Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Rynkowski: Poznań był dla mnie zawsze bardzo opiekuńczy

Marek Zaradniak
Po odejściu z zespołu VOX Ryszard Rynkowski stał się solistą. Od tego czasu minęło nieco ponad ćwierć wieku. W tym czasie Rynkowski wylansował wiele niezapomnianych przebojów
Po odejściu z zespołu VOX Ryszard Rynkowski stał się solistą. Od tego czasu minęło nieco ponad ćwierć wieku. W tym czasie Rynkowski wylansował wiele niezapomnianych przebojów Bartek Kosiński
Przed koncertem w Poznaniu Ryszard Rynkowski wspomina swoje życie estradowe - w Polsce i za granicą, tłumaczy różne jubileusze, rozstanie z zespołem VOX oraz opowiada o własnych piosenkach, o których niewielu wie, że są jego.

Tym razem zaśpiewa Pan w Poznaniu "akustycznie". Skąd ten pomysł, odpowiadają Panu takie koncerty akustyczne?

Na taki pomysł wpadł organizator koncertów Jerzy Grażda. To nie jest jedyna trasa akustyczna jaką przygotowuje i prowadzi. Mi pomysł się spodobał. Powodów jest kilka - po pierwsze koncert akustyczny zawsze musi się odbywać w dobrych salach, bo gramy go wyłącznie w filharmonii czy Teatrze Wielkim w Poznaniu. Odpadają więc hale sportowe, z wiadomych względów. Przygotowaliśmy 10 takich koncertów, a ten poznański będzie ostatnim w cyklu. Poza tym - i to po wtóre - dobra akustyka pomieszczenia pozwala na zagranie utworu inaczej - tu rzeczywiście kontrabas brzmi inaczej niż gitara basowa, a gitara akustyczna inaczej niż gitara elektryczna. Różnica jest wprawdzie subtelna, ale dla mnie to rzecz najważniejsza. Wydaje mi się także, że koncert akustyczny daje mi pełne prawo i szansę, aby zagrać te utwory, których na pewno nigdy nie usłyszy się w radio. Gram od wielu lat tak zwane armatki, czyli utwory sprawdzone jak "Wypijmy za błędy, "Za młodzi, za starzy", "Szczęśliwej drogi"i jeszcze parę innych. Tych utworów w tym koncercie słuchacze nie znajdą. Natomiast są utwory subtelniejsze, których ludzie słuchają siedząc sobie w domu wygodnie w fotelu. Będzie "Kołysanka dla H", piosenki o zabarwieniu społecznym jak "Czemu nie tańczę na ulicach?", nagrodzona na festiwalu w Opolu w 1994 roku piosenka "Mrok", która potem zaraz zniknęła i na płycie pojawiła się w zupełnie innej wersji. Ja też ją teraz w innej wersji wykonam. Jest piosenka "Widzisz Marto". Ten koncert ma zupełnie inny wymiar. Trochę też opowiadam jak te utwory powstawały.

W tytule koncertu jest też "25 lat śpiewania"...
Pomysł był taki, aby te koncerty odbyły się jeszcze w końcówce ubiegłego roku, bo ja karierę solową liczę od roku 1989. Z grupą VOX rozstałem się po 8 latach w roku 1986 i praktycznie do roku 1989 byłem jak w inkubatorze. Byłem jak wcześniak, który jeszcze za bardzo nie wie, czy chce żyć, czy nie chce. Mówię tu o życiu estradowym. Na szczęście miałem wokół bardzo dobrą opiekę. Niezwykle opiekuńczy był dla mnie Poznań.

Z Poznaniem zawsze Pana wiele łączyło...
To prawda. Tutaj powstała grupa VOX i ja też tu - że tak powiem - powstałem, bo w Poznaniu miałem pierwsze nagrania solowe. Pomagali mi poznaniacy - studio i orkiestrę udostępnił mi Zbyszek Górny, ale także dyrygent Alek Maliszewski zapraszał mnie na koncerty. To był okres raczkowania. A kiedy poznałem Jacka Cygana, pierwszą piosenkę dla mnie pt. "Inny nie będę" skomponował także poznaniak - Andrzej Ellmann. Wiele jej zawdzięczam - nie dość, że poważnie zaistniała na antenie, to także zapowiadała, kim będę.

Ale to Opole '89 otworzyło Panu drzwi do kariery...
Rzeczywiście, od tego roku zacząłem liczyć swoją karierę i piosenki "Wypijmy za błędy", którą zaśpiewałem wtedy w Opolu. Mam w repertuarze trzy lub cztery piosenki, które zaadaptowałem, ale generalnie jestem wierny Jackowi Cyganowi i bardzo mu wdzięczny za teksty. W ubiegłym roku mieliśmy zresztą 25-lecie naszej współpracy. Ważni w moim zawodowym życiu byli także kabaret Elita, Andrzej Zaucha i Ewa Bem...

Mówi Pan o 25 latach działalności solowej, a które z nich były dla Pana przełomowe?
To jest pewien paradoks, bo po pierwszym sukcesie opolskim zacząłem rozumieć, że mogę liczyć na ludzi, bo zaczęto o mnie pisać. Więc postawiłem sobie jeden jedyny cel. Aby skupić wokół siebie fanów i co roku im coś nowego dawać. W związku z tym starałem się bardzo. W 1990 roku w Opolu zaśpiewałem w koncercie "Debiuty", ale także z Andrzejem Zauchą, Zbyszkiem Wodeckim i Jackiem Zielińskim "Zacznij od Bacha". Z Andrzejem Sikorowskim zagraliśmy "Baby". Wziąłem też udział w koncercie dziecięcym, gdzie śpiewałem "Tak pięknie żyć". I wtedy otrzymałem nagrodę dziennikarzy z dedykacją: "Za to, że jest artystą". W 1991 roku nie byłem w Opolu, ponieważ nagrywałem płytę w Hiszpanii. Za rok pojawiłem się w "Premierach" i... przepadłem z kretesem, ale wziąłem udział w Kabaretonie, gdzie po śmierci Andrzeja Waligórskiego na prośbę kabaretu Elita wykonałem piosenkę "Wyspa". W 1994 roku znowu stanąłem w konkursie. Piosenka "Mrok" wygrała, choć znów miałem stan przedzawałowy. Co roku próbowałem coś robić i wydaje mi się, że to owocuje.

Pamiętam jednak, że świętował Pan już 30-lecie obecności na estradzie. To jak Pan liczy swój jubileusz?
Teraz to już nawet 35 lat minęło odkąd zaśpiewałem na estradzie. Moje zawodowstwo pełną gębą liczę jednak nie od moich prób z zespołami studenckimi czy jakichś występów nawet za dobre pieniądze. Wszystko zaczęło się w kwietniu 1979 w Poznaniu od premiery grupy VOX i Alex Bandu podczas Międzynarodowej Wiosny Estradowej. Dlatego trzeba doliczyć 10 lat, z czego 8 byłem członkiem męskiego kwartetu VOX, a wyrzucony z niego zostałem w roku 1986.

Aż tak źle się pracowało z VOX-em? Dlaczego Pana wyrzucili?
Moi koledzy wszystko dokładnie kiedyś wyjaśnili. Ja nie chciałem nigdy do tego tematu wracać. To sprawa złożona, ale oczywiście potrzebny był pretekst. A tym stał się mój niechlubny występ pod wpływem alkoholu w Kutnie. Decyzja była błyskawiczna - zostałem karnie wyrzucony z zespołu. Jednak konflikt dojrzewał już parę lat. Z Witkiem Pasztem dzieliły nas kwestie repertuarowe. Zawsze byłem bardzo dumny, że jestem w VOXie, ale przez 8 lat nagraliśmy ledwie dwie płyty - w 1980 i w 1981 roku. Potem strasznie długo nic - aż do mojego wyjścia z grupy. I to jest mniej więcej moja odpowiedź na pytanie, dlaczego pomiędzy nami iskrzyło.

Przez te ponad 30 lat Pana pracy wyrosło już nowe pokolenie słuchaczy, albo i dwa.
Rzeczywiście, na moje koncerty zawsze przychodzą trzy pokolenia. Ci, którzy mają lat 20, 40 i 70. Bilety są wprawdzie drogie, ale w salach liczących nawet 800 miejsc, w każdym mieście miałem komplety. To sprawia mi ogromną satysfakcję.

Bycie estradowcem w Polsce to dobry biznes?
Tego nie wiem. Każdy wykonawca pewnie poda inną odpowiedź. W Polsce gra się koncerty razem ze stacjami, które są dotowane, gra się tzw. dni gmin i miast. To też są sponsoringi, aczkolwiek wykonawcy otrzymują za to pieniądze. Różnej wysokości, ale otrzymują. Odpowiedzią na tak postawione pytanie jest moja obecna trasa koncertowa. Ma ona swój kosztorys, zgodnie z którym każdy muzyk dostaje godne pieniądze, a mam muzyków z najwyższej polskiej półki. Ja również jestem usatysfakcjonowany. I co ważne - usatysfakcjonowany jest również organizator, bo do tej pory koncerty sprzedawały się w komplecie.

Czy w takim razie nadal polskim muzykom opłaca się grać do kotleta na statkach czy dając koncerty za oceanem Polonii?
Parę rzeczy się zmieniło, ale ja na przykład od 2000 r. w Stanach byłem kilka razy i nie zauważyłem, by polscy wykonawcy śpiewali tylko dla podpitych polonusów, wychodząc kuchennymi drzwiami. Grałem w dobrych salach z dwunastoosobowym bandem. Cały był z Polski. Miał zapłacone bilety, honoraria i bardzo dobre hotele. Wszystko było profesjonalnie przygotowane. Ostatnie moje występy w Chicago w Copernicus Center miały trochę inny charakter. Z Polski jechałem sam, a tam czekał jedenastoosobowy band. Mieliśmy dwa dni prób i potem koncerty, których organizatorem był mieszkający w Chicago dawny perkusista VOX Tomek Pilewski. Razem z synem wzięli się za ten biznes i chyba nie stracili. To był taki eksperyment.

Wspomniał Pan, że w Stanach Zjednoczonych śpiewał w dobrych salach i nie są to tylko koncerty, na które przychodzi Polonia. Czy Pana zdaniem polska piosenka ma aktualnie szansę, by stać się światowym przebojem, a polski wykonawca światową gwiazdą?
To nie jest sprawa polskich artystów, nawet gdyby się bardzo starali. To wynika z polityki managementu, którego u nas nie ma. Zainteresowanie światowego managementu natomiast jest małe albo go w ogóle nie ma. Poza tym wydaje mi się, że człowiek, który wchodzi w taki świat, musi być przede wszystkim dyspozycyjny Nie może mieszkać w Polsce, ale musi być internacjonałem. Mieszkając tam, gdzie być powinien. U nas tego jeszcze nie ma. Przez jakiś czas udawało się to Edycie Górniak, która przebywała w Wielkiej Brytanii i zaczęła pojawiać się na listach europejskich. Nasi jeżdżą i grają. To jest tylko kwestia pewnej decyzji. Jeśli ktoś nie ma innych propozycji i wyjeżdża i gra na jakiejś dyskotece, to tak chce. Ale polscy artyści grają również w dobrych salach w Nowym Jorku czy w Toronto. Budka Suflera zawiesiła swoje koncerty, ale przecież ten zespół wystąpił w Carnegie Hall. I ja też tam śpiewałem. Był to wspólny koncert z Heleną Vondrackovą i Karelem Gottem. Przypuszczam, że organizatorom chodziło o to, aby był komplet na sali. Helena i Karel przyciągnąć mieli emigrantów czeskich, a ja Polonię. Sala była pełna.

Dawno nie było żadnej Pana nowej płyty.
Były, były i to dwie, choć może już nie są nowe. Najpierw wydałem krążek "RR" (maj 2011). Jego inspiracją jest chyba typowo polskie zjawisko, że w rozgłośniach tylko przy okazji śmierci mówi się o autorach tekstów. Chyba, że któryś z nich przyjdzie do radia i sam o sobie powie. Na przykład od wielu lat piosenki, które skomponowałem dla VOXu zawsze "chodziły" jako piosenki VOXu. Tymczasem Marek Skolarski [kierownik grupy i autor wielu piosenek - przyp. red.] był już bardzo chory. Chciałem mu sprawić przyjemność i nagrałem płytę z utworami, które napisałem wcześniej głównie z nim. Chciałem, aby wiedział, że pamiętam o nim. Nie miałem najmniejszego zamiaru konkurować z kolegami z VOXu. To jest przecież firma, która wylansowała przeboje w powszechnie znanych wersjach. Chciałem po prostu przypomnieć, że te piosenki niekoniecznie są anonimowe, bo - że pozwolę sobie przypomnieć - naprawdę mało kto wie, że piosenka Hanki Banaszak "Pogoda ducha" to moja kompozycja. Miał ją śpiewać VOX, ale została odrzucona, gdyż była zbyt podobna do innych. Podarowałem ją więc Hani. To jedyna piosenka, którą komuś podarowałem. Idźmy dalej - VOX śpiewa "Rycz, mała rycz", ale mało kto wie, że to moja piosenka z tekstem Marii Czubaszek.

A druga płyta?
Powstała krótko po tej nieszczęsnej "Bitwie na głosy", podczas której występowałem z chórem elbląskim, który zresztą sam wybrałem. Walczyłem do końca. Niestety, poległem w finale z Kamilem Bednarkiem, ale nie ma sprawy. Nigdy nie przypuszczałem, że zajdziemy tak daleko, ale pozostał pewien niedosyt. Elbląg na mnie głosował. Gdy okazało się, że możemy dojść bardzo wysoko, marzyło mi się, aby te 100 tysięcy przekazać na fundację "Elbląg", której jestem honorowym członkiem . Nie udało się. Dlatego chciałem to nadrobić i wydaliśmy album "Razem". Na jednym dysku chór nagrał 14 coverów, które wykonywał w "Bitwie na Głosy", a na drugim nagrałem największe przeboje w wersji symfonicznej. Trochę pieniędzy dzięki jej sprzedaży dostarczyliśmy do fundacji, ale dla mnie satysfakcjonujące było też to, że płyta zdobyła status "Złotej".

Koncert akustyczny w Poznaniu to ostatni taki koncert. Co dalej? Jakie ma Pan plany?
Mam sporo zamówień na koncerty aż do późnej jesieni. A ponieważ ta trasa jest sukcesem, jej organizator nie wyklucza, że będziemy ją kontynuować.

A będzie nowa płyta?
Odpowiem dyplomatycznie. Pracuję nad tym. Pomysłów mi nie brakuje, ale brakuje czasu, aby się nimi zająć. Jacek Cygan też ma pomysły tekstowe. Myślę, że zobaczymy się, gdy po poznańskim koncercie będę miał trzy tygodnie urlopu.

Ryszard Rynkowski pochodzi z Elbląga . Muzycznie zadebiutował w 1972 roku na V Festiwalu Kultury Studenckiej. W 1973 roku przeniósł się do Warszawy. W latach 1977-78 był pianistą Grup y Bluesowej Gramine. Potem występował w grupie Victoria Singers, która w 1979 roku przekształciła się w grupę VOX.
Najpopularniejsze przeboje Ryszarda Rynkowskiego to: "Życie jest nowelą", "Dary losu", "Dziewczyny lubią brąz" , "Wypijmy za błędy" "Ten typ tak ma", "Intymnie" i "Za młodzi za starzy", "Kołysanka dla H", "Czemu nie tańczę na ulicach" i "Mrok".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski