Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: (Nie)łatwe interesy Piotra Voelkela

Łukasz Cieśla, PiotrTalaga
Podmioty związane z Piotrem Voelkelem często otrzymują wsparcie finansowe z urzędów
Podmioty związane z Piotrem Voelkelem często otrzymują wsparcie finansowe z urzędów Fot. Romuald Królak
Czy znany poznański biznesmen Piotr Voelkel korzysta w swojej działalności z przychylności urzędników, czy też jest traktowany jak każdy inny obywatel? Na tak postawione pytanie można usłyszeć różne odpowiedzi.

Od takiej, że jest faworyzowany, po taką, której autorem jest sam Voelkel, że nazwisko bardziej mu przeszkadza niż pomaga.

Faktem jest, że związane z nim firmy i instytucje często otrzymują wsparcie z publicznych pieniędzy. Prywatna uczelnia, którą założył w Poznaniu, dostała prawie 16 mln zł na swoją rozbudowę. Zarząd województwa uznał tę inwestycję za kluczową dla Wielkopolski. W innych konkursach związane z nim instytucje dostały wiele milionów na design.

Urząd Marszałkowski nie jest jednak jedyną instytucją, która przychylnym okiem spojrzała na przedsięwzięcia Voelkela. Również w poznańskim Urzędzie Miasta i wśród radnych panował korzystny klimat dla przedsiębiorcy.

W tym kontekście wymienia się dwie inwestycje. Pierwsza to zabudowa terenu położonego na poznańskich Bielnikach. Działki leżą niedaleko Warty, w klinie zieleni. Miasto, mimo sprzeciwu wielu osób, pozwoliło biznesmenowi na zabudowę tego terenu.

Przeciwna była między innymi Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna. W swojej negatywnej opinii dotyczącej planu uznała, że budowa osiedla mieszkaniowego w południowym klinie zieleni jest aroganckim - jak stwierdził jeden z jej członków - przykładem dominacji partykularnych interesów biznesu nad dobrem publicznym miasta.

Gdy Voelkel uzyskał korzystną dla siebie decyzję, sprzedał grunt inwestorowi z Niemiec. Zarobione pieniądze zainwestował w zakup Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Biznesmen kupił teren na Bielnikach w latach dziewięćdziesiątych. Jak zapewnia, wówczas dla tego terenu obowiązywał plan pozwalający na jego zabudowę.

- Potem plan ustawowo został zniesiony - stwierdza Piotr Voelkel. - By uruchomić inwestycję miałem dwie drogi. Albo starać się o uchwalenie nowego planu, albo skorzystać z możliwości uzyskania warunków zabudowy. Rozmawiałem w tej sprawie z prezydentem Grobelnym. On wówczas przekonał mnie do zrobienia planu. Później okazało się, że uzyskany plan był dla mnie gorszy niż warunki zabudowy, jakie miałem szanse uzyskać. Na dodatek trwało to trzy lata. Straciłem sporo czasu.

Kolejne kontrowersje pojawiły się przy okazji sprzedaży przez miasto gruntów na poznańskim Golęcinie. Piotr Voelkel chce tam otworzyć szkołę dla projektantów. Dostał 50-procentowy bonifikatę, czyli upust na zakup tego terenu.

- Do dziś jednak tego terenu nie kupiłem, bo pojawiają się kolejne ograniczenia formalne. Może sfinalizujemy tę transakcję w tym roku - wyjaśnia przedsiębiorca.

W mieście padają opinie, że Piotr Voelkel może liczyć na życzliwość prezydenta Ryszarda Grobelnego. Jednak faktem jest, że w sprawie Bielników i Golęcina zadecydowała korzystna opinia większości poznańskich radnych. Bo to ich głosy przeważyły o wejściu w życie korzystnych dla Voelkela uchwał.

- To prawda, że większość rady była za tymi uchwałami, ale prawdą jest też, że inicjatorem obu uchwał był Ryszard Grobelny. Prezydent jest "wybitnie" życzliwy wobec pana Voelkela - ironizuje Szymon Szynkowski vel Sęk, radny PiS.

A co na temat Voelkela ma do powiedzenia prezydent Grobelny?
- Cenię jego zaangażowanie w rozwój nauki i promocję sztuki w Poznaniu. Prowadzi dobrze funkcjonującą szkołę, angażuje się w przedsięwzięcia artystyczne, jest znanym mecenasem sztuki. Jako prezydent bardzo cieszę się z takiej aktywności - mówi Ryszard Grobelny.

Z kolei Piotr Voelkel, gdy zapytaliśmy go czy rzeczywiście jest pupilkiem władz, stwierdza, że jest wręcz przeciwnie.
- Fakt, że znam wielu polityków, przedstawicieli władz, nie ułatwia mi życia w relacjach z urzędami. Nikt nie chce być posądzony, że zrobił dla mnie coś szybciej lub, że decyzja była specjalnie korzystna. Na przyspieszanie spraw nie mogę liczyć - podkreśla.

Biznesmen, który obecnie kojarzony jest z firmą Vox, produkującą meble, w ostatnim rankingu Forbesa zajął 96. miejsce w rankingu najbogatszych Polaków. Jego majątek oszacowano na 200 mln zł. Piotr Voelkel mówi, że do obecnej pozycji doszedł ciężką pracą.

Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku pracował w teatrze tańca Conrada Drzewieckiego. Tam, jak mówi, nauczył się wszystkich rzemiosł - od perukarstwa do szewstwa. W trakcie ostatniego wyjazdu z teatrem, w Moskwie, wraz ze swoim przyszłym wspólnikiem Jarosławem Prałatem kupił za ruble maszyny i urządzenia do obróbki drewna.

- Były to sprzęty niewielkie, takie trochę większe niż dla hobbysty. Wszystko to zapakowaliśmy w pociąg Moskwa - Warszawa. Stały w skrzyniach na korytarzu. Mimo bardzo skrupulatnej kontroli kolejnych wyspecjalizowanych ekip rosyjskich celników nikt o nie nie spytał - wspomina Voelkel.
Niebawem w Poznaniu, naówczesnym osiedlu Kraju Rad (obecnie Wichrowe Wzgórze) wraz z kolegą zaczął produkować drewniane karnisze.

- Wszystko szło super aż do momentu, kiedy Jarek Prałat, mój wspólnik, obciął sobie podczas pracy cztery palce. Zostałem sam w warsztacie, a miałem na utrzymaniu dwie rodziny. W procesie produkcji było wiele operacji, które trzeba było wykonywać z drugą osobą. Zacząłem zatrudniać pracowników i zrozumiałem, że kapitalizm to też kooperacja, pracownicy, podział zadań. Stworzyłem całą sieć kooperantów. Każdy produkował inną część, robił to sprawnie i tanio. Zajmowałem się coraz bardziej organizacją, zaopatrzeniem, sprzedażą, projektowaniem nowych wyrobów.

Voelkel wspomina, że karnisze szły jak ciepłe bułeczki.
- Kiedy w umówionym czasie podjeżdżałem pod sklep na Gar-barach i otwierałem bagażnik swojej zastawy ludzie brali kije, stawali z nimi w kolejce i wyglądali jak Masajowie. W sklepie kupowali kółka i elementy toczone, które tam zanosiłem. Tak to się zaczęło.

Później zaczął współpracować z niemieckim producentem zabawek. Jak mówi, na produkcji podzespołów zarabiał na małego fiata w tydzień. Kolejnym krokiem była firma Dampex i współpraca z Arkadym Leibovichem, Żydem, który w 1968 roku uciekł z ZSRR do Wiednia.

- Przed wyjazdem z Rosji, a już po studiach, Arkady był wicedyrektorem kołchozu na Ukrainie. Chruszczow wtedy wymyślił, że przy kołchozach należy tworzyć zakłady produkcyjne, żeby ludzie mieli jakieś zajęcie zimą. Arkademu kazali założyć szwalnie - mówi Piotr Voelkel.

- Szyli wpierw pościel, a potem sukienki plisowane - opowiada. - Cały interes miał sporą szarą strefę, bo z zaoszczędzonego materiału powstawały wyroby, które sprzedawano po cichu. Wtedy w Rosji były dwie gospodarki - ta oficjalna i ta ukryta. Kołchoz sprzedawał sukienki do GUM-u, tego wielkiego do-mu towarowego w Moskwie. Część oficjalnie, część bez rachunku. Wszyscy z tego dobrze żyli - milicja, kołchozowy dyrektor.

Interes kwitł. Kłopot się zrobił, jak przyszły żniwa i kobiety były potrzebne do pracy na polu, a tu zamówienia z GUM-u czekają. Arkady nie chciał ich puścić na pole, a dyrektor na to, że musi oddać zaplanowane ilości zboża w elewatorze, bo go zwolnią. Arkady szybko wyliczył, że kwit "załatwi" taniej niż zarobek z sukienek. Załatwił kwit z elewatora, szwaczki szyły dalej sukienki, pole zaorano, a na drugi rok siali tylko dookoła przy szosie, żeby nie było widać, że pole jest nieobsiane - opowiada poznański biznesmen.

Wspólnie z Leibovichem, z kawałków skóry kupowanej za granicą, zaczął szyć kurtki i kożuchy. Już po upadku PRL, z synem Arkadego, Eugeniuszem, założył Vox. Młody Leibovich do dziś zasiada w radzie nadzorczej firmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poznań: (Nie)łatwe interesy Piotra Voelkela - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski