Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek z kilkoma życiorysami

Redakcja
Po Alojzym Ronerze pozostał tylko jeden ślad - wyciąg z zeznań złożonych w śledztwie prowadzonym przez Urząd Bezpieczeństwa
Po Alojzym Ronerze pozostał tylko jeden ślad - wyciąg z zeznań złożonych w śledztwie prowadzonym przez Urząd Bezpieczeństwa Archiwum IPN
Pracował dla podziemia i wywiadu III Rzeszy, był folksdojczem i ratował ludzi z gestapo. Może był bohaterem, zginął jak zdrajca - niezwykłą historię Alojzego Ronera przedstawia Krzysztof M. Kaźmierczak

Cała historia jego życia mieści się między stronami 260 a 268 akt śledztwa, prowadzonego po wojnie przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa przeciwko żołnierzom podziemnego wywiadu Armii Krajowej o kryptonimie "Lombard". To historia bez happy endu i bez wyjaśnienia, chociaż mogłaby posłużyć jako scenariusz filmu szpiegowskiego.

STRONA GŁÓWNA GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO

Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera

Alojzy Roner, urodzony 4 maja 1900 roku, syn Karola i Eufrozyny, z zawodu nauczyciel, żonaty, wyznania rzymskokatolickiego. Stracony 2 grudnia 1946 roku. To jedyne informacje na jego temat, które nie budzą wątpliwości. Wszystko pozostałe jest zagadką. Wiadomo, że bezpieka traktowała go jako członka elitarnej komórki wywiadowczej AK, a zarazem jako konfidenta gestapo. Był bohaterem czy zdrajcą? Czy wykonany na nim wyrok śmierci był zbrodnią stalinowską, czy dopełnieniem brutalnej wojennej sprawiedliwości? Przez kilkanaście miesięcy próbowałem uzyskać odpowiedzi na te pytania. Szukałem informacji o Ronerze w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, Archiwum Państwowym, na moją prośbę sprawdzano nawet w izraelskim instytucie Yad Vashem. Bez skutku. Mimo wielu starań nie wykroczyłem poza dziewięć pożółkłych stron.

Wywiadowca czy konfident
Strona pierwsza. Formularz o nazwie "Arkusz informacyjny, dossier na podejrzanych o przestępstwa przeciwko państwu". Wypełnione tylko nieliczne rubryki. "Nazwa jednostki zakładającej dossier: Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Pseudonimy, przezwiska organizacyjne: Kurt, L-137".

Strona druga niewypełniona. Strona trzecia - "Arkusz kronikarski". Częściowo zapisana tylko rubryka "działalność i wydarzenia". Krótkie zdanie wystukane na maszynie do pisania: kierownik sieci w siatce wywiadowczej kryptonim "Lombard". Pod nim ręczny dopisek: "W okupacji był konfidentem gestapo i denuncjował Niemcom szereg osób polskiego pochodzenia, które prowadziły działalność konspiracyjną. Za powyższe został na nim w dniu 2 grudnia 1946 wykonany wyrok kary śmierci".

Który z zapisów odpowiada prawdzie? A może prawdziwe są oba? Tej wątpliwości nie wyjaśniają kolejne strony, pochodzącego sprzed 65 lat dossier - fragmenty z zeznań złożonych 10 września 1945 roku.

"Kurt" i "Alois"
Nie wiadomo, skąd pochodził. Przed wojną był prawdopodobnie polskim oficerem, podczas okupacji został nauczycielem niemieckiego. Przemieszczał się między Wielkopolską, Pomorzem i Generalną Gubernią. We wrześniu 1942 roku otrzymał obywatelstwo niemieckie III grupy, a pół roku później II grupę. Kilka miesięcy później przez znajomą z Bydgoszczy nawiązał kontakt z polskim wywiadem.
Przewoził odtąd materiały do Zenona Ja-nickiego, lekarza z Warszawy. Przez niego skontaktował się z pracującym dla podziemia Brunonem Kąkolem ze szkoły strażackiej na Żoliborzu. Informacje uzyskiwał m.in. od znajomego nauczyciela o nazwisku Pollak, który osobiście znał Alberta Forstera, namiestnika Prus Zachodnich. Od niego miał dowiedzieć się m.in. o bazie broni rakietowej w Peene-münde oraz o dokładnym miejscu pobytu Hitlera.

W sierpniu 1943 roku Ronerem zainteresował się wywiad niemiecki. Stało się to po tym, gdy polecono mu przetłumaczyć dokumentację nakrytej przez Niemców komórki podziemia. "Przez szwagra mego Kurlanda powiadomiłem osoby mające styczność z osobami, które przez tłumaczenie poznałem, by zniknęły" - zeznał.

Kapitan Skriere z wywiadu III Rzeszy chciał, by Roner nawiązał kontakt z polskim podziemiem. Nauczyciel podjął się tego zadania, nie zaprzestając współpracy z AK. Niemiec chciał dezinformować polski wywiad przez przekazywanie spreparowanych, fałszywych informacji. Roner przystał na to, ale prowadził podwójną grę. Nie przekazywał AK informacji od Skriere lub je zmieniał. "Meldunki dla wywiadu polskiego podpisywałem pseudonimem Kurt, a u Niemców miałem pseudonim Alois" - przyznał Roner.

Cały czas woził informacje do Warszawy, przekazywał też podziemiu wiadomości, uzyskiwane w rozmowach z kpt. Skriere. Jego szef w AK miał pseudonim "Janek".

Z pomocą niemieckiego oficera

Wykorzystując znajomość ze Skriere, nauczyciel miał udzielać pomocy zagrożonym osobom. Pomógł uniknąć aresztowania Żydówce Helenie Koźlak (z d. Leyzer), wydobył z obozu pracy pod Lesznem Antoniego Lipiankę i Ignacego Stachiewicza, pomógł w zwolnieniu z robót Roberta Rogowskiego, rybaka z Linówka oraz w uwolnieniu z Wehrmachtu Roberta Rogozińskiego. Aby przekonać oficera, Roner tłumaczył, że osoby, o których zwolnienie się stara, mogą być przydatne do nawiązania dalszych kontaktów z podziemiem.

W czerwcu 1944 roku "Kurt" na zlecenie "Janka", przekupując niemieckich policjantów, przewiózł przez granicę Kąkola. Trzy miesiące później Niemcy aresztowali Janickiego i Kąkola (według Ronera byli oni nieostrożni), śledztwem objęty został także obciążony ich zeznaniami nauczyciel. I tym razem pomogła mu znajomość z kpt. Skriere. Uwolniono go, ale został pozbawiony II grupy narodowościowej.

Z zachowanego zeznania wynika, że Kąkol i Janicki przeżyli okupację. Roner po uwolnieniu dostał od niemieckiego oficera zadanie nawiązania kontaktów z dywersantami rosyjskimi w Borach Tucholskich. Krążył w tym rejonie przez kilka miesięcy, zdobywając informacje o kolejnych próbach z bronią rakietową i zajmując się handlem. W końcu podpadł policji niemieckiej, która podejrzewała go, że jest rosyjskim szpiegiem.

W styczniu 1945 r. wyjechał do Berlina po tym, jak kpt. Skriere uprzedził go, że władze niemieckie planują aresztowania byłych polskich oficerów. Wrócił do Polski w czer-wcu. 26 lipca 1945 roku Alojzy Roner z nieznanych powodów zgłosił się do UB. "Jedynym moim pragnieniem jest całą duszą oddać się Polsce demokratycznej" - to ostatnie zdanie z wypisu z zeznań "Kurta".

Folksdojcze w służbie podziemia

W dokumentach sprawy przeciwko "Lombardowi" nie ma śladu po tym, że "Kurt" denuncjował Polaków, co miało być powodem jego skazania. Nie wiadomo, czy oskarżenie go o takie czyny zostało bezsprzecznie udowodnione, czy też uznano go za zdrajcę tylko dlatego, że miał związki z niemieckim wywiadem oraz II grupę narodowości niemieckiej.

Fakt, że Roner był na volksliście, nie przesądza o tym, że był on zdrajcą. Niemniej w ok-resie powojennym posiadanie przez Polaków niemieckiej grupy narodowościowej było traktowane przez władze komunistyczne jako forma kolaboracji z okupantem. W rzeczywistości nie było to z tym równoznaczne. Szczególnie, że na terenach włączonych w granice administracyjne III Rzeszy (do której zaliczano Wielkopolskę, Pomorze oraz Śląsk) wpisanie na volkslistę było wymuszane represjami i odbywało się na wielką skalę. AK często korzystała z pomocy osób z niemiecką grupą narodowościową. Folksdojczy nie brakowało wśród członków "Lombardu".

Większość wydanych po wojnie wyroków śmierci jest dobrze udokumentowana. W tym przypadku nie zachowały się akta śledztwa i procesu, w którym zapadł najwyższy wymiar kary, nie ma też dokumentacji więziennej. Szanse na to, by historia życia Alojzego Rone-ra wykroczyła poza dziewięć pożółkłych kartek są nikłe…
Krzysztof M. Kaźmierczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski