Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Relacja rodzinne: Rodzeństwo może się przyjaźnić

M.Baranowska-Szczepańska
Archiwum Rodzinna
Michał, starszy brat Pawła, mówi wprost, że w dzieciństwie darli ze sobą koty o wszystko. Dziś potrafią rozmawiać i są kumplami. Julia, starsza siostra Marii, była o nią zazdrosna. Teraz są przyjaciółkami. Wróciły właśnie ze wspólnej podróży po Chinach.

Natalia Minge jest jedynaczką. Mówi wprost, że prawdopodobnie wynika to z tego, że relacje jej rodziców z rodzeństwem były (a częściowo i dzisiaj są) bardzo trudne. - Mąż ma dwie młodsze siostry, z którymi utrzymuje bardzo przyjazne, ciepłe relacje - opowiada Natalia Minge.

Rodzeństwo może być bazą do budowania
Rzeczywistość jest jednak taka, że w wielu rodzinach brat z siostrą po opuszczeniu rodzinnego domu zrywa więzy. Powodem do spotkań są później już tylko pogrzeby, śluby lub niektóre święta. Rzadko kiedy bracia i siostry przyjaźnią się między sobą...

- Dziecko - zarówno starsze, jak i młodsze - jest gotowe do nawiązania głębokiej relacji, która ma szanse przetrwać lata i stać się jedną z najważniejszych w jego życiu. Nie jest to jednak proste i wymaga złamania wielu, powszechnie przyjętych za oczywiste, zasad dotyczących wychowania rodzeństwa. Warto o to zadbać, nawet nie dlatego, by uniknąć kłótni i potyczek pomiędzy rodzeństwem. Każde z dzieci jest bowiem odrębną jednostką, która ustanawia swe granice, przesuwając granice innych - a to prowadzi do konfliktów, często ostrych - mówią Natalia i Krzysztof Minge, autorzy "Zgodnego rodzeństwa". - Bliskość między rodzeństwem jest jednak naturalna, a wspierające się rodzeństwo może być bazą do budowania własnej tożsamości i relacji z innymi osobami niebędącymi członkami rodziny.

Od kuksańca do kumpla, czyli historia dwóch braci
Poznania Michał Kleczkowski (39 lat) jest dwa lata starszy od swojego brata, Pawła.
- Tylko dwa lata różnicy, ale to wbrew pozorom szmat czasu. W dzieciństwie potrafiliśmy się o wszystko kłócić. Ja mówiłem jedno, a Paweł drugie. Rywalizowaliśmy także o czas spędzony z rodzicami. Ja oczywiście jako starszy uzurpowałem sobie większe prawa, np. że mogę dłużej siedzieć z dorosłymi, że mogę nie iść spać po dobranocce, że mogę iść bawić się z kolegami - wspomina dziś Michał.

I dodaje, że właściwie z perspektywy lat dostrzega, że to on "wymusił" na rodzicach wszelkie akcesy, pozwolenia, zgody.
- Mój brat korzystał z tych wypracowanych przeze mnie przywilejów, przychodził nijako "na gotowe", co mnie doprowadzało do czerwoności! - mówi dziś. - Denerwowałem się wtedy na niego okropnie.
Ale bawiąc się przy trzepaku, czy tocząc bitwy koło bloku bracia zawsze trzymali się razem. Byli w jednej drużynie i wiedzieli, że jeden na drugiego może liczyć. Starszy czuwał nad młodszym, zawsze miał go w zasięgu wzroku. Jeżdżąc wspólnie na kolonie, mimo że czas spędzali w innych grupach, to zawsze byli obok siebie.

Braterskie kłótnie, rywalizacja o względy rodziców i kuksańce rozdawane przy każdej okazji we wspólnym pokoju pełnym samochodów i czołgów do wspólnej zabawy, zaczęły się jednak przeobrażać.

- Zmiana następowała wraz z czasem, coraz to większymi obowiązkami szkolnymi. Szkoła średnia wymusiła na nas podróżowanie po mieście. Pojawili się więc nowi znajomi, uznaliśmy chyba w pewnym monecie, że nie ma sensu się już tak często kłócić. I kłótnie ustały - mówi Michał Kleczkowski. - Dziś jesteśmy kumplami. Wymieniamy się swoimi doświadczeniami, cieszymy, gdy nasze dzieci wspólnie się bawią. Dorośliśmy i dojrzeliśmy do tego, by normalnie gadać! Po męsku, jak faceci. I tak w ogóle, to dobrze jest mieć brata.

Od tortur do przyjaźni, czyli siostrzana więź
Julia Brendel-Lee wychowała się na poznańskich Jeżycach. Jest starsza od swojej siostry Marii (zwanej Majką) o 6 lat i 6 miesięcy. - Nie pamiętam właściwie, czy bardziej się cieszyłam czy byłam zazdrosna, ale chyba raczej żyłam własnym światem. Jako długoterminowa jedynaczka, byłam przyzwyczajona do bycia samej - wspomina Julia i dodaje, że zazdrość przyszła później. Młodsza siostra ją zwyczajnie denerwowała. - Mama zawsze brała jej stronę, a ja zawsze byłam ta winna, mimo że to Majka mnie gryzła! To był jedyny sposób, w jaki umiała się bronić. Pamiętam jak sadzałam ją na schodach i bawiłyśmy się w szkole. W zasadzie to ja się bawiłam, a ona przeżywała tortury, bo kazałam jej robić trudne zadania matematyczne. Ona do dziś mi to wypomina...

Julia przyznaje jednak, że Majka właściwie dla niej nie istniała, poza sytuacjami rodzinnymi, aż do czasów studiów. - Wtedy zaczęło do mnie docierać, że mam w domu drugą dziewczynę, z którą można porozmawiać, wysłać ją po papierosy, pożyczyć od niej ciuchy. To właśnie od wtedy zaczęła się nasza głęboka przyjaźń, wspólne wyjazdy i tzw. trzymanie sztamy - wyznaje Julia.

Dziś siostry mieszkają rozrzucone po świecie. Julia z mężem i dziećmi w Anglii, a Maria w Chinach. - Ale świadomość, że mam Majkę, jest w mojej głowie zawsze obecna. Właściwie codziennie o niej myślę. Jesteśmy wielkimi przyjaciółkami. Mieć siostrę to jednak coś więcej. To dzielenie całego życia wspomnień, radości i łez, sytuacji rodzinnych, towarzyskich i dzielenie sekretów. To także wspólna odpowiedzialność za rodziców w ciężkich momentach - mówi szczerze Julia.
Zawsze i wszędzie możemy na siebie liczyć
Majkę i Julkę łączy wiele. Siostry wspierają się i mówią, że jedna na drugą może liczyć w każdej sytuacji.
- Majka jest mniej gadatliwa, bo to ja zawsze zabierałam głos, a ona musiała siedzieć cicho. Ale kiedy się odetnie, to trafia w samo sedno - komentuje Julia.

Majka z kolei dodaje, że nigdy się z siostrą nie nudzi. - To tak jak w przyjaźni, tylko z podobnym DNA. Ta więź biologiczna jest bardzo silna, przynależność do tego samego domu, życie wśród i kochanie tych samych najbliższych osób. To, że jesteśmy z jednego gniazda czyni nas silniejszymi, bo znamy się bez masek i mimo wszystko kochamy - przekonuje Majka.

Pomoc, ale tylko z wyboru, nie z przymusu
Michał przyznaje, że w dzieciństwie czuł się odpowiedzialny za młodszego brata. Szczególnie wtedy, gdy wyjeżdżali na kolonie czy obozy.

- Bycie starszą sprawiało, że miałam ochotę, by nieustannie sprawdzać, czy u tej młodszej wszystko jest w porządku oraz czy moja wiedza i doświadczenie w czymś jej się może przydać - dodaje Julia. - To było takie przejęcie obowiązków rodzicielskich. Ale z drugiej strony kieruje mną też gotowość, by w razie potrzeby rzucić wszystko i pędzić na pomoc, oddać krew czy nerkę, albo pożyczyć sukienkę na imprezę - mówi Julia.

Natalia i Krzysztof Minge podkreślają, że w idealnych rodzinach starsze rodzeństwo troszczy się o młodsze i wszyscy czerpią z tego profity. - Żeby jednak wszystko mogło się układać modelowo, musi być spełniony jeden warunek. Pomoc starszego dziecka zawsze musi być podejmowana z jego inicjatywy. Pomoc młodszemu rodzeństwu powinna być darem dla rodziny, a nie przymusem - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski