Czesław Cenkiel już kilkanaście minut przed godziną 6 w poniedziałek rano, stał przed drzwiami przychodni "Salutaris" na osiedlu Orła Białego w Poznaniu. Podobnie jak Wiesław Szlachta - który również czekał przed placówką od świtu - zamierzał zapisać do lekarza pierwszego kontaktu swoją chorą żonę.
O godzinie 7 za mężczyznami ustawiło się 19 osób. 10 minut później już w kolejce było już 27. Kilka minut przed 7.30 w kolejce przed przychodnią stało już 38 pacjentów, a "wężyk" ciągnął się daleko za posesję, na której jest przychodnia. Wszyscy obawiali się, że nie zdążą się zapisać się do lekarza pierwszego kontaktu. Mimo że rejestracja - telefoniczna i osobista - jest czynna od godziny 7.30, to pacjenci niemal codziennie pojawiają się przed przychodnią i dochodzi do scen takich jak ta, która miejsce wczoraj.
Czytaj "Nie wiedzieli, kiedy i jak zmarła ich pacjentka. Zostali ukarani"
Dlaczego chorzy i ich rodziny wstają skoro świt? Zdanie są podzielone. Pacjenci oskarżają lekarzy. Lekarze i przedstawiciele Narodowego Fundusz Zdrowia dziwią się i nie widzą problemu.
- Sprawa jest prosta - mówi Wiesław Szlachta z osiedla Orła Białego i wyjaśnia: - Jeśli ktoś chce skierowanie do specjalisty, otrzymać receptę lub po prostu źle się czuje i chce mieć pewność, że dostanie się do lekarza to nie ma innego wyjścia - musi czekać od wczesnych godzinnych porannych. To konieczność! - twierdzi.
Jego zdaniem, w inny sposób nie można skutecznie zarejestrować się do lekarza rodzinnego. Wyjaśnia też, że kiedy próbuje dodzwonić się do przychodni panie z rejestracji nie odbierają, a kiedy ktoś wybiera się do przychodni osobiście po godzinie 8 nie ma co liczyć na pomoc.
Arletta Targońska, lekarz rodzinny i kierownik przychodni "Saluratis", przyznaje, że nie rozumie problemu, zaprzecza zarzutom pacjentów i skarży się na nagonkę medialną na jej placówkę (sprawą zainteresowała jednej z największych stacji telewizyjnych).
- Proszę zrozumieć, że każdy kto przyjdzie po godzinie 7.30, albo nawet po 8, może się zapisać i liczyć na pomoc - mówi Arletta Targońska i odpiera zarzuty: - Nie potrzebujemy większej liczby lekarzy i nie będziemy pracować od godziny 5. Wystarczy, że poznaniacy dostosują się do godzin otwarcia placówki.
Jak mówi, pracownicy starali się to wytłumaczyć pacjentów. Bez rezultatów. - Być może to kwestia przyzwyczajenia i upodobanie do czasów minionych? - pyta.
Czytaj: "Agnieszka Pachciarz: Szpitale mają być na plusie [ROZMOWA]"
Arletta Targońska tłumaczy, że przychodnia i tak zaczyna pracę o pół godziny wcześniej, niż wymaga od tego Narodowy Fundusz Zdrowia. - Wszystko to po, żebyśmy mogli od 8 przyjmować pacjentów - mówi Arletta Targońska.
Z kolei Małgorzata Lipko z wielkopolskiego oddziału NFZ, dziwi się absurdalnej sytuacji. - Nie rozumiemy skąd bierze się problem - przyznaje i wyjaśnia, że wskaźnik liczby pacjentów na jednego lekarza nie został przekroczony.
- Nie ma mowy o tym, że któryś z pacjentów pozostanie bez pomocy lekarskiej - mówi Małgorzata Lipko.
Proponuje też: - W przypadku, jeśli komuś leczenie w przychodni nie odpowiada, to może bez problemu zmienić lekarza rodzinnego.
Inne kolejkowe problemy w Poznaniu i w regionie
W październiku ubiegłego roku opisywaliśmy kłopoty pacjentów przychodni "Teramed" przy ul. Kostrzyńskiej w Poznaniu
Pisaliśmy wtedy, że pierwsza dnia każdego miesiąca, przed przychodnią tworzą się kilkudziesięcioosobowe kolejki. Podobnie jak w przypadku placówki na Orła Białego, z minuty na minutę było coraz gorzej, a kiedy o godz. 7.30 otworzyły się drzwi poradni, do środka weszło ponad 60 osób. Placówka przyjmowała tylko jednego dnia. Pacjenci sugerowali, że to ułatwienie dla pracowników.
Z kolei w marcu 2014 roku pisaliśmy o problemie mieszkańców Rataj.
Skarżyli się na nieodpowiednią pomoc doraźną
W tekście "Rataje chcą lekarzy, którzy będą ich leczyć w nocy i w święta!" pisaliśmy, że mieszkańcy Rataj chcieliby mieć dostęp do większej liczby punktów pomocy doraźnej. Wtedy, ale też teraz, poznaniacy z Rataj, którzy chcą skorzystać z pomocy lekarza wieczorem, w nocy lub w święta, muszą jechać do Przychodni Lekarskiej "Medeo" na os.Rzeczpospolitej.
Kolejkowy problem przedstawialiśmy również w czerwcu 2014 roku. Wtedy chodziło o kłopoty z rezonansem magnetycznym. Wielkopolanie, którzy w połowie roku mieli kłopoty z układem nerwowym czy sercem byli w potrzasku. Nie mogli tego zrobić. Powód: nigdzie w regionie nie było już szans na szybką pomoc!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?