Dopiero po chwili ludzie zorientowali się, że wybuchł pożar. Część z nich rzuciła się w stronę budynku, pracownicy palmiarni próbowali gasić coraz wyższe płomienie. Stare jałowce płonęły jednak jak zapałki. Sztuczne ognie, które miały być największą atrakcją obchodów 100-lecia palmiarni, omal nie stały się początkiem jej końca.
Gaśnice nie ugasiły pożaru. Okazały się bezużyteczne. Płomienie przeskoczyły na rośliny znajdujące się nad wejściem głównym do pawilonów. Z ogniem poradzili sobie dopiero strażacy. Lali strumienie wody na jałowce, pilnowali szklarni, dogaszali rośliny nad wejściem.
Poznaniacy reagowali różnie. Gdy nad jałowcami snuł się gęsty dym, jeden z przyglądających się zajściu mężczyzn... zaintonował smutno "Sto lat". - Panie i panowie! Zaśpiewajmy naszej palmiarni - namawiał. Kilka osób podchwyciło, ale nie na długo. - Tam była moja kryjówka - martwiła się z kolei dziewczynka z Łazarza.
Co było przyczyną pożaru?
- Prawdopodobnie jałowce zapaliły się od iskier czy fragmentów fajerwerków. Jałowce wydzielają olejki eteryczne, nastąpił więc samozapłon - tłumaczy Marek Krzyżaniak. Zastępca dyrektora palmiarni był zszokowany rozwojem wydarzeń. Jak przyznał, jeżeli czegoś obawiali się pracownicy palmiarni w związku z fajerwerkami, to uszkodzenia szyb w szklarniach. - Im wyższa temperatura, tym więcej z jałowca wydziela się olejków. Gaśnice nie mogły sobie z tym poradzić. Szkoda roślin, bo tak dorodnych, starych okazów do parku już się nie kupi - mówi zrezygnowany.
- Kolekcja samej palmiarni nie została naruszona. Straty ograniczyły się do jałowców. Ile wyniosą? Jeszcze nie wiemy. Powołany zostanie rzeczoznawca, będziemy domagać się od firmy pirotechnicznej odszkodowania - mówi Borys Fromberg z Urzędu Miasta Poznania. Jego zdaniem pokaz był dobrze przygotowany: - To był pogodny dzień, więc niestety rośliny były suche. Palmiarnia była dobrze przygotowana, gaśnice były pod ręką.
RELACJONOWALIŚMY CO SIĘ DZIEJE
Sęk w tym, że gaśnice okazały się nieskuteczne. - Pożar przerósł ich możliwości - ocenia krótko Piotr Freitag z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Poznaniu.
Strażacy przez całą noc pilnowali, by ogień się nie odrodził. Jak mówi P. Freitag, akcja przebiegła sprawnie. Problemy sprawiali jedynie ludzie, którzy stali na drogach dojazdowych - fotografowali i nagrywali pożar, stojąc na wąskich alejkach mimo nakazów mundurowych.
Czy o właściwościach jałowca rosnącego przy szklarni informowano firmę pirotechniczną, która odpowiadała za pokaz?
- Nie. To firma wyspecjalizowana w organizowaniu takich imprez. Robiła rozpoznanie, spodziewaliśmy się, że wzięła pod uwagę wszelkie możliwości - mówi M. Krzyżaniak.
Przedstawiciel firmy, która organizowała pokaz, nie chciał z nami rozmawiać.
Czy można było uniknąć pożaru? Zapewne tak. Ale ani Marek Krzyżaniak, ani pracownicy Urzędu Miasta i strażacy nie chcą wskazywać winnych.
Dlaczego palmiarnia nie powiadomiła, że przed szklarniami rosną "łatwopalne" rośliny?
Czy firma pirotechniczna, która wzięła pieniądze za pokaz (ile dokładnie - tego palmiarnia nie chce zdradzić, informuje tylko, że "suma była spora") dokładnie zbadała zagrożenia?
W końcu, rzecz kluczowa - dlaczego w parku podczas pokazu fajerwerków nie było strażaków, a tylko policja?
Na razie pytań jest więcej niż odpowiedzi.
Nie jest wykluczone, że w sprawie zostanie wszczęte dochodzenie.
Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera
Popsuli święto
Marek Krzyżaniak, zastępca dyrektora palmiarni, jest zszokowany tym, że podczas pokazu fajerwerków doszło do pożaru, który mógł skończyć się fatalnie dla szklarni i tragicznie dla widzów.
Ja jestem zszokowany zupełnie czymś innym: kompletnym brakiem wyobraźni dyrektora Krzyżaniaka i pracowników świętującej 100-lecie Palmiarni Poznańskiej oraz Urzędu Miasta.
Nikt z nich nie zwrócił uwagi firmie pirotechnicznej na to, że jałowce są szczególnie podatne na ogień. Uznali, że pracownicy firmy... powinni zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Co gorsza, nikt z palmiarni ani z miasta nie zadbał o to, żeby pokaz (w takim miejscu!) zabezpieczali strażacy.
Panowie - prawda jest taka, że sami popsuliście sobie i ludziom to święto.
Michał Kopiński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?