Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołajka nie da się nie lubić również w operze

Ola Schedler
Scena z próby opery "Mikołajek i inne chłopaki"
Scena z próby opery "Mikołajek i inne chłopaki" Teatr Wielki Poznań
Magdalena Lubocka i Radosław Mateja opowiadają o tym, jak stworzyli operę dla dzieci „Mikołajek inne chłopaki”. Premiera w sobotę na deskach teatru Wielkiego w Poznaniu

Dlaczego postanowiliście przenieść na deski opery akurat historię o Mikołajku? Czy to taka podróż sentymentalna do czasów dzieciństwa?

Radosław Mateja: Dzieci dzięki samemu tytułowi będą wiedziały, czego mogą spodziewać się po tej operze. Wcześniejszy pomysł był taki, by w jedną spójną całość połączyć wierszyki dla dzieci; Brzechwy, Tuwima, przekształcić je w formę dramatyczną. Jednak cały czas coś nie grało i ostatecznie postawiliśmy na Mikołajka.
Magdalena Lubocka: Z założenia miała to być opera dla dzieci. Jako osoba odpowiedzialna za stworzenie libretta nie chciałam jednak ryzykować z wymyślaniem własnej fabuły. Sama idea stworzenia opery od początku do końca jest pierwszym tak dużym dla mnie przedsięwzięciem. Dlatego zaczęliśmy szukać w literaturze dziecięcej, czytałam książki, które były dla mnie ważne w dzieciństwie, np. „Dzieci z Bullerbyn”. Myślałam, że to będzie świetny pomysł, po czym okazało się, że historia jest nudniejsza, niż zapamiętałam ją z dzieciństwa. A potem Radek wpadł na pomysł, że dlaczego nie Mikołajek.
RM: Mikołajka nie da się nie lubić, wszyscy uwielbiali go w dzieciństwie. Początkowo baliśmy się, że mamy za dużo sopranów, bo aż 14 śpiewaczek, którym trzeba wyznaczyć role… czysto wokalnie to nie przeszkadza, często w bajkach pod postacie małych chłopców głos podkładają kobiety, jednak nie wiedzieliśmy czy to przejdzie. W tym momencie my sami tak się do tego przyzwyczailiśmy, że zupełnie nie wyczuwamy zgrzytu. No i stroje są tak dobrane, by schować to, co trzeba; dziewczyny dostały kaszkiety żeby lepiej ukryć włosy.
ML: Również dla śpiewaków, którzy są dopiero na trzecim roku, jest to spore wyzwanie aktorskie: dla dziewczyn zagranie roli męskiej jest dość niecodzienną sytuacją.

Co zadecydowało o wyborze tego konkretnego zbioru opowiadań?
ML: Czytaliśmy te najbardziej znane opowiadania. Trafiliśmy akurat na moment, kiedy obchodzone jest 50-lecie wydania pierwszej historyjki o Mikołajku, więc ten temat chwilowo jest jeszcze bardziej nośny. Wydawane są nowe opowieści, wznowienia, ale postawiliśmy na te opowiadania, które sami znaliśmy z dzieciństwa. Staraliśmy się też w miarę wiernie je zaadaptować. To jest tak dobre samo w sobie, że trzeba było tylko przystosować materiał do warunków sceny, bez zbędnych udziwnień.
RM: Tym, co najciekawsze w Mikołajku jest jego narracja, cały świat widziany jego oczami, opisywany jego składnią, jego bardzo charakterystycznym językiem. Przeniesienie tego stanowiło największy problem, dlatego też postanowiliśmy, że Mikołajek jako jedyny będzie postacią nie tylko śpiewaną, ale też mówioną; swoimi recytowanymi wypowiedziami będzie łączył widownię ze sceną. Wszystko dlatego, że chcemy w miarę możliwości zachować pierwotną narrację książkową.

W jaki sposób muzyka będzie dostosowana do odbioru przez dzieci?
RM: Starałem się, żeby była dosyć pogodna, skoczna, wesoła. Ma oddawać charakter postaci, dodatkowo ze względu na to, że pisana jest z myślą o dzieciach, jest dosyć przesadna. Trochę kreskówkowa, w strasznych momentach chciałem uzyskać efekt tak przerysowanej grozy, że chwilami aż śmiesznej. Tak więc muzyka jest mocno skontrastowana, raz wesoła a raz straszna, żeby równomiernie rozłożyć te dwie emocje.
ML: To miało być po prostu dla dzieci przyjemne, takie jak sam Mikołajek.

Na czym polega projekt Laboratorium Teatru Operowego, w ramach którego realizujecie tę operę?
RM: To inicjatywa Teatru Wielkiego; projekt daje szansę młodym ludziom;
studentom lub doktorantom, by mogli zaistnieć na scenie teatru operowego.
ML: W tym przypadku w zasadzie wszyscy twórcy i realizatorzy spektaklu są studentami, debiutantami.
RM: Człowiekiem, który otworzył nam drzwi do tego raju był prof. Andrzej Ogórkiewicz, obecnie dziekan Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej, a co ważne również śpiewak Teatru Wielkiego. Dzięki współpracy między uczelnią a operą oraz w ramach przedmiotu, który prowadzi, czyli warsztatów operowych, postanowił zrobić spektakl. Odpowiedzialność za całość spektaklu należała do nas, osób, które w przeważającej większości zetknęły się z tak dużym przedsięwzięciem. Zadania zostały podzielone między Akademię Muzyczną, skąd wywodzi się librecistka, kompozytor, śpiewacy i orkiestra, Uniwersytet Adama Mickiewicza – reżyserka Regina Lissowska, Uniwersytet Artystyczny – scenografka, kostiumolożka i autorka plakatu oraz przedstawicielkę Teatru Wielkiego – dyrygentka Katarzyna Tomala. Dzięki temu projektowi jesteśmy normalnie wpisani w premiery na ten sezon, ale dla nas wszystkich to debiut. Mieliśmy ogromną swobodę działania, większość zależała od nas.
ML: Zdawaliśmy sobie sprawę, że na roku jest czternaście głosów żeńskich – sopranów i tylko trzy głosy męskie, a każdego trzeba obsadzić. Dlatego wszystko tworzyliśmy jakby na odwrót, nie tak jak jest to robione zazwyczaj, co oznacza, że musieliśmy napisać całą operę pod obsadę, by zaangażować wszystkich śpiewaków-aktorów.

Trudno było wpasować się w strukturę tak wielkiego przedsięwzięcia?
RM: Dowiadujemy się wciąż nowych rzeczy, na początek musieliśmy wejść w system operowy, który posiada swój schemat; ze względu na to, że przy spektaklu pracuje mnóstwo osób, plan działania jest bardzo sformalizowany, przebieg prób odbywa się wedle ustalonego planu, jest inspicjent, który woła przez mikrofon, jeśli ktoś nie trzyma się tych założeń – do tego trzeba było się przyzwyczaić. Musieliśmy dostosować się do twardych i surowych zasad, ale to dla nas dobra szkoła profesjonalizmu.
ML: Mamy szczęście, że to wszystko stało się w tym właśnie czasie: Mikołajek jest jeszcze bardziej znany niż kiedyś. Mamy nadzieję, że widzowie wyjdą z teatru zadowoleni; bilety zostały już wyprzedane, więc teraz czekamy tylko na efekty. ROZMAWIAŁA Ola Schedler

Mikołajek i inne chłopaki, Teatr Wielki (ul. Fredry 9), 6 czerwca, godzina 18, 7 czerwca, godzina 12, bilety; 10 i 15 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski