- Jestem osobą życzliwą, z poczuciem humoru, ale jak każdy wie, mam różne dni - tłumaczył się Janusz Frąckowiak, starosta wolsztyński, który za karę kazał urzędniczce napisać swoje imię 100 razy. Kobieta napisała je błędnie w piśmie urzędowym.
Starosta Janusz Frąckowiak kobietę przeprosił, oświadczył, że był to żart, wyjechał służbowo i uznał sprawę za zamkniętą. Sama urzędniczka była w ubiegłym tygodniu na urlopie.
Zobacz też: Wolsztyn: Sto razy napisała imię i nazwisko starosty. Za karę
Po tym incydencie media wielokrotnie utrwalały właściwe imię i nazwisko starosty, jednak zdaniem zajmującego się etyką na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza prof. Romana Kubickiego sprawa jest poważniejsza, niż może się wydawać.
- Pan starosta pokazał, że miłość własna może przyjąć różne formy. Musimy pamiętać, że największą sojuszniczką inteligencji jest ironia, a zwłaszcza autorinonia - mówi prof. Roman Kubicki. - Sprawa jest jednak bardzo poważna. Starosta swoim stanowiskiem reprezentuje godność Rzeczypospolitej, a swoim zachowaniem tę godność szarga i przy okazji ośmiesza władzę samorządową - dodaje.
Po nagłośnieniu sprawy w ogólnopolskich mediach urzędnicy starostwa zacierali ręce, twierdząc, że jest do doskonała forma promocji. Taką samą linię obrony przyjął starosta: - Podszedłem do tego bardziej żartobliwie - mówił.
Etykowi jednak włos się na głowie jeży od strategii: nie ważne, co się mówi, byle się mówiło.- Aby w pewien sposób starostę "ukarać", media nie powinny podawać przy okazji tej historii jego nazwiska - mówi prof. Roman Kubicki. I dodaje: - Próżność, która jest sojuszniczką każdej władzy, działa deprawująco. Życzę panu staroście na przyszłość większego poczucia humoru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?