Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mogą pracować tylko... życzliwi

Redakcja
Dyrektor Trybusz zapewnia, że nie miał złych intencji
Dyrektor Trybusz zapewnia, że nie miał złych intencji Grzegorz Dembiński
Wielkopolski sanepid być może bardziej niż ktokolwiek dba o bezpieczeństwo obywateli. Tylko dlatego, abyśmy nie musieli martwić się, kto zbada próbki naszej wody, chciał zabronić strajków swoim pracownikom. Sanepidowi leży na sercu także nasze dobre samopoczucie, kiedy z tą próbką wody przyjdziemy.

W związku z tym wydał kodeks etyki dla swoich pracowników, który każdy z nich powinien podpisać. A w nim takie kwiatki jak: "[Pracownik] nie uczestniczy w strajkach lub akcjach protestacyjnych, zakłócających normalne funkcjonowanie Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu".

- To już historia. Nie rozmawiajmy o tym - broni się dyrektor placówki Andrzej Trybusz.
Dlaczego historia? Ponieważ pierwszą wersją kodeksu pracownicy stacji epidemiologicznej byli oburzeni. W końcu ktoś zdecydował się napisać do dyrektora petycję i nie była to przewodnicząca zakładowej "Solidarności".

- "Solidarność" nie wnioskowała o zmianę, bo przecież wszystkiego w tak wielkiej placówce nie da się ogarnąć - tłumaczy Maria Wasiak, przewodnicząca związków - Przecież forpoczta "Solidarności" nie musi się zaraz rzucać na dyrektora - dodaje.

Ostatecznie kontrowersyjne zapisy w kodeksie złagodzono. Kodeks dopuszcza strajk w ramach ustawy o związkach zawodowych. - Wcześniej łamał on prawo konstytucyjne, prawo pracownicze oraz ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - stwierdza Bartłomiej Janyga, radca prawny. - Gdyby pracownik został zwolniony na podstawie tego zapisu, w sądzie miałby duże szanse na wygraną - twierdzi.
W innym punkcie kodeks przewiduje, że pracownik "nie manifestuje publicznie poglądów i sympatii politycznych, (...), nie stwarza podejrzeń o sprzyjanie partiom politycznym, przestrzega obowiązujących go ograniczeń".
- Według tego zapisu, gdyby się uprzeć, to pracownik nie mógłby nawet głosować, bo to także sprzyjanie partii politycznej - komentuje Bartłomiej Janyga. - Poza tym również ten zapis narusza konstytucję - dodaje. Dyrektor Trybusz jest innego zdania. - Większość pracowników rozumiała ten zapis. Nie chcieliśmy, aby wyglądało to tak, że regulujemy kodeksem to, co pracownik robi po pracy - mówi dyrektor. - Przepis został doprecyzowany i teraz widać, że chodzi nam o czas po pracy.
Dlaczego w ogóle kodeks pracy powstał właśnie teraz w tej placówce, wcześniej przez całe lata świetnie sobie radził bez niego? Jeszcze do niedawna podobne regulacje funkcjonowały wyłącznie w wielkich korporacjach i budziły powszechny lęk pracowników. Zakaz zawierania małżeństw pomiędzy pracownikami to jeden z punktów podobnych kodeksów.
- Kodeks etyki powstał teraz, ponieważ zobowiązuje nas do tego ustawa. Stworzyliśmy go na podstawie podobnych aktów prawnych - tłumaczy dyrektor Trybusz.
Jego pierwsza wersja łamała jednak tyle nadrzędnych aktów prawnych, że musiał on zostać przebudowany. - Nie uchylałem się przed tym. Poza tym poprzednia wersja nie wynikała z mojej złej woli, było to jedynie nieporozumienie - mówi dyrektor.
Prawnik widzi to jednak inaczej. Uważa, że może to być sygnał, jakie są rzeczywiste intencje osoby kierującej placówką. - Podobny kodeks stwarza zagrożenie dla pracowników i może być istotnym pretekstem do zwolnienia - twierdzi Janyga. - Pokazuje kierunek myślenia kierownictwa.
Sami petenci jednak nie mają powodów do narzekań i będą wiedzieli już, czego wymagać. Paragraf trzeci mówi bowiem, że "[pracownik sanepidu] jest życzliwy ludziom".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski