Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwiazda zwyczajna to gwiazda nudna

Jacek Sobczyński
Przyzwyczajeni do codziennego kieratu odpalamy plotkarskie strony internetowe tylko po to, żeby bezczelnie nakarmić się skandalikami ze świata tabloidowych celebrytów. Im gorzej wiedzie im się w życiu, tym większa jest nasza satysfakcja. Ha, gamoniu, masz pieniądze, jesteś sławny, a i tak staczasz się na dno.

- Cała Anglia nie czeka już na jego nową płytę, ale na jego śmierć - tak przed laty o Peterze Dohertym, znanym z narkotykowych ekscesów frontmanie zespołu The Libertines pisała brytyjska prasa. To świetnie obrazuje, jak okrutne jest podejście przeciętnego zjadacza newsów do celebrytów. W końcu "trup najlepiej ożywia strony", jak zwykło mawiać się w mediach. Jeśli nie trup, to przynajmniej dryfowanie w jego stronę. Z okazji świąt przypominamy tych, którzy boleśnie spadli ze szczebla normalności prosto w otchłań zła. Ale nie tylko - są także show-businessowi synowie marnotrawni, którzy przeprosili za grzechy i publicznie powiesili sobie na szyjach tabliczki
"jesteśmy znów dobrzy". A przynajmniej chcą za takich uchodzić.

Gdy dziecko kończy roczek, zwykle może pochwalić się umiejętnością uśmiechania się i wyrzucania z siebie pojedynczych sylab. Tymczasem roczna Drew Barrymore miała już na koncie pierwszą rolę, udział w reklamie karmy dla psów. W wieku 7 lat znali ją widzowie na całej planecie i nie tylko - w końcu jej filmowy przyjaciel, E.T. pochodził z kosmosu. Niestety w życiu prywatnym oszołomionej sukcesami dziewczynce przyjaciół najwyraźniej zabrakło. Już jako 10-latka popadła w alkoholizm i uzależnienie od marihuany, trzy lata później w jej wyniszczającym menu pojawiła się kokaina.

Przypominająca wrak nastolatki Barrymore bezskutecznie usiłowała popełnić samobójstwo. Autoterapią okazało się dla niej pisanie książki, i tak mając 15 lat aktorka mogła poszczycić się "Little Girl Lost", pierwszą literacką pozycją w swoim dorobku. Rozgłos wokół książki spowodował wzrost zainteresowania Drew wśród producentów filmowych. W ciągu kilku miesięcy role nagle posypały się jak z rękawa. Dziś 36-letnią Drew Barrymore wszyscy kojarzą jako jedną z sympatyczniejszych gwiazd Hollywood. Choć aktorką nie jest wybitną, świetnie spełnia się w kinie, stając czasem po drugiej stronie kamery. To ona miała wyreżyserować "Zaćmienie", trzecią część przygodowej sagi "Zmierzch".

Dla Barrymore amerykański sen zmienił się w koszmar, tymczasem Krzysztof Krawczyk podczas swojego pobytu w Stanach nie był w stanie nawet go zaznać. Właśnie dlatego w jego życiu pojawiły się alkohol i narkotyki. "W Chicago miałem takiego lekarza, który wypisywał mi specyfiki na wszystko, bo sam przyjmował wszystko. Miałem stale przy sobie pół worka różnych proszków" - opowiadał w 1998 roku "Machinie" Krawczyk. Frustrację artysty rodził brak stałej pracy i śpiewanie w prowincjonalnych klubach dla niewielkiej widowni. I nagle stał się wielkanocny cud, choć Krawczyk woli nazywać go przeznaczeniem. "Była Wielkanoc, wszedłem w Chicago do kościoła św. Jacka z tradycyjną święconką, żując gumę. Wyszedłem zamyślony, przejęty. To nie było wyedukowane, nie nadeszło w następstwie jakiegoś wydarzenia" - uważa Krzysztof Krawczyk. Z kolei dla Roberta "Litzy" Friedricha, eks-gitarzysty Acid Drinkers przełom duchowy wiązał się z poważną operacją serca. Choć... nie do końca. "Bardzo często dziennikarze namawiają mnie, żebym powiedział, że przed operacją byłem złym człowiekiem, piłem wódkę i nie dbałem o rodzinę, a teraz piję wodę święconą, jestem dobrym mężem i ojcem. Tymczasem jeszcze w latach 80., gdy grałem w zespole Turbo, przygotowywałem się do bierzmowania, przyjmowałem sakrament małżeństwa. Byłem w Kościele, choć nie miałem żadnego przygotowania, by żyć jego życiem" - mówił w wywiadzie dla "Gali" lider Arki Noego.
Nie tylko polskim artystom Bóg potrafi stanąć w życiu przed wykonywanym zawodem. Już w latach 70. słynny piosenkarz Cat Stevens przeszedł na islam i zawiesił mikrofon na kołku, by dopiero w 2005 roku (już jako Yusuf Islam) wydać opowiadający o podstawach swojej religii album "The life of the last prophet". Kanadyjski bard Leonard Cohen w latach 90. przebywał w buddyjskim Centrum Zen co - jak twierdzi piosenkarz - zrobiło z niego innego człowieka. Na pewno klasztor nieco przestawił mu dotychczasowy tryb życia - niestroniący we wcześniejszych latach swojej kariery od narkotyków artysta wstawał codziennie o 2.30 w nocy, medytował i przygotowywał posiłki dla swojego mistrza. Ale już taki Little Richard długi czas z powodzeniem działał i jako sceniczna, obdarzona krzykliwym głosem gwiazda i... pastor.

Być może trudno w to uwierzyć, ale także gwiazdy filmów dla dorosłych doznają duchowej przemiany i schodzą ze ścieżki różowych produkcji wprost w ramiona Chrystusa. Ot, choćby taka Melissa Scott, w latach 80. i 90. świetnie znana amatorom "świerszczyków" jako Barbie Bridges. Któregoś dnia aktorka trafiła na kameralne spotkanie po jednej z niedzielnych mszy. Tam zaczepił ją pastor Eugene Scott, który zapytał Melissę o jej hobby. "Zbieranie znaczków pocztowych" - miała odpalić mu aktorka. "O, to takie samo jak moje!" - ucieszył się pastor i zaprosił ją na kawę. Ta przerodziła się w związek, małżeństwo i ucieczkę Melissy - Barbie z branży porno. Przy mężu kobieta zdobyła święcenia i sama została pastorem. W 2005 roku, po śmierci Eugene'a Melissa Scott została teleewangelistką. Teraz ci, którzy przed laty ogladali ją w filmach takich jak "Obrazkowe uwiedzenie" mogą włączyć telewizor i posłuchać, jak nawrócona gwiazda porno zachęca do wiary w Boga.

Kościół przygarnął także Lindę Lovelace, gwiazdę kultowego "Głębokiego gardła", pierwszego filmu pornograficznego, dystrybuowanego w amerykańskich kinach. Już nawrócona Lovelace założyła stowarzyszenie do... walki z pornografią. Oczywiście, diametralnie zmieniła przy tym swój stosunek do dawnych ról. "Głębokie gardło" było dla mnie jak gwałt, jakby ktoś przystawiał mi pistolet do głowy" - grzmiała w wywiadach Lovelace.

Z kolei niejaka Sophia Lynn po zawieszeniu kariery w świecie pornografii została sekretarką w kościele w Sioux Falls, stan Dakota. Ciekawe, czy dzięki temu miejscowa ludność zaczęła gorliwiej odwiedzać tamtejszy dom Boży?
Podobno jest żarliwym katolikiem. Ciekawe, zwłaszcza że media dość słusznie przylepiły mu metkę najczarniejszej owcy Hollywood. A przecież do pewnego czasu kariera Mela Gibsona rozwijała się tak harmonijnie. Zagrał w dziesiątkach kasowych przebojów, zdominował w 1996 roku oscarową ceremonię filmem "Waleczne serce", nakręcił też "Pasję" - hiperrealis-tyczny obraz kaźni Chrystusa w drodze na Golgotę. Ale wystarczyła jedna przejażdżka samochodem po kilku głębszych, by lukrowany obraz Mela Gibsona uległ potężnemu zaciemnieniu. "P....oleni Żydzi, to przez nich wybuchają wszystkie wojny na świecie" - miał wrzasnąć do policjanta, który zatrzymał go do kontroli. Dla brukowców i ich czytelników ta krótka pogawędka wystarczyła, by zmienić zdanie o tym jednym z najpopularniejszych aktorów na świecie. A to dopiero początek powolnego upad-ku gwiazdy...

W ubiegłym roku światło dzienne ujrzały kolejne szokujące fakty. Okazało się, że Mel Gibson znęcał się nad swoją partnerką Oksaną Grigorjewą. Krewki artysta miał wybić jej zęby, wyzywać...

Po medialnych rewelacjach z udziałem Mela Gibsona, mająca żydowskie korzenie Winona Ryder przypomniała sobie, że kilkanaście lat wcześniej, na jednym z hollywoodzkich rautów podchmielony aktor nazwał ją "podpałką do pieca". Tymczasem w ubiegłym roku światło dzienne ujrzały kolejne szokujące fakty. Okazało się, że Gibson znęcał się nad swoją partnerką Oksaną Grigorjewą. Artysta miał wybić jej zęby, przystawiać pistolet do głowy, wyzywać, oraz - w co trudno uwierzyć - rzucać ich dzieckiem o stół. "Jesteś podróbą człowieka, możesz się powiesić" - wrzeszczał do matki swojego dziecka przez telefon Gibson, sugerując przy tym, że zakopie ją żywcem.

Na szczęście zapomniał, że telefon Grigorjewej posiada funkcję nagrywania. W ten sposób wpadł w zawodowy dołek, z którego raczej już nie wyjdzie. Na efekty skandali nie trzeba było długo czekać - producenci wchodzącej w czerwcu do kin drugiej części komedii "Kac Vegas" wycięli wszystkie sceny z udziałem Gibsona. Tymczasem oliwy do ognia dolał ojciec aktora, 92-letni pisarz Hutton Gibson. "Kościół nie chce uznać homoseksualizmu, bo połowa z nich to geje. Jestem przekonany, że każdy katolicki papież był gejem! Potrzeba nam powrotu do korzeni i temu służył kościół mojego syna" - mówił w radiowym wywiadzie Hutton Gibson. Kościół syna? Tak, tak - krewki Mel swego czasu założył w Hollywood parafię, która po aferze z Oksaną Grigorjewą została rozwiązana.

Do rynsztoka staczają się także ci, którzy może nie uchodzili za gorliwych chrześcijan, ale przynajmniej cieszyli się dobrą reputacją. Do czasu. O George'u Michaelu od lat mówi się niekoniecznie w kontekście jego nowych utworów, ale skandali - najpierw z kilkakrotnym napastowaniem mężczyzn w publicznych toaletach, później z powodu spowodowania wypadku pod wpływem narkotyków. Wypada jednak dodać, że jeśli w przerwach od wzbudzania sensacji byłemu wokaliście Wham! uda się nagrać nowy singiel, ten z miejsca staje się przebojem.
Nieco gorzej z tym wiedzie się R. Kelly'emu. Odkąd w 2002 roku opinię publiczną zaszokowały sekstaśmy z udziałem tego cenionego, soulowego wokalisty i producenta oraz 13-letniej dziewczynki, Kelly'emu o wiele trudniej przedostać się ze swoimi nagraniami na szczyty list przebojów. A przecież to on w latach 90. śpiewał słynny utwór "I Believe I Can Fly". Po aferze z molestowaniem nastolatki nawet ta piosenka jest puszczana przez radiowych didżejów rzadziej.

I jeszcze niezbyt radzący sobie ze sławą Chris Brown, amerykański piosenkarz r'n'b, który ujście swoich nerwów znajdował w tłuczeniu ukochanej dziewczyny Rihanny. Nieskalany image Browna spłonął wraz z jego płytami, które kolektywnie palili fani jego pobitej dziewczyny. Wypada dodać, że, jakkolwiek by to nie brzmiało, Brown i tak nie skończył źle. Jego kolega po fachu, ceniony raper Gucci Mane pod wpływem sławy popadł w obłęd i z niewiadomych przyczyn wytatuował sobie na policzku wielkiego loda w waflu, natomiast nieco zapomniany już wokalista hip-hopowy Houston czytając Biblię, wydłubał sobie oko. Jak stwierdził, chciał być przez to bliżej Boga...

A co, jeśli upadłej gwieździe nie pomoże nawet Kościół? Wówczas może wygrzebać się z tarapatów tylko dzięki silnej woli. Świetnym przykładem może być Robert Downey jr, naczelny ćpun lat 90. w Hollywood.
Zaczął świetnie - w 1992 roku był nominowany do Oscara za rolę w "Chaplinie" Richarda Attenborough. Ale później życiem Downeya zawładnęły narkotyki, pogłębiające jego skrywaną od lat psychozę maniakalną. Któregoś dnia kalifornijska policja zatrzymała go, gdy nago pędził przez Los Angeles samochodem, wyrzucając przez okno wyimaginowane szczury. Dopiero na początku XXI wieku Downey jr wziął się w garść, a dziś jest jednym z najbardziej lubianych aktorów Fabryki Snów. "Kocham czytać o dramatach gwiazd w tabloidach. Choć może niekoniecznie o swoich" - wypalił w rozmowie z "To i Owo" Robert Downey jr.

Natomiast brytyjski piosenkarz Robbie Williams antidotum od alkoholowych imprez odnalazł w kosmosie. Zamieszkały w Stanach muzyk, regularnie jeździ z profesjonalnym sprzętem do opustoszałych kanionów i wpatruje się w niebo w poszukiwaniu statków kosmicznych. W tym szaleństwie jest metoda.

Czytając ten tekst nietrudno postukać się w czoło, ale w końcu gwiazdy to też tylko ludzie i nic dziwnego, że zdarza im się schodzić na manowce. Ciekawe tylko, jak porządni są ci, którzy karmią się niechrześcijańskimi skandalami celebrytów na co dzień. Jak to było? "Widzisz drzazgę w oku bliźniego swego...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski