Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa lata śmieciowej rewolucji w Poznaniu. Padliśmy jej ofiarą

Bogna Kisiel
Już w 2013 r. spółdzielnie mieszkaniowe alarmowały, że gabaryty należy wywozić częściej niż raz w roku
Już w 2013 r. spółdzielnie mieszkaniowe alarmowały, że gabaryty należy wywozić częściej niż raz w roku archiwum
Dwa lata temu w Poznaniu zaczęła się rewolucja śmieciowa. Miała ona gruntownie zreformować system gospodarki odpadami komunalnymi.

Co planowano osiągnąć?

  • Wymagany poziom odzysku i recyklingu odpadów, by uniknąć płacenia wysokich kar za łamanie prawa unijnego.
  • Ograniczenie składowania śmieci na składowiskach.
  • Uszczelnienie systemu gospodarowania odpadami poprzez nałożenie opłat na wszystkich właścicieli nieruchomości.
  • Wyeliminowanie dzikich wysypisk i palenia śmieci w piecach domowych.

Na początku był chaos
1 lipca 2013 r. Mirosław Kruszyński, ówczesny zastępca prezydenta Poznania i przewodniczący związku GOAP oświadczył nie bez dumy: - Udało się. Zbudowaliśmy system.

Mieszkańcy powinni podskakiwać z radości, bo problem śmieciowy mieli "z głowy". I wskazywano - oto zalety systemu:

  • organizacja spada na barki gminy;
  • mieszkaniec nie musi zawierać umowy z firmą wywozową;
  • jedna stawka za odbiór wszystkich odpadów, w tym zielonych i gabarytów;
  • nagroda za segregację śmieci - niższa opłata.

A jak wyglądała rzeczywistość? Jeden wielki bałagan. Brakowało pojemników i worków do selektywnej zbiórki. Nie wszyscy otrzymali kontenery ma śmieci zmieszane. Ludzie pakowali je do worków, które szybko zaczynały cuchnąć, bo było gorąco. Podobny smrodek unosił się wokół nieopróżnianych kontenerów. Niektórzy czekali na wywóz po trzy tygodnie. Do GOAP-u nie można było się dodzwonić, do firm śmieciowych także. W samym tylko lipcu klienci złożyli ponad 3,2 tys. reklamacji.

Odpowiedzialni za ten bajzel nazywali to trudnościami okresu przejściowego. Prawda była jednak zgoła inna. Zbyt późno zabrano się za przygotowanie nowego systemu. GOAP nie zdołał rozstrzygnąć przetargów. Śmieci wywoziły firmy wybrane z wolnej ręki, z którymi umowy podpisano na ostatnią chwilę. Przed 1 lipca zdołano zebrać zaledwie ponad połowę deklaracji śmieciowych. Za to chętnie grożono karami za ich niezłożenie czy niepłacenie za wywóz.
Kto zyskał, a kto stracił
Nic dziwnego, że w tej sytuacji zasadne stawało się pytanie: Po co było zmieniać system, który działał bez zarzutów?

- Będzie drożej i gorzej - przewidywał jeszcze przed wejściem w życie nowej ustawy, Jan Marciniak, prezes PSM Winogrady. I były to prorocze słowa, jeśli porównać to co nam zafundowano do tego, co było przed 1 lipca.

  • Wcześniej właściciel domu jednorodzinnego sam decydował, która firma wywiezie mu śmieci. Spółdzielnie wybierały ją w przetargu. Jeśli klient nie był zadowolony z usługi, rozstawał się z firmą. Teraz decyduje o tym wszystkim GOAP.
  • Właściciel domu ustalał z firmą wielkość pojemnika i częstotliwość wywozu. W spółdzielniach odbiór odbywał się na bieżąco. Obecnie odgórnie ustalił to GOAP.
  • Wywóz gabarytów z osiedli mieszkaniowych odbywał się na bieżąco, obecnie - raz do roku.
  • Naliczanie opłaty za śmieci od osoby spowodowało "wyparowanie" znacznej liczby mieszkańców z bloków spółdzielczych.
  • Rozrosła się biurokracja. W GOAP-ie było zatrudnionych ok. 120 osób (w tym roku nastąpiły redukcje). Dodatkowych pracowników do współpracy ze związkiem musiały oddelegować firmy śmieciowe, zarządcy wspólnot i spółdzielnie.
  • Część firm śmieciowych wypadła z rynku, inne podłączyły się pod silnych partnerów. Niewykluczone, że w przyszłości branżę śmieciową opanują monopoliści i zaczną dyktować swoje ceny.

I tu dochodzimy do zasadniczej kwestii, czy ktoś zyskał na rewolucji śmieciowej. Niewątpliwie w lepszej sytuacji są właściciele domów jednorodzinnych. Płacą mniej. I tak np. dwuosobowa rodzina na Grunwaldzie przed 1 lipca płaciła za wywóz śmieci 90 zł miesięcznie. Teraz wydaje na ten cel 24 zł (jeśli segreguje odpady), a dodatkowo w ramach opłaty pozbywa się odpadów zielonych i gabarytów. Stracili spółdzielcy. Na Winogradach dwuosobowa rodzina, mieszkająca w bloku płaciła maksymalnie 16 zł, mając na bieżąco wywożone śmieci, w tym gabaryty. Obecnie za wyższą stawkę - 24 zł - otrzymuje usługę w ograniczonym zakresie.
Kolejny akt dramatu
Wydawało się, że najgorsze poznaniacy mają już za sobą, choćby z uwagi na półtoraroczne doświadczenie GOAP-u i rozstrzygnięte już w lipcu 2014 r. przetargi na odbiór i zagospodarowanie odpadów. Dzięki temu było wiadomo, kto od 1 stycznia 2015 r. będzie wywoził śmieci. To jednak nie był koniec śmieciowej telenoweli.

1 stycznia rozpoczął się kolejny akt dramatu - brak pojemników, harmonogramów, wywozu śmieci. - Kontenery są pełne, śmietniki zasypane po dach - alarmowali poznania-cy. GOAP przypominał oblężoną twierdzę. Nowe władze związku przepraszały mieszkańców za bałagan i pogoniły firmy śmieciowe do pracy. W końcu udało się sytuację opanować.

Ale GOAP ugina się nie tylko pod ciężarem problemów ze śmieciami. Równie fatalnie wygląda sytuacja finansowa związku. Już w styczniu ratowano się kredytem w wysokości 25 mln zł. - Na koniec roku zabraknie nam 19 mln zł - mówi Bartosz Wieliński, dyrektor biura GOAP. I dodaje, że cały czas podejmowane są działania oszczędnościowe. Zmniejszono liczbę pracowników do 82 i powierzchnię wynajmowaną na biuro, tańsze ma być też zagospodarowanie odpadów.

- Walczymy o uszczelnienie systemu i mieszkańców, którzy nadal są poza nim - twierdzi B. Wieliński. I dodaje, że we wtorek zgromadzenie GOAP przyjęło uchwałę, która przewiduje:

  • wywóz gabarytów z osiedli spółdzielczych cztery razy w roku, a z domów jednorodzinnych dwa razy w roku;
  • wywóz odpadów zielonych z domów jednorodzinnych nie będzie limitowany, a limit dla nieruchomości spółdzielczej ma wynieść 17 metrów sześciennych na miesiąc.

Kontakt z GOAP-em
GOAP uruchomi na terenie Poznania cztery delegatury. Siedziba GOAP-u znajduje się przy ul. św. Michała 43. Funkcjonujące tutaj Biuro Obsługi Klienta pracuje w poniedziałki w godz. 9-17, a od wtorku do piątku w godz. 7.30-15.30. Można też skorzystać z infolinii - 61 624 22 22 (poniedziałek-piątek, w godz. 7.30-18). Z myślą o mieszkańcach w sierpniu lub wrześniu związek uruchomi swoje delegatury na terenie miasta. Będą one obsługiwać klientów w budynkach Urzędu Miasta przy pl. Kolegiackim 17; ul. Libelta 16/12; Gronowej 22 a; 28 Czerwca 1956 r. 400 (przeniesie się tutaj Wydział Działalności Gospodarczej).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski