- Chcemy, żeby fundusz oddał nam pieniądze, które wydaliśmy na ustawę "203", czyli na podwyżki dla pracowników - mówi Bożena Sokołowska, dyrektor placówki.
Była to jedna z najbardziej "chorych" ustaw: szpitale same musiały znaleźć pieniądze na podwyżki, ponieważ posłowie "zapomnieli" sięgnąć do ówczesnych kas chorych. Chodzieski szpital przez dwa lata płacił pieniędzmi z kontraktu, których na wszystko nie mogło wystarczyć, więc skończyło się długami. NFZ broni się, że zrekompensował mu wydatki na podwyżki, dając w kolejnych latach wyższe kontrakty. Tyle że dwaj biegli powołani do tej sprawy nie mają wątpliwości: środki z Funduszu były niewystarczające. Pierwszy z nich wyliczył, że NFZ powinien dołożyć chodzieskiemu szpitalowi ponad milion złotych, drugi wyliczył mniejszą kwotę - 445 tys. złotych.
- Dla nas ta niższa kwota jest do zaakceptowania - mówi dyrektor Bożena Sokołowska. - Fundusz nadal jednak ją kwestionuje. Nie wydaje mi się, żeby powołał jednak kolejnego biegłego.
Jeszcze większy rachunek wystawiło Funduszowi Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Poznaniu. Chodzi o 2,6 mln złotych za czynnik krzepnięcia krwi - preparat, który RCKiK dostarczyło od stycznia do marca 2010 r. do szpitali w ramach programu profilaktyki krwawień dla dzieci z hemofilią A i B. To również koszt przeprowadzonych w ramach programu badań diagnostycznych. Mieć albo nie mieć w kasie 2,6 mln złotych, to już nie jest tylko retoryczne pytanie.
- Musieliśmy bardzo mocno zacisnąć pasa - przyznaje dyrektor Krzysztof Olbromski. - Odetchniemy dopiero wtedy, kiedy te pieniądze do nas wrócą.
Sprawa rozbija się o wycenę jednostki czynnika krzepnięcia krwi, która została przez centralę NFZ zmieniona w styczniu 2010 r. Drożej mogły je wycenić te placówki, które realizowały w ramach tego programu "leczenie w warunkach domowych". RCKiK twierdzi, że takie świadczenie zapewniał i ma prawo do wyższej wyceny. Innego zdania jest fundusz.
- W ubiegłym roku w całym kraju ten program był realizowany na starych zasadach, czyli bez tego dodatkowego świadczenia - tłumaczy Marta Banaszak-Osiewicz, rzecznik Wielkopolskiego NFZ. - Centrum nie mogło więc przyjąć wyższej wyceny.
O ponad 800 tys. złotych walczy z NFZ Szpital Kliniczny im. Święcickiego. Chodzi o pieniądze za niezapłacone świadczenia z zakresu endokrynologii i niesłusznie, zdaniem szpitala, nałożoną karę. W tym przypadku przygotowany jest już projekt ugody.
Szpitale płacą za ratowanie życia
Kilkadziesiąt tysięcy złotych kosztowało Szpital Specjalistyczny w Pile leczenie w 2007 r. nieubezpieczonej 19-letniej pacjentki z Ukrainy.
Kobieta znajdowała się w stanie krytycznym. Lekarze przez dwa miesiące walczyli o jej życie. Gdyby odstawili ją na granicę, jak zaproponowała ambasada, wydaliby na nią wyrok śmierci.
Przegrali jednak walkę o jej życie, przegrali również starania o zwrot wydanych na jej leczenie pieniędzy. Nie zapłaciła ambasada. Negatywnie odpowiedział również NFZ, a resort zdrowia ograniczył się do wyjaśnienia, że toczą się rozmowy z Ukrainą na temat umowy o wzajemnym świadczeniu usług medycznych. To, co spotkało szpital w Pile, w każdej chwili może dotknąć każdy inny szpital w Polsce. Nadal nie ma umowy z Ukrainą, a resort zdrowia odsyła szpitale po pieniądze do... zakładu ubezpieczeń, który wystawił wymaganą przy udzieleniu wizy polisę ubezpieczeniową, albo do rodziny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?