O, taki program: kilku aspirujących kucharzy walczy o palmę pierwszeństwa. Uznani ponoć, z dorobkiem, każdy z własnymi nożami. I dostają kilka składników, ot: mąka, jajka, cebula, jakaś sałata i mają coś z tego upichcić. Czarują, gotują, jajka po wiedeńsku, jajka na twardo, cebula w różyczki, sałata w prążki. Czary mary. Jeden zrobi z tego danie w kształcie łabędzia na ostro, drugi zimny bufet, trzeci fusion w ciekłym azocie, jeszcze inny, że to niekoszerne, więc nie tyka, a kolejny, że skoro ten tylko koszerne, to on wychodzi. A na koniec wychodzi, że mieli takie same składniki, dania wartości odżywcze mają takie same, tylko inaczej wyglądają. Czasem nawet świetnie, tylko w smaku jakieś takie…
Zachwycam się tą kuchnią, bo w końcu przecież, jako facet szczupły inaczej, doceniam dobrą kuchnię. Własnoręcznie to oczywiście przyrządzam znakomitą jajecznicę z suchym chlebem i doskonałą gorącą wodę na herbatę, ale jak długo można… Nawet najlepsza jajecznica się znudzi. Myślałem: nauczę się robić makarony. Nauczyłem. Ale po 3 miesiącach też mi zbrzydły. Generalnie najlepiej to mi smakuje, jak gotują inni. A jeszcze lepiej, jeśli nie muszę za to płacić.
Ale nie o tym, nie o tym. O polityce miałem pisać… Przecież. Ale w sumie: nuda. Pozostańmy przy kuchni. A więc – poczyniłem odkrycie. Że jak się komuś, kto codziennie je jajecznicę, nawet najlepszą, a od święta strogonowa – też dobrego, podsunie, dajmy na to: ryż - będzie zachwycony. Jeżeli później dołoży się potrawkę z kurczaka – też. Potem mogą dojść fish and chips. Naprawdę: są powody do zadowolenia. Ale po paru latach jedzenia na zmianę takich dań – a w niektórych przypadkach codziennie… to nawet tak urozmaicona dieta może się znudzić. Zwłaszcza fish and chips.
I wtedy zmieniają kucharza. Nowy mówi, że zmienia jadłospis. Będzie bigos, golonka, sałatka grecka, gulasz węgierski, kaczka po pekińsku. Bajka. I przez 5 lat to samo.
Brrrr.
A był przecież jeszcze trzeci kucharz. Ten proponował samoobsługę. Ale w sumie… komu by się chciało gotować?
Lepszy taki kucharz, co upiecze, ugotuje, nawet codziennie to samo. Co prawda wkurza to strasznie, że tobie, głupi kliencie, serwuje wciąż golonkę i sałatkę, a na zapleczu cała załoga, od pomywaczy aż do szefa kuchni ośmiorniczkami się zajada…
O czym to ja miałem pisać? Acha, że polityki nie cierpię. Kiepska mdli, nawet dobra w nadmiarze się brzydzi, a na koniec i tak wiesz, że składniki zawsze takie same, tylko kucharze coraz cwańsi. No, ale na pisanie o polityce miejsca już dziś nie ma… Choć, w sumie, widzicie jakieś różnice?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?