Na szczęście w piątek przepisy dotyczące minimalnego wynagrodzenia dla kierowców przejeżdżających przez Niemcy zostały zawieszone - poinformował po spotkaniu z niemieckimi przedstawicielami rządu minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Teoretycznie powinna to być dobra wiadomość. W praktyce jednak, jak zauważa Przemysław Trawa, zawieszenie przepisów dotyczy tylko jednej branży - spedycji.
W przypadku pozostałych, przepisy nadal obowiązują.
- To jest ochrona rynku, która przypomina myślenie Kalego. Jak Kali ukraść, to dobrze, ale jak Kalemu ukraść to już źle - komentuje wprowadzenie płacy minimalnej w Niemczech Przemysław Trawa, prezes Międzynarodowych Targów Poznańskich. I przestrzega, że zmiany u naszych zachodnich sąsiadów mogą negatywnie odbić się na polskich firmach i doprowadzić do ich upadku.
- A padające firmy będą zwalniać pracowników lub uciekać w szarą strefę. Bezrobocie w Polsce wzrośnie - mówi Adam Gabryniak, prezes firmy Abisal.
Firma, która nie przestrzegałaby niemieckich przepisów, musi liczyć się z karą grzywny do 30 000 euro. Ponadto polscy pracodawcy mają obowiązek rejestrowania momentu rozpoczęcia i zakończenia pracy swoich podwładnych w Niemczech oraz informowania o tym władz niemieckich. Co więcej, dokumenty o pracy Polaków w Niemczech muszą być przetłumaczone na język niemiecki i przechowywane u naszych sąsiadów na wypadek kontroli przez dwa lata. Za nieprzestrzeganie tego przepisu grozi kara nawet do pół miliona euro.
Specjaliści oraz właściciele firm nie mają wątpliwości, że takie prawo uderzy w polskie przedsiębiorstwa.
- Mamy sprzęt na europejskim poziomie i to ich boli. Dlatego chcą niszczyć polskie firmy - grzmi Wiesław Stańko, właściciel firmy przewozowej z Sierakowa. - Jeśli chcą płacić pracownikom 8,5 euro za godzinę, to proszę bardzo, ale u siebie.
Nakładanie na polskich przewoźników takich obowiązków grozi plajtą polskich firm.
Z kolei Zygmunt Kosmala, prezes firmy Mad Expo, przekonuje: - Takie działania to powinna być ewolucja, a nie rewolucja. Niemcy nie martwią się o los polskich pracowników, tylko martwią się, żebyśmy nie pracowali na ich rynku.
Polskie przedsiębiorstwa wyrobiły sobie za zachodnią granicą solidną markę. - Są branże, w które polskie firmy weszły bardzo mocno, a nawet je opanowały - mówi Trawa.
Zmiany wprowadzone przez niemieckie władze doprowadziły do niezadowolenia firm z różnych państw.
- Wierzę, że oburzenie 13 europejskich państw i przepisy unijne sprowadzą Niemców na ziemię. Jeśli nie, to przyjdzie nam protestować. Jak polscy przewoźnicy staną na trzy dni w Niemczech, to niemiecka gospodarka się zatrzęsie - opowiadał jeszcze kilka dni temu Krzy-sztof Perz, właściciel firmy przewozowej w Kwilczu. Na razie jednak protestów nie będzie.
Współpraca: KRZYSZTOF SOBKOWSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?