Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka. Polskie kluby pokutują za błędy z przeszłości

Rafał Bajko
Piotr Ignatowicz (pierwszy z prawej) po raz pierwszy samodzielnie poprowadzi klub w Tauron Basket Lidze
Piotr Ignatowicz (pierwszy z prawej) po raz pierwszy samodzielnie poprowadzi klub w Tauron Basket Lidze Piotr Ignatowicz - facebook.com
Rozmowa z Piotrem Ignatowiczem, trenerem PGE Turowa Zgorzelec, m.in. o budowie zespołu na nowy sezon czy zawodowym wyjeździe do Belgradu.

Przez dwa lata pracował Pan w Zgorzelcu jako asystent pierwszego szkoleniowca. Teraz przy-szła pora na samodzielne prowadzenie zespołu. Ma Pan w związku z tym jakieś obawy?

Nie boję się. Na pewno jest to dla mnie wyzwanie i czuję swego rodzaju adrenalinę. Dla mnie to spora szansa na rozwój w pracy trenerskiej, ale chcę też udowodnić działaczom klubu, że podjęli słuszną decyzję, powierzając prowadzenie drużyny właśnie mnie.

Nie jest tajemnicą, że w nowych rozgrywkach PGE Turów będzie dysponował niższym budżetem. Jaki jest w takim razie plan, aby ten fakt nie odbił się znacząco na jakości zespołu?

Klub zakończył trzyletnią współpracę z trenerem Miodragiem Rajkoviciem i trzeba powiedzieć, że był to okres niezwykle udany. PGE Turów grał w tym czasie w Eurolidze, sięgał po najwyższe laury w naszej lidze, jednym słowem był na topie. W nowym sezonie nie będziemy dysponować aż tak silnym składem ze względów, o których pan wcześniej wspomniał. Sądzę jednak, że jeśli chodzi o grupę polskich graczy, to nasz zespół już teraz nie odbiega poziomem od innych klubów Tauron Basket Ligi. Tacy gracze, jak Filip Dylewicz, Michał Chyliński, Mateusz Kostrzewski czy Jakub Karolak będą stanowić solidny trzon drużyny.

Wspomniał Pan o Dylewiczu i Chylińskim. Jeszcze niedawno nie było do końca wiadomo, czy mimo ważnych umów z klubem, zostaną oni w Zgorzelcu. Rozumiem, że wszystko jest już w tej sprawie rozstrzygnięte?

Jeśli chodzi o Filipa Dylewicza, to na 99 proc. u nas zostanie. Czekamy jeszcze na decyzję Michała (Chylińskiego - przyp. RB), ale jestem w tej kwestii optymistą.

Na rynku transferowym trwa w tej chwili walka o polskich graczy. Środowisko koszykarskie aż huczy, że oczekiwania finansowe niektórzych z nich są absurdalne. Czyżby przepis o przebywaniu na boisku minimum dwóch Polaków przez cały mecz odbijał się teraz rykoszetem?

Zgadzam się z panem, że jest to duży problem. W Polsce nie ma aż tylu dobrych graczy, aby spokojnie obsadzić kluczowe pozycje w klubach Tauron Basket Ligi. Być może pokutujemy teraz za błędy z przeszłości, kiedy zaniedbywało się szkolenie młodzieży, kosztem ściągania graczy z zagranicy. Pamiętajmy też, że ubiegłoroczni beniaminkowie: MKS Dąbrowa Górnicza, Polski Cukier Toruń czy Polfarmex Kutno w swoim pierwszym sezonie raczej obserwowali rynek transferowy z boku. Teraz na poważnie włączyli się do gry o czołowych graczy. Mamy więc 16 zespołów, z których każdy ma swoje ambicje. Jakimś wyjściem z tej sytuacji jest wprowadzanie młodych graczy. Taką drogą podążyli np. w Rosie Radom. My również chcemy dać szansę perspektywicznej młodzieży, wspierając ją oczywiście doświadczonymi zawodnikami.

Wróćmy jeszcze na moment do Pańskiej pracy jako asystenta Miodraga Rajkovicia. Serb w pewnym sensie namaścił Pana na swojego następcę. Dużo się można było od niego nauczyć?

Przede wszystkim bardzo dziękuję trenerowi Rajkoviciowi za to, jak pozytywnie się na mój temat wypowiada. Zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt i chociaż on na zewnątrz sprawiał wrażenie człowieka impulsywnego, to zapewniam, że poza boiskiem był zupełnie inny. Rajković posiadał bardzo dużą wiedzę ogólną, można się było przy nim wiele nauczyć. Kiedy trzeba, potrafił zganić, ale nie szczędził też pochwał. W przeszłości pracowałem jako samodzielny trener, ale wyłącznie w niższych ligach (Rosa Radom, Basket Piła - przyp. RB). Potem przyszła pora na ekstraklasę, gdzie byłem asystentem pierwszych trenerów w Koszalinie i właśnie w Zgorzelcu. Doświadczenie ze współpracy z innymi szkoleniowcami będzie mi zatem bardzo pomocne.

To, że jest Pan człowiekiem niezwykle ambitnym, potwierdza wyjazd na kliniki do Belgradu, gdzie zajęcia prowadzili tacy trenerzy, jako Saso Obradović czy Dimitris Itoudis.

Serbskich trenerów można lubić lub nie, ale dla mnie należą oni do światowej czołówki. Utrzymuję kontakt z Rajkoviciem, jak również innymi szkoleniowcami tej nacji, których w przeszłości poznałem na swojej drodze. To był bardzo udany wyjazd, a wykłady dostarczyły mi wiele istotnych wskazówek. Koszykówka jest niby prostą grą, ale o sukcesie często decydują detale. Właśnie o tych szczegółach tam debatowano.

A fakt, że sam był Pan zawodowym graczem jest atutem w pracy trenerskiej, czy raczej nie ma znaczenia? Nie każdy wybitny zawodnik, był potem równie dobrym trenerem.

Uważam, że w tym zawodzie na pewno warto dawać szansę byłym koszykarzom. To przecież ludzie, którzy "siedzą" w temacie od najmłodszych lat, mówiąc krótko czują ten klimat. Oczywiście, w tym co Pan powiedział też jest dużo prawdy. Zauważyłem, że szczególnie wybitni gracze mają problem, aby przejść na tę drugą stronę rzeki. Patrzą na wszystko trochę przez pryzmat swojej kariery, a czasami trzeba się od tego całkowicie odciąć. Czasy się zmieniają, dyscyplina też ewaluuje. Kiedy przychodzi do Ciebie zawodnik, to nie można się wymądrzać, że ja bym to czy tamto zrobił lepiej, tylko postarać się mu pomóc.

Sezon transferowy w pełni, w związku z czym zarówno Pan, jak i działacze klubu macie mnóstwo pracy. Znajdzie się mimo wszystko trochę czasu na odpoczynek i jakiś wyjazd?

Bardzo bym chciał, ale już w połowie sierpnia zaczynamy przygotowania do nowego sezonu. Ja właściwie już od początku sierpnia będę pracował z młodymi zawodnikami, ale obiecałem swojej żonie i córce, że gdzieś pojedziemy. W ostatnich latach tej pracy było tak dużo, że w domu byłem właściwie gościem. To też jest ważne, aby czasami chwilę odpocząć i móc przemyśleć niektóre rzeczy na spokojnie. Najlepiej na leżaku plażowym (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska