Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcesz opinię profesora? Musisz zapłacić 5 tysięcy złotych

Krystian Lurka
Żeby się przebrać za lekarza wystarczy kupić stetoskop i kitel w sklepie medycznym
Żeby się przebrać za lekarza wystarczy kupić stetoskop i kitel w sklepie medycznym 123 RF
Sprawdziliśmy, czy podając się za przedstawiciela nieistniejącej firmy, uda się nam zdobyć to, co jest potrzebne firmie "medycznej". Okazało się, że nie ma z tym większego problemu. Wystarczy zapłacić.

Przygotowując się do napisania tekstu o firmach sprzedaży bezpośredniej, m.in. uczestniczyliśmy w "bezpłatnym badaniu układu krążenia" poznańskiej firmy V. (o tym w sobotnim wydaniu dziennika) i rozmawialiśmy z uczestnikami "bezpłatnych badań przesiewowych" firmy "Instytut R." czy "badań" firmy M. (więcej na ten temat tutaj).

Wniosek jest jeden. W przypadku każdej firmy schemat działania był ten sam: najczęściej starsza osoba przychodzi na "bezpłatne badanie" lub "badanie profilaktyczne". Odbywają się one między innymi w klubach seniora, hotelach, czy w pobliżu lecznic. O zaproszeniu zwykle starsi ludzie informowani są telefonicznie. Pracownicy firmy podczas rozmowy zarzucają swojego rozmówcę słowami: służba zdrowia, badanie czy darmowa pomoc.

Na spotkaniach przedstawiciele spółki - często ubrani w lekarskie fartuchy - przeprowadzają badania. Powołują się przy tym na opinię specjalistów i stosują fachowe nazewnictwo. W trakcie tych badań szybko "diagnozują" problem i stwierdzają, że chorobę może pokonać "sprzęt medyczny" przedstawiany właśnie na spotkaniu. Jednocześnie prezentują filmy promujące działalność przedsiębiorstwa i przedruki publikacji z czasopism branżowych.

1600 zł miesięcznie kosztuje certyfikat potwierdzający rzetelność firmy, sprzedającej na przykład sprzęt medyczny

Zdobywanie "zaufania" - krok po kroku
Podszyliśmy się pod przedstawiciela handlowego nieistniejącej firmy. Podając się za pracownika "MagnetonicReh" byliśmy w stanie "załatwić" wszystko to, co jest potrzebne do uwiarygodnienia się w oczach klientów. A to jest niezbędne, by później sprzedać im "urządzenia lecznicze": plastikowe pudełko na baterię czy urządzenie do "ożywiania wody", które rzekomo są w stanie wyleczyć osobę walczącą nawet z nowotworem.

Ale po kolei. Zadzwoniliśmy do poznańskiego specjalisty, legitymującego się tytułem profesora, który już wcześniej zachwalał produkt wytwarzający pole magnetyczne istniejącej firmy V. z Poznania.

Zobacz również: Biostymulatory. "Przebrani za lekarzy sprzedali nam bubel"

- Polami magnetycznymi zajmuję się od przeszło 30 lat i jestem najstarszym specjalistą w tym zakresie w Polsce - przekonuje profesor. Podczas rozmowy z nim zasugerowaliśmy, że zależy nam na pozytywnej opinii specjalisty dla naszego urządzenia, które ma "cudownie" leczyć ludzi.

- To wy jesteście w stosunku do firmy V. konkurencją, tak? - spytał i po chwili dodał: - Ale mi jest zupełnie obojętne kto płaci. Tak tylko pytam.

Profesor przyznał, że jego opinia kosztuje... pięć tysięcy zł. - Tyle samo kosztowała dla firmy V. - przyznał podczas rozmowy telefonicznej.

Dzwoniąc do innej specjalistki zachwalającej już kolejny "cudowny" sprzęt leczniczy dla istniejącej firmy, usłyszeliśmy, że... promowanie konkurencji byłoby nie w porządku.

- Mogę jednak poprosić specjalistę chorób wewnętrznych z mojej kliniki, żeby on z panem porozmawiał na ten temat. On pomoże - mówiła doktor J.

b]Towar trzeba "opakować" w instytut bądź akademię[/b]
Niezbyt trudne byłoby również zdobycie certyfikatu poświadczającego, że "MagnetonicReh" jest sprawdzoną i uznaną na rynku firmą. W rozmowie z przedstawicielką usłyszeliśmy, że "podstawowa" wersja certyfikatu kosztuje 1600 zł miesięcznie.

Zobacz również: Biostymulatory. "Przebrani za lekarzy sprzedali nam bubel"

- Wymagane jest tylko zaświadczenie, że firma istnieje i nie ma żadnych długów - powiedziała w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" konsultantka. Nic nie stoi na przeszkodzie, by nasza firma miała w nazwie: "instytut", czy "akademia". Zgodnie z przepisami nie potrzeba tutaj żadnej zgody Ministerstwa Zdrowia, czy uczelni medycznych.

Lekarze: Gdzie etyka? Firma: Nie płaciliśmy
Krzysztof Kordel, prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej i rze-cznik praw lekarzy, zachowanie specjalistów, którzy na zasadach komercyjnych wydają opinię krytykuje.

- Jest to naganne - mówi wprost Krzysztof Kordel. I przyznaje także, że jest niezgodne z kodeksem etyki lekarskiej, gdzie - w artykule 63 - możemy przeczytać: "Lekarz tworzy swoją zawodową opinię jedynie w oparciu o wyniki swojej pracy, dlatego wszelkie reklamowanie się jest zabronione" i "Lekarz nie powinien wyrażać zgody na używanie swego nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych.

Kiedy firmę V. poprosiliśmy o komentarz w sprawie kupna pozytywnej opinii, to przedstawiciel stwierdził, że... za żadną opinię firma nie zapłaciła.

Zobacz również: Biostymulatory. "Przebrani za lekarzy sprzedali nam bubel"

Co i za jaką kwotę można kupić i "zdobyć" dla wymyślonej firmy sprzedającej "sprzęt medyczny":

  • 5000 złotych - opinia profesora z 30-letnim stażem
  • 1600 złotych miesięcznie - certyfikat poświadczający rzetelność
  • 9000 złotych - film promocyjny firmy i jej "produktów"
  • 50 złotych - kitel lekarski
  • nazwanie firmy "instytutem" - bezpłatne

W SOBOTĘ: REPORTAŻ Z "BEZPŁATNEGO BADANIA" FIRMY V.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski