Poznaniacy obawiają się, że bezpieczny dotąd dworzec zamieni się po zamknięciu tamtejszego komisariatu w siedlisko zbirów. Policja uspokaja. - Komisariat zniknie, ale patrole zostaną - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej.
- Za każdym razem, jak jestem na dworcu, widzę "dziwnych" ludzi. Boję się, że mnie zaczepią - mówi Marzena Rafalska. - Zawsze jednak z pobliżu widziałam odblaskowe kamizelki policjantów. To dodawało mi otuchy. Nie wiem, jak teraz będzie...
W piątek komisariat kolejowy zniknie z IV peronu. Policjanci prewencji trafią do wydziału zabezpieczenia miasta, a kryminalni i dochodzeniowcy do komisariatu targi. - Jednostka jest spora, a zagrożenie niewielkie - tłumaczy decyzję o likwidacji Krzysztof Jarosz, komendant wojewódzki policji w Poznaniu. - Nie bez znaczenia były kwestie finansowe. Pomieszczenia były dzierżawione, a to rodziło koszty.
W ubiegłym roku na dworcu doszło do 200 przestępstw. Sporządzono 530 wniosków o ukaranie za wykroczenia: kradzieże, niszczenie mienia, spożywanie alkoholu. Wywieziono ponad 1 tys. pijanych, złapano 126 poszukiwanych. - Wiele tych spraw to drobiazgi: kradzieże jedzenia, metalowych elementów - mówią policjanci. Ale na dworcu kilka lat temu pojawiali się kieszonkowcy, w 2009 roku było zabójstwo, zdarzają się pobicia, rozboje. - To specyficzny teren. Trzeba działać błyskawicznie, bo pociągi nie czekają i sprawcy mogą odjechać - mówi komendant Zdzisław Koziołkowski.
"Kolejówka" nie nudziła się nigdy. - A to pijany zasnął na torach, a to desperat chciał popełnić samobójstwo - wymieniają policjanci. Wspominają mężczyznę, który w Wigilię przewrócił się i stracił pamięć. To dzięki nim wrócił do domu, zresztą tak jak autystyczne dziecko, które do Poznania przyjechało pociągiem.
Funkcjonariusze zabezpieczają przejazdy pociągów z kibicami, rozdzielają bezdomnych walczących o miejsce do spania czy żebrania. Pirotechnicy kontrolują pozostawione walizki - dzięki nim ewakuacje nie są częste.
Policjanci weryfikują też dane "bezbiletowców", przejmują podejrzanych od sokistów, jak przy piątkowym incydencie. SOK złapał bezdomnego, podejrzanego o kradzież kabli. W komisariacie okazało się, że to nie złodziej, tylko zbieracz złomu. Ani SOK, ani ochrona nie mają bowiem policyjnych uprawnień. Nie mają dostępu do baz danych PESEL, czy rejestrów poszukiwanych. Mogą "złapać", ale nie "zatrzymać" w rozumieniu przepisów. I tu rodzi się problem.
Borowiak i Koziołkowski uspokajają, że patrole zostaną na dworcu: najpierw przez całą dobę, później w zależności od analizy zagrożeń. A w przyszłości planowane jest przekształcenie SOK w policję kolejową (z pełnymi uprawnieniami).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?