Henryk Binkowski z niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau wysłał do rodziny 15 listów, a z Mauthausen-Gusen, gdzie trafił potem, 21 listów. Teraz syn pana Henryka i nasz Czytelnik, Jerzy Binkowski, chce ocalić pamięć o nieżyjącym ojcu. Dlatego postanowił przekazać listy do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Zapowiada się zatem kolejna wyprawa delegacji muzeum do Łodzi. Przed dwoma tygodniami archiwiści odebrali w II Liceum Ogólnokształcącym listę więźniów przetransportowanych do Auschwitz, która wypadła ze starej książki w szkolnej bibliotece, byli też u łodzianki po obozowe listy jej matki.
CZYTAJ TEŻ: Lista więźniów Auschwitz odnaleziona w... szkolnej bibliotece
Po tych publikacjach w "Dzienniku Łódzkim" kontaktu do muzealników przez naszą redakcję zaczął również szukać pan Jerzy. Chce, aby obozowe listy ojca zostały poddane właściwej konserwacji i stanowiły w muzeum część wielkiego świadectwa o obozowej przeszłości.
- Ojciec trafił do Oświęcimia w 1943 roku jako więzień polityczny po aresztowaniu w Busku-Zdroju, gdzie mieszkaliśmy przed wojną - opowiada Jerzy Binkowski. I pokazuje listy, które przychodziły z obozu na adres domu w Koziegłowach koło Częstochowy: tam z kolei mieszkali rodzice więźnia, do których dołączyła reszta rodziny.
Wszystkie listy musiały być pisane po niemiecku, aby obozowa administracja miała kontrolę nad wiadomościami wypływającymi z Auschwitz.
- Ojciec zawsze pytał o zdrowie rodziny, prosił też o wysyłanie cebuli i papierosów - mówi Jerzy Binkowski.
W spełnianiu tych próśb pomagała Rumunka - żona Niemca, który zajął część domu w Koziegłowach. Synowie tego małżeństwa pracowali bowiem w Oświęcimiu, pan Jerzy nie wie jednak, w jakim charakterze.
W 1944 r. Henryk Binkowski został przetransportowany do obozu Mauthausen-Gusen pod Linzem. Także stamtąd przychodziły jego listy ze znaczkami z Adolfem Hitlerem. Nie przerwała się również korespondencja wysyłana od rodziny z Polski.
Henryk Binkowski przeżył niewolę i po wyzwoleniu Mauthausen w maju 1945 r. latem przyjechał do Koziegłów.
- Najpierw myślałem, że drogą idzie jakiś wariat. Ogolony na łyso, ze srebrną marynarką, którą znalazł w magazynach, gdzie ubierano byłych więźniów. Do tego parasolka i białe podkolanówki do czarnych butów. Potem zrozumiałem, że to mój ojciec wraca z obozu - opowiada pan Jerzy.
Henryk Binkowski po wojnie nie zwierzał się z obozowych przeżyć. - Trzymał je w sobie, otwierał się przy przypadkowych spotkaniach ze współwięźniami, ale wtedy zawsze odchodzili na bok i rozmawiali we własnym gronie - opowiada Jerzy Bienkowski.
Pracownicy muzeum w Oświęcimiu przypominają, że jego zasoby stanowią niewielką część (ok. 5 proc.) akt wytworzonych podczas istnienia obozu. Większość dokumentacji Niemcy zniszczyli przed wyzwoleniem Auschwitz, aby ukryć rozmiary ludobójstwa.
- Dlatego zachęcamy bliskich więźniów do przekazywania nam dokumentów - mówi Paweł Sawicki z biura prasowego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?