Teatrem Nowym w Poznaniu od ośmiu lat kieruje Janusz Wiśniewski. Przez te lata mówiło się o działalności artystycznej placówki podlegającej samorządowi województwa. Od niedawna wątpliwości radnych sejmiku budzi jednak zatrudnienie przez dyrektora własnego syna w publicznym teatrze.
W teatrach podobnych jak Nowy w sezonie odbywa się od 6 do 12 premier. Teatr Śląski w Katowicach dla przykładu, w zeszłym sezonie zrobił osiem premier. W Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, który ma cztery sceny, odbywa się od 10 do 12 premier w sezonie. Z kolei w Teatrze Nowym od roku 2007 było to w kolejnych sezonach: dwie, sześć i trzy premiery, a w obecnym sezonie odbyła się tylko jedna.
- Trudno mi w to uwierzyć - mówi Krystyna Szaraniec, dyrektor naczelny Teatru Śląskiego w Katowicach. - Nie wierzę, że można mieć tak mało premier. Nasz teatr jest bardzo ściśle rozliczany ze wszystkiego przez Urząd Marszałkowski.
Ilość premier w Teatrze Nowym jest mała także w porównaniu z poznańskim Teatrem Polskim, który ma o dwa miliony mniejszą dotację niż Nowy.
- Staramy się wystawiać około 3, 4 premier w sezonie - mówi Paweł Szkotak, dyrektor Teatru Polskiego.
Dotacja od marszałka dla Teatru Nowego w ubiegłym roku wyniosła 7 mln 150 tys. - Jestem pod wielkim wrażeniem. My mamy o milion złotych mniej, a robimy za to około 8 premier - mówi Krystyna Szaraniec z Katowic.
Dlaczego premiery są takie ważne? - Gdy nie ma premier, ludzie przestają się teatrem interesować - twierdzi Krystyna Szaraniec.
- Aktorzy muszą grać, żeby się rozwijać, inaczej robią się zgorzkniali - uważa Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Natomiast radni sejmiku z komisji kultury chcą zbadać sytuację zatrudniania przez dyrektora Teatru Nowego swojego syna Łukasza, który pracował przy pięciu spektaklach.
- Zawsze trzeba na takie sprawy patrzeć przez pryzmat nepotyzmu. Niekoniecznie w tym przypadku musi tak być. Moim zdaniem, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca - uważa Waldemar Witkowski z sejmikowego SLD.
- Przyznam, że nie znam drugiej takiej sytuacji - mówi Adam Orzechowski z Gdańska. - Z drugiej strony dyrektor teatru ma prawo zatrudniać reżyserów, których uważa za wybitnych. Widocznie za takiego reżysera uważa swojego syna - mówi.
Próbowaliśmy na ten temat porozmawiać z Januszem Wiśniewskim. Dyrektor uciął rozmowę i rzucił słuchawką. W ogóle nie chciał rozmawiać na temat pracy swojego syna w kierowanej przez niego publicznej placówce.
Radni komisji kultury na planowanym w marcu posiedzeniu w Teatrze Nowym zajmą się też projektem nazywanym roboczo "afrykańskim". Jak do tej pory pochłonął on sumę 100 tys. złotych. - To nie jest duża kwota - uważa Jacek Bartkowiak, dyrektor departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego, któremu teatr bezpośrednio podlega. Nieoficjalnie mówi się, że wszystkie wydatki to koszty podróży Łukasza Wiśniewskiego po Afryce i Europie w celu znalezienia potencjalnych partnerów projektu.
Departament poprosił o wyjaśnienie tej kwestii, odpowiedź miał otrzymać do piątku. Teatr jednak nie dostarczył jej do urzędu.
- Inwestowanie takich dużych pieniędzy może być zasadne, jeśli spektakl przyniesie artystyczne korzyści - uważa Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Zarzuty wobec dyrektora teatru formułowali reżyserzy, którzy współpracowali z Wiśniewskim.
Ostatnio sprawę Waldemara Zawodzińskiego opisywała "Gazeta Wyborcza", mówił on m. in., że będzie odradzał innym reżyserom pracę w tym teatrze. Zerwaniem stosunków zakończyła się też współpraca z rosyjskim reżyserem Aleksandrem Kaniewskim.
Współpraca KARC __
Czytaj także:Komentarz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?