Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaśkowiak o Pomniku Wdzięczności: Ma stanąć na Ostrowie Tumskim

Karolina Koziolek
Jaśkowiak o Pomniku Wdzięczności: Ma stanąć na Ostrowie Tumskim
Jaśkowiak o Pomniku Wdzięczności: Ma stanąć na Ostrowie Tumskim Waldemar Wylegalski
Z Jackiem Jaśkowiakiem, prezydentem Poznania, rozmawiamy o Pomniku Wdzięczności, o rozliczeniach między miastem a Kościołem oraz o tym, kogo uważa za warcholstwo.

Zobacz też: Figura Chrystusa zamiast w Poznaniu stoi pod Krakowem [ZDJĘCIA]

Co Pan myśli, gdy przed drzwiami gabinetu słyszy pod swoim adresem „drugi Greiser”, „antypolskie bydle” czy ”namiestnik Kraju Warty”?
Jacek Jaśkowiak: Takie jest prawo demokracji, że każdy może wyrażać własne opinie. Oczywiście pozostaje pytanie, gdzie są granice wolności wypowiedzi.

Pana zdaniem, gdzie są te granice?
Jacek Jaśkowiak: Polacy zawsze słynęli z warcholstwa. Dla mnie postawa protestujących przed urzędem jest właśnie takim warcholstwem. Kojarzą mi się ze szlacheckim „nie bo nie”. Całe szczęście, że stanowią promil naszego społeczeństwa.

Wolność wypowiedzi to jedno, czym innym jest obrażanie. Czuje się Pan obrażony porównaniami do Artura Greisera, który zasłynął z brutalnej eksterminacji mieszkańców Wielkopolski? Pojawiły się komentarze, że powinien Pan oddać sprawę do prokuratury. Zrobi Pan to?
Jacek Jaśkowiak: Na procesy sądowe szkoda mi czasu. Nie traktuję tych ludzi poważnie. Są emocjonalnie niezrównoważonymi osobnikami. Niech się wykrzyczą. Szkoda mi energii, żeby się nimi zajmować.

Są obywatelami tego miasta.
Jacek Jaśkowiak: Tak, to pewna egzotyka. Stanowią o lokalnym kolorycie. Większość stanowią jednak osoby zrównoważone, działające na rzecz Poznania.

Czy to oznacza, że są mieszkańcy, z którymi Pan nie będzie rozmawiał?
Jacek Jaśkowiak: Z osobami, które mnie obrażają, wyzywają od bandytów nie będę rozmawiać. To nie byłaby rozmowa, tylko wybuchy emocji.

Gdy Związek Patriotyczny „Wierni Polsce”, bo o nim tu mowa, zorganizuje kolejny protest przed urzędem, jego członkowie zostaną wpuszczeni, by złożyć protest w sekretariacie? Poprzednio strażnicy miejscy zabronili im wejść. Przed Pana gabinetem doszło do przepychanek i kłótni.
Jacek Jaśkowiak: Uważam, że Andrzej Białas, szef mojego gabinetu słusznie zadecydował, by ograniczyć dostęp do sekretariatu dla protestujących. Ma to związek z niedawnymi zmianami organizacyjnymi. Jest decyzja, by wszelkie dokumenty składać w biurze podawczym przy wejściu. Tam będą one rozdzielane do odpowiednich wydziałów. To uporządkuje pracę urzędu. Przy kolejnej okazji protestujący też nie zostaną wpuszczeni do sekretariatu. Ponieważ tu nie będą składane dokumenty, panie w sekretariacie nie są od tego, by odbierać korespondencję.

Zwolennicy odbudowy pomnika zarzucają Panu kłamstwo odnośnie powodów odmowy ustawienia wystawy oraz figury Chrystusa na pl. Mickiewicza. Oglądałam wniosek komitetu. Jest tam rysunek architekta prof. Jerzego Gurawskiego oraz opinia inżyniera. To za mało?
Jacek Jaśkowiak: Widziała pani wnioski komitetu, więc wie pani gdzie leży prawda. Cieszę się, że możemy zejść teraz z poziomu epitetów typu „bandyta Jaśkowiak” na poziom merytoryczny. Zastrzeżenia do ustawienia pomnika mają osoby znające się na estetyce czyli konserwator zabytków oraz plastyk miejski. Spore uwagi mają także fachowcy z Wydziału Urbanistyki i Architektury. Zgody na ustawienie figury być nie mogło. Także ze względów bezpieczeństwa.

Prof. Jerzy Gurawski napisał, że figura i cokół zostaną zespolone śrubami kotwicznymi. Budowlaniec z kolei wskazał, że całość powinna stanąć na 5-10 cm podsypce z piasku, „zamkniętej w kopercie z folii budowlanej olistwowanej na kształt i wymiary postawy pomnika”. Fachowcy uznali, że to nie wystarczy. Wie Pan dlaczego?
Jacek Jaśkowiak: Nie znam się na tym, ale mam w tym zakresie zaufanie do służb miejskich, a nie do prof. Stanisława Mikołajczaka, który nie jest ekspertem od mocowań figur i cokołów. Odmowa ustawienia figury nie została przeze mnie podjęta jednoosobowo. Jest konserwator i plastyk, którzy odpowiadają za jakość przestrzeni w mieście, jest Wydział Urbanistyki i Architektury, który odpowiada za kwestie budowlane. Oni mają zastrzeżenia, co do wniosku komitetu. Podejmują decyzje bez mojego nacisku. Wśród zwolenników odbudowy są osoby, które nie znają się na kwestiach konstrukcyjnych, ale wypowiadają się arbitralnie, że ustawienie wielkiej figury na pl. Mickiewicza będzie bezpieczne. Na to nic nie poradzę.

Uważam jednocześnie, że opinia publiczna powinna zapoznać się z wnioskami, tym bardziej gdy padają zarzuty o kłamstwo. Dzięki temu będziemy mogli zejść z poziomu emocji, na poziom merytorycznej dyskusji.

Zwolennikom odbudowy zarzuca Pan zbyt emocjonalne podejście do tematu. Od teraz o pomniku będzie Pan rozmawiał wyłącznie z arcybiskupem?
Jacek Jaśkowiak: Rzeczywiście, rozmowy z arcybiskupem traktuję jako bardziej merytoryczne, służą temu, by rozwiązać problemy. Arcybiskup to dyplomata, postać, która stoi na zupełnie innym poziomie, niż zwolennicy odbudowy, zarówno pod względem intelektualnym, a także pod względem zdolności dyplomatycznych. Z nim łatwiej się rozmawia. Oczywiście, jest dla mnie dużo bardziej naturalnym partnerem do dyskusji, zarówno w sprawach pomnika, jak i wzajemnych rozliczeń na linii miasto – Kościół.

Z szefem komitetu odbudowy prof. Stanisławem Mikołajczakiem już Pan rozmawiał nie będzie?
Jacek Jaśkowiak: Przyjmę pisma, to oczywiste, tak samo jak przyjmuję pisma anarchistów czy inne wnioski. Wydaje mi się, że ta droga – pisemna – wymusza precyzję wypowiedzi i ogranicza możliwość formułowania irracjonalnych sądów. Nie widzę w tej chwili potrzeby spotykania się.

Zapowiedział Pan, że rozmowy z arcybiskupem będą od teraz odbywać się co miesiąc. O czym będziecie rozmawiać?
Jacek Jaśkowiak: Jasno deklaruję, że będę dążył do uregulowania kwestii rozliczeń między miastem, a Kościołem. Założyliśmy z arcybiskupem, że głównym kryterium naszych ustaleń będzie dobro publiczne. Będziemy kierowali się nie tylko ekonomią, ale dobrem społecznym.

Dobro społeczne można różnie rozumieć. Co oznacza dla Pana?
Jacek Jaśkowiak: Będę m.in. dążyć do tego, by rozwiązać kwestię opłat za dzierżawę terenu pod przejazd kolejki Maltanka. Dla mnie ta sprawa może mieć wyłącznie dwa rozwiązania. Albo parafia, przez której teren jeździ kolejka, będzie pobierała symboliczną złotówkę za jej przejazd. Albo musi dojść do wymiany działek między miastem, a stroną kościelną. Kolejka dla dzieci to ten typ aktywności, które służą umacnianiu więzi rodzinnych. Na tym powinno przecież zależeć Kościołowi.

Jakie tereny mogłyby podlegać wymianie?
Jacek Jaśkowiak: Przede wszystkim wymiana musi mieć charakter ekwiwalentny. Miasto ma działkę na Ostrowie Tumskim, przy ul. Marii Panny nad Wartą. Może ją oddać Kościołowi pod Pomnik Wdzięczności, w zamian za grunty kościelne potrzebne miastu, w tym m.in. gdzie przebiega Maltanka, czy torowiska tramwajowe. Miejska parcela na Ostrowie jest znacznie więcej warta niż teren pod Maltankę, czy działki, przez które przebiega linia tramwajowa. To trzeba wziąć pod uwagę przy ewentualnej wymianie. Obecnie uważam Ostrów Tumski za najlepszą lokalizację dla pomnika. Taką wymianę podpowiedział mi niedawno w tramwaju jeden z mieszkańców, z którym przypadkowo rozmawiałem. Staram się słuchać głosu poznaniaków.

Poradził Pan arcybiskupowi, by też zaczął jeździć tramwajami, żeby być bliżej zwykłych ludzi?
Jacek Jaśkowiak: Akurat ja nie jestem od prawienia kazań, nie będę nikogo pouczał. Choć wiem, że biskup Zdzisław Fortuniak jeździ po mieście rowerem. Księdza Jerzego Stranza [redaktor naczelny Wydawnictwa św. Wojciech - przy. red.] też spotkałem na rowerze, porozmawialiśmy sobie o twórczości Jacka Kaczmarskiego. Mieliśmy pełną zgodność, co do tego, że jego najlepszym programem jest „Wojna Postu z Karnawałem”. Jest tam utwór, o którym Państwo niedawno pisaliście...

"Bankierzy"? Opowiada o księżach, którym w głowie tylko pieniądze. Kaczmarski porównuje tam Kościół do świetnie prosperującego kantoru.
Jacek Jaśkowiak: Tak. Często posługuję się muzyką do oddania swoich emocji. W taki sposób rozmawiam z bliskimi i otoczeniem.

Zamieścił Pan tę piosenkę na swoim profilu na facebooku po tym, jak okazało się, że miasto płaci Kościołowi ponad 12 tys. zł za przejazd Maltanki. Arcybiskup nie miał Panu za złe?
Jacek Jaśkowiak: Nie. Rozmawialiśmy o tym. Kaczmarski napisał tę piosenkę w 1992 r. zaniepokojony skalą roszczeń władz kościelnych. Chciał wstrząsnąć ich sumieniami. Mnie ten tekst porusza i uznałem, że poruszy też innych. Czasami warto potrząsnąć ludźmi, wywołać dyskusję. Z punktu widzenia rozmowy z arcybiskupem, oceniam efekt tego wstrząsu pozytywnie.

Jest Pan antyklerykałem?
Jacek Jaśkowiak: Nie. Kaczmarski też nie był. Nie uważam generalnie księży za bankierów, ale zwracam uwagę na istotny szczegół, sposób gromadzenia przez nich majątku.

Czy Kościół, pana zdaniem, wykazuje za daleko idącą determinację w odzyskiwaniu swoich dóbr?
Jacek Jaśkowiak: Takie sytuacje, jak ta z Maltanką nie powinny się zdarzyć. To nie tak, że ja powinienem wnosić teraz o renegocjację stawek, te stawki nigdy przez parafię nie powinny zostać zaproponowane. Powiedziałem to arcybiskupowi. Przyjął to bez emocji. Negocjacje z nim są, jak te z doktorem Janem Kulczykiem. Pełna klasa i kultura. To człowiek dużego formatu.

Rozmawialiście w pałacu arcybiskupim. Są osoby, które mają to Panu za złe.
Jacek Jaśkowiak: Nie ujmuje mi to godności. Jadąc na Ostrów Tumski, robię pierwszy krok. Jeśli, w interesie miasta będę musiał wykonać go po raz kolejny, zrobię to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski