd odmówił jednak jego przedłużenia. Także tutaj powodem był niewystarczający dochód w rodzinie.
Kolejny głośny przykład pochodzi z Krakowa. Po tym jak mongolskiej rodzinie Batdavaa po jedenastu latach groziła deportacja, sprawą zainteresowali się politycy i obiecali pomóc w tej sprawie. Sprawa czeka na rozwiązanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hindus nie zrozumiał pytań, więc urzędnicy go deportują? - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski