Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nielba poległa w starciu z Bydgoszczą

Radosław Patroniak
W sobotnim meczu na stadionie w Wągrowcu nie brakowało pasjonujących pojedynków i kontrowersyjnych sytuacji
W sobotnim meczu na stadionie w Wągrowcu nie brakowało pasjonujących pojedynków i kontrowersyjnych sytuacji ARKADIUSZ DEMBIŃSKI
- Graliśmy przeciwko bardzo dobremu przeciwnikowi, który wie, o co gra. Trudno się jednak podnieść z kolan, jak się ma do czynienia z dwiema pomyłkami i arbitrem, który cały czas próbuje nas stawiać w szeregu - mówił po sobotnim meczu trener Nielby Krzysztof Knychała.

Sędzia Mariusz Jasina z Wrocławia nie bez powodu stał się bohaterem pomeczowej wypowiedzi szkoleniowca wągrowieckiej jedenastki. Najpierw podyktował bowiem karnego za faul Jacka Wosickiego na Benjaminie Imehu. Nigeryjczyk był na trzymetrowym spalonym, ale uszło to uwadze arbitra. Serial z kontrowersjami trwał jednak w najlepsze i to już pięć minut później. Skuteczny egezekutor karnego Wojciech Okińczyć zmusił najpierw do interwencji Wosickiego, a następnie Krzysztofa Gryszczyńskiego, który wybił piłkę ręką zza linii bramkowej. Początkowo sędzia podyktował drugą jedenastkę i pokazał czerwoną kartkę pomocnikowi Nielby. Po konsultacji z asystentem zmienił jednak decyzję. Uznał gola i anulował czerwony kartonik. Odrabianie strat stało się jeszcze bardziej uciążliwe, ale żółto-czarni ambitnie dążyli do wyrównania.

W pierwszej połowie najlepszej okazji nie wykorzystał Rafał Leśniewski. W drugiej inicjatywa należała do gospodarzy, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Nawet wejście trzeciego napastnika Dragana Jakovljevicia nie zmieniło obrazu gry. Na osłodę do siatki trafił w ostatniej akcji meczu Adrian Pietrowski i tym samym zaliczył swoje 11. trafienie w sezonie.

- Szykowaliśmy się na ten mecz, bo nasza dewiza jest jedna - wygrywać. Obojętnie czy przyjedzie do nas Olimpia Grudziądz, czy Zawisza Bydgoszcz, czy też Śląsk Wrocław. Grę swojego zespołu, mimo porażki, oceniam bardzo wysoko. Niestety kardynalny błąd sędziego przy stracie pierwszej bramki ustawił spotkanie. Potem arbiter nie wiedział, czy pokazać kartkę, a jak już, to jakiego koloru i czy padła bramka, czy też nie. Trudno się było w tym wszystkim połapać - dodał Knychała. Nie miał wątpliwości, że jego drużyna zasłużyła na jakąś zdobycz punktową. - Zawisza to jeden z najlepszych zespołów w II lidze. Staraliśmy się stworzyć jak najlepsze widowisko i dorównać rywalowi. Przy odrobinie szczęścia i cwaniactwa mogliśmy pokusić się o inny wynik - zakończył trener Nielby.

Jak można było przypuszczać, znacznie mniej czasu pracy arbitra poświęcił szkoleniowiec Zawiszy Adam Topolski. - Nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy grać o trzy punkty. Postawiliśmy na otwartą grę. Tak się ułożyło, że wyszliśmy na prowadzenie po karnym. Przy dwubramkowym prowadzeniu mieliśmy kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Piłkarze Nielby nie poddawali się i ambitnie walczyli do końca. Słabszy dzień miał bramkarz Andrzej Witan, któremu brakowało pewności przy dośrodkowaniach. Jestem zadowolony ze zwycięstwa. Te punkty przybliżają nas do celu, którym jest awans do I ligi - podkreślił Topolski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski