Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciśnienie spada, pełnia idzie...

Zapiski na kaftanie
123rf
Niegdyś namiętnie przychodziła pewna pani, z reklamacjami różnych produktów. A to domagała się pomocy w uzyskaniu odszkodowania za rozbitą szklankę, a to jej się kolor włosów nie udał. Była też czytelniczka, którą wszyscy szpiegowali.

Swojej kuchni się nie zdradza, zwłaszcza tej zawodowej. To stara zasada, jeszcze z czasów średniowiecza wywiedziona. Wtedy był mistrz, był czeladnik i był uczeń. Ten ostatni pół życia robił za przynieś-wynieś-pozamiataj. Później, w uznaniu zasług, zostawał czeladnikiem, czyli tym, kto może pomiatać uczniami w akcie odreagowania pomiataniem przez mistrza. I po kilku latach ktoś taki dowiadywał się najtajniejszych sekretów rzemiosła. Pukał się wtedy w czoło, że ten sekret to by w googlach znalazł w pięć sekund. A fakt, internetu nie było. Później zasadę powolnego dochodzenia do wiedzy praktykował na swoich uczniach. W końcu: uczeń od przynieś-wynieś to przydatny osobnik.

Tak jak słynna na całą wieś ze swoich wypieków babcia Monika nie zdradzi, że do ciasta, aby tak smakowało, to ona splunąć musi, tak i szef wykwintnej kuchni nie zdradzi, że tego homara to gotuje w wodzie po pyrach. A dziennikarz nie powinien się przyznawać, że 5 lat studiów to jak psu na budę, bo i tak nadredaktor mu pierwszy tekst podarł na ćwiartki i kazał skrócić o połowę. A tak po za tym, to pochwalił, że całkiem, całkiem. Nie powinien się też dziennikarz chwalić przygodami z czytelnikami, ale zrobię dla państwa wyjątek.

Otóż jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic wszystkich redakcji jest dowiedziony wpływ pogody na rodzaj tematów, które najczęściej i najgęściej zjawiają się wtedy na dwóch nogach. Są redakcje, które otwierają wtedy szerzej drzwi. A są takie, w których redaktorzy szerzej otwierają oczy. Niegdyś namiętnie przychodziła pewna pani, z reklamacjami różnych produktów. A to domagała się pomocy w uzyskaniu odszkodowania za rozbitą szklankę, a to jej się kolor włosów nie udał. Była też czytelniczka, którą wszyscy szpiegowali. A bo to trudno teraz kamerkę komuś podrzucić, czy podsłuch jakiś? Tylko jej ktoś kamerę w brzuchu zainstalował...

Ostatnio przyszedł pan, którego dotknął odwieczny problem konfliktu sąsiedzkiego. Z wielkim zaangażowaniem dopytywałem: Taaaak? Czytelnik: I ten sąsiad zmarł. Ja: I...? Czytelnik: Ale ten konflikt trwa dalej. Ja: Ale z kim? Czytelnik: Z sąsiadem... Ja: Z duchem? Czytelnik: Tak. No i pomyślałem, że może gazeta by pomogła.

Trzeba wam wiedzieć, że tacy ludzie wylegają tłumnie, gdy spada ciśnienie. Albo gdy pełnia (lub nów). A gdy ciśnienie nałoży się na pełnię, to przybiegają nawet tacy porośnięci futrem. I co się z takim delikwentem robi? Ano nic, z żalem rozkłada ręce i do konkurencji odsyła...

Zaszedłem dziś do redakcji i ja. Chciałem się pochwalić, że zwierzyna do mojego ogrodu ciągnie, że już prawie kosa oswoiłem. Koleżanka zmierzyła wzrokiem wątpiącym. Do konkurencji nie wysłała. Ale coś o przepracowaniu bąknęła... Ale to był przecież najprawdziwszy czarny kos, żadna tam biała myszka!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski