Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjantka ranna w wypadku. Policja zrzuca winę na kierowcę?

Marcin Idczak
Wypadek w którym ucierpiała policjantka.
Wypadek w którym ucierpiała policjantka. straż pożarna/JRG4
Zagadkowe okoliczności wypadku, w którym ranna została umundurowana policjantka. W aktach funkcjonariusze zapisali, że poszkodowaną jest piesza, która stała przy jezdni.

Kto jest winien spowodowania wypadku, w którym została ranna policjantka? Funkcjonariusze czy kierowca jednego z pojazdów?

Po meczu Lecha, 6 marca, ruchem u zbiegu ulic Polska i Bułgarska w Poznaniu kierował policjant. Towarzyszyła mu koleżanka w mundurze. Doszło do wypadku, w którym ucierpiała funkcjonariuszka.

– Jechałam aleją Polską i chciałam skręcić w lewo w Bukowską – wspomina Paulina Zych, która ma odpowiadać za spowodowanie wypadku. Było około godziny 23, padało. Na środku skrzyżowania stał policjant. – Gdy dojechałam, wskazał, że mam się zatrzymać, co też zrobiłam – mówi P. Zych.

Dodaje, że obok przy przejściu dla pieszych stała policjantka. – Gdy jej kolega ze skrzyżowania dawał sygnał, przepuszczała pieszych przez przejście – wyjaśnia kobieta.

Mówi, że uchyliła okno, by w razie czego lepiej słyszeć polecenia funkcjonariusza. – W pewnym momencie kazał mi podjechać, co też zrobiłam i nagle wpadło na mnie auto, które dojeżdżało od strony stadionu – twierdzi kobieta.

Impet uderzenia był tak duży, że jej samochód zaczął robić kółka na jezdni i wpadł w stojącą na pasie rozdziału policjantkę. Ta trafiła do szpitala. Dostała zwolnienie na ponad 7 dni, co oznacza, że sprawą zajmie się sąd. Uczestniczka wypadku wyjaśnia, że odwiedziła ranną w szpitalu. Ta miała wówczas przyznać, że nie miała uprawnień do kierowania ruchem.

Zupełnie inaczej sprawę przedstawia Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki, który był na miejscu już po wypadku. Potwierdza, że funkcjonariuszka nie miała uprawnień do kierowania ruchem, ale...

– Ona tam tylko stała i przypatrywała się, jak to robi jej starszy kolega – wyjaśnia Józef Klimczewski, który dodaje, że zdarzenie zostało nagrane na monitoringu. – Dla mnie sprawa jest jasna, a o ewentualnej winie zadecyduje sąd – stwierdza naczelnik drogówki.

Według Pauliny Zych, która obejrzała nagranie, widać na nim, jak dojeżdża do skrzyżowania, a potem jak wysiada z auta po wypadku. Kamera była obrotowa i nie uchwyciła całego zdarzenia.

Dotarliśmy do osoby, która mówi, że w momencie gdy policjantka została ranna, dojeżdżała do skrzyżowania.
– Widać było, że policjant nie radził sobie – mówi świadek. – Dlatego kierowcy się gubili podczas przejazdu przez skrzyżowanie. Spostrzegłem, jak kobieta dojeżdżała do krzyżówki i na znak funkcjonariusza zatrzymała się we wskazanym przez niego miejscu. Później stał on w taki sposób, że mogło to sugerować, iż kobieta ma dalej jechać – wspomina.

Samego momentu uderzenia nie widział, ale później ze wszystkich stron zaczęły się zjeżdżać radiowozy na sygnale.
– Tyle policji naraz mogło sugerować, że coś się stało policjantce. Widziałem ją wcześniej, jak przepuszczała ludzi przez przejście dla pieszych – dodaje.

Według niego przybyli na miejsce wzajemnie przeszkadzali sobie w niesieniu pomocy. Jeden z radiowóz miał nawet wjechać w słupek stojący przy drodze.

O dziwo w policyjnych aktach nie ma już mowy o tym, że ranną była policjantka. Jest za to zapis o tym, że potrącona została... piesza, która stała na pasie rozdziału (jezdni – red.).

Na miejscu zdarzenia byli także strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 4. Później sporządzili notatkę, którą można znaleźć na ich stronie. Napisali: ''Niestety, w wyniku tego zdarzenia cztery osoby zostały poszkodowane, w tym potrącona przez jedno z aut funkcjonariusz policji, która kierowała ruchem na skrzyżowaniu''. Życzą jej także szybkiego powrotu do zdrowia i do służby.

Według Józefa Klimczewskiego do kierowania ruchem na wspomnianym skrzyżowaniu wystarczy tylko jeden policjant.

– Od razu uznano, że to ja jestem winna. Nie sprawdzono nawet, czy kierowca, który uderzył w bok mojego auta, jechał z dozwoloną prędkością – twierdzi Paulina Zych.

Według Klimczewskiego kobieta przyznała się do winy. – Ależ skąd! To moje auto uderzyło w funkcjonariuszkę, ale moim zdaniem to nie ja spowodowałem wypadek – stwierdza kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski