Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerzystę też musimy mieć z importu?

Monika Kaczyńska
Niewiele koncepcji dotyczących zarządzania Poznaniem budziło we mnie taki entuzjazm jak pomysł powołania oficera rowerowego. Jako wierząca w przyszłość ruchu rowerowego i praktykująca przynajmniej od czasu do czasu tę metodę przemieszczenia się twierdzę, że z siodełka ulice wyglądają zupełnie inaczej. Dlaczego warto, by władze miasta miały obraz i z tej perspektywy mogę uzasadniać długo.

Czytaj komentowany tekst: Oficer rowerowy w Poznaniu: Wiemy, kto nim został!

Tyle że po nominacji oficera rowerowego mój entuzjazm zastąpiło zdziwienie. Okazało się mianowicie, że w kilkusettysięcznym mieście, w którym rowerzystów przybywa lawinowo, działa przynajmniej kilka całkiem prężnych grup cyklistów, nie znalazł się odpowiedni kandydat. Poznaniacy mają więc oficera rowerowego z importu.

Nie neguję zasług nominowanego ani dla Łodzi, w której pracował wcześniej, ani dla ruchu rowerowego jako takiego. Zastanawiam się tylko, ile czasu zajmie mu rozeznanie się, co w trawie piszczy nie tylko na trasie między miejscem zamieszkania (oby poza centrum) a placem Kolegiackim.

Mogę wymienić kilkanaście osób, które po Poznaniu jeżdżą rowerem od tak dawna, że znają każdy metr ścieżki, każdy skrót, każdy bezsensowny przejazd i nie od dziś mają pomysł na to, co dalej. Nie garnęli się do tej pracy? Czy poznańskim zwyczajem uznaliśmy, że importowane na pewno będzie lepsze? Być może. Ale import różnie się sprawdza. Czasem jak drogi i dobry Siemens. Czasem jak ciągle psująca się Tatra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski