Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tor "Poznań" nie jest kukułczym jajem!

Radosław Patroniak
Ostatnio Poznań przestał być miastem skandali obyczajowych, stał się za to miastem kontrowersyjnych decyzji administracyjnych. Dało to o sobie znać w minionym tygodniu, kiedy prezydent Jacek Jaśkowiak obwieścił, że wycofuje patronat nad rundą MŚ w wyścigach Supermoto (ciekawe połączenie crossu z szosą). Już sama forma była kompromitująca, bo przyznanie się do tego, że patronatu udzielił niezorientowany urzędnik było niepoważne. Nie to jest jednak najważniejsze w całej sprawie, ale istnienie lobby we władzach miasta przeciwko istnieniu Toru „Poznań”.

W czasie kampanii prezydenckiej pojawiały się głosy, że w Przeźmierowie i Poznaniu powinna być strefa ciszy, ale nie sądziłem,
że z czegoś takiego zrodzi się ruch antyrozsądkowy. A to dlatego, że Tor „Poznań” jest wizytówką stolicy Wielkopolski (mimo całej jego ułomności), tak samo jak ratusz, Malta, Stadion Miejski czy MTP. Mój redakcyjny kolega dziwił się, że parlamentarzyści z Polski, którzy debatowali ostatnio na torze wyścigowym o jego przyszłości, nie znali skomplikowanej materii praw własnościowych. A mnie to nie dziwi, bo ludziom w Polsce tor jest znany z wyścigów samochodowych, motocyklowych, koncertów, obecności na nim celebrytów (Jerzy Dudek, Tomasz Kuszczak, Robert Kubica), takich imprez jak Gran Turismo czy wspomniane Supermoto. Dlaczego mieliby wiedzieć, że nie warto w niego inwestować, bo leży na terenie, którego sprawy własnościowe nie są uregulowane. Prezydent Jaśkowiak myśli podobnie i opowiada, że tor trzeba przenieść w lepsze miejsce, tak jakby to była zabawka z resorowcami...

Spadkobiercy Mateusza Foksowicza (do niego należała przed wojną część ziemi, na której leży tor) wygrali sprawę w sądzie. UM Poznania angażuje się teraz w podważenie wyroku, a moim zdaniem powinien się angażować w zebranie środków na odszkodowanie i doprowadzenie do ugody ze spadkobiercami, nawet jeśli uważa się za pokrzywdzonego w sprawie. Oczywiście gra idzie o potężne miliony, ale nie trzeba być ekonomistą, by wiedzieć, że budowa toru pochłonie jeszcze większe kwoty i nie
wiadomo czy kiedykolwiek się rozpocznie. Do tego jednak jest potrzebna wizja i odwaga w podejmowaniu decyzji.

Z tymi ostatnimi kwestiami jest jednak u nas w ostatnich latach bardzo krucho. Miałem okazję być przez trzy dni w Gdańsku. Co mi się najbardziej rzuciło w oczy? Nie różnice w ubiorze mieszkańców, kształtach budynków, ulic czy tramwajów, tylko to, że tam władze wydają pieniądze na imprezy (w ciągu tygodnia mieli święto miasta z drogimi koncertami, KSW, spotkanie Lechii z Lechem i dwa mecze siatkarzy w LŚ) i nikt nie dyskutuje, ile to kosztowało. Po prostu urzędnicy robią swoje, nie szukają dziury w całym i nie boją się, że się komuś narażą...

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski