Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy bezpodstawnie zakuli kobietę w kajdanki

Krzysztof M. Kaźmierczak
Pani Danuta została brutalnie potraktowana i publicznie  upokorzona przez poznańskich strażników miejskich
Pani Danuta została brutalnie potraktowana i publicznie upokorzona przez poznańskich strażników miejskich Paweł Miecznik
Strażnicy miejscy skuli kajdankami kobietę, która w stroju kąpielowym wypoczywała wraz z synem nad Jeziorem Strzeszyńskim. Aby ukryć swoje nadużycia i zastraszyć poznaniankę chcieli ukarać ją mandatem, a kiedy odmówiła zapłaty wystąpili przeciwko niej do sądu. Po dwóch latach sądowej gehenny pani Danuta została uniewinniona. Dopiero teraz na ławie oskarżonych zasiedli strażnicy.

3 sierpnia 2008 był bardzo upalny. Tego dnia pani Danuta wybrała się pod wieczór wraz z 12-letnim synem oraz sznaucerem miniaturką nad jezioro do Strzeszynka. Wypoczywała, leżąc poza terenem kąpieliska, pies był uwiązany.

- Zaczepił mnie ochroniarz, twierdząc, że rzekomo kąpię psa. Nic takiego nie robiłam, on jednak wezwał straż miejską. Kiedy próbowałam odjechać rowerem, ochroniarz zaczął mnie szarpać i zablokował mój rower - wspomina kobieta.

Dzięki interwencji świadków udało jej się oswobodzić. Pani Danuta pojechała rowerem syna do pobliskiego baru i poprosiła o wezwanie policji. Kiedy wróciła nad jezioro, byli tam już strażnicy. Zarzucili jej, że bezprawnie kąpała psa, chociaż zaprzeczały temu osoby, które wypoczywały w pobliżu. Strażnicy domagali się pokazania dokumentów, ale kobieta ich nie miała przy sobie. Była cały czas w stroju kąpielowym. Powiedziała, że nie będzie rozmawiać, póki nie pozwolą jej się ubrać.

- To byli mężczyźni, zmierzchało już. Nieubrana czułam się bardzo skrępowana i zaniepokojona. Kiedy chciałam podejść do swoich rzeczy, strażnicy chwycili mnie za ręce i wykręcili je. Potem przydusili mnie do ziemi i skuli z tyłu kajdankami, mocno je zaciskając. Byłam zszokowana, nigdy w życiu tak mnie nie potraktowano - relacjonuje poznanianka.

Strażnicy miejscy nie reagowali na interwencje świadków. Skutą kajdankami kobietę, cały czas ubraną tylko w strój kapielowy, strażnicy zaprowadzili kilkaset metrów dalej, na ulicę Koszalińską. Dopiero po przyjeździe policji pani Danucie zdjęto kajdanki. Miała siniaki na nadgarstkach i sińce na ramieniu, co potwierdziła obdukcja lekarska.

Nazajutrz po incydencie pani Danuta zawiadomiła prokuraturę o brutalnym potraktowaniu przez strażników. Wszczęte w tej sprawie postępowanie musiało jednak zostać wkrótce zawieszone. Okazało się bowiem, że straż miejska skierowała przeciwko kobiecie sprawę do sądu, domagając się ukarania jej za... wprowadzenie psa na teren kąpieliska oraz niepodanie strażnikowi personaliów.

- Zarzuty był absurdalne. W oczywisty sposób przeczyły faktom oraz zeznaniom świadków - mówi poznanianka.

Wyrok zapadł po 11 miesiącach od zdarzenia. Sąd stwierdził, że kobieta nie była z psem na kąpielisku. Uznał jednak, że nie chciała podać personaliów strażnikom i ukarał ją za to naganą. Po apelacji sąd odstąpił od wymierzenie tej kary. "Interwencja funkcjonariuszy straży miejskiej była całkowicie zbędna i niepotrzebna, bowiem obwiniona nie popełniła wykroczenia (...) Nadto zachowanie funkcjonariuszy w sposób zdecydowany odbiegało od standardów właściwego prowadzenia interwencji" - napisał w uzasadnieniu wyroku sędzia Jarema Sawiński.

Przełożeni bezpodstawnie interweniujących strażników stanęli po ich stronie. Mimo skarg kobiety u komendanta nie przeprowadzono wewnętrznego postępowania wyjaśniającego wobec Jacka S. i Artura Sz. Uznano, że właściwie udokumentowali oni użycie środków przymusu bezpośredniego. Nie sprawdzono przy tym, czy interweniując, strażnicy użyli kajdanek i siły zgodnie z prawem.

- W zakresie dotyczącym zasadności użycia rzeczonych środków osąd wykraczał poza możliwości komendanta - poinformował nas Jacek Kubiak, kierownik Referatu Organizacyjno-Kancelaryjnego Straży Miejskiej Miasta Poznania. - W takim stanie po zapoznaniu się z dokumentacją komendant nie stosował środków dyscyplinarnych, zaś spór pozostał do rozpatrzenia w toku postępowania sądowego.

Obu strażników zawieszono w czynnościach służbowych dopiero po postawieniu im w ubiegłym roku przez prokuraturę zarzutów przekroczenia uprawnień (w takiej sytuacji zastosowanie zawieszenia jest obligatoryjne). Sprawa powoli toczy się przed sądem. Podczas procesu strażnicy odmawiają składania wyjaśnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski