Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkopolska: Czy pieniądze z UE są wydawane właściwie?

Łukasz Cieśla, Piotr Talaga
Leszek Wojtasiak (pierwszy od prawej) w Wielkopolsce odpowiada za fundusze unijne. Pierwsza od lewej Krystyna Poślednia - to szpital z jej rodzinnego miasta dostał dotację. Szpital, za który odpowiada drugi od lewej Jan Grabkowski, nie miał tyle szczęścia
Leszek Wojtasiak (pierwszy od prawej) w Wielkopolsce odpowiada za fundusze unijne. Pierwsza od lewej Krystyna Poślednia - to szpital z jej rodzinnego miasta dostał dotację. Szpital, za który odpowiada drugi od lewej Jan Grabkowski, nie miał tyle szczęścia Andrzej Szozda
Czy w Wielkopolsce unijne pieniądze wydawane są we właściwy sposób? Pojawia się coraz więcej sygnałów o nieprawidłowościach

Województwo wielkopolskie wskazywane jest jako jeden z liderów pod względem wydawania pieniędzy unijnych. Odpowiedzialny za tę sferę wicemarszałek Leszek Wojtasiak (z Platformy Obywatelskiej) jest za swą pracę nagradzany. Okazuje się jednak, że nie wszystko wygląda tak różowo.

Wielkopolska dostanie dodatkowe 180 mln euro z Unii!

- Mieliśmy parę sukcesów - nie ukrywa zadowolenia Leszek Wojtasiak. - Nasz program był trzeci w kraju pod względem wielkości. Jednocześnie nie mieliśmy żadnych ocen wskazujących na ręczne sterowanie czy brak przejrzystości stosowanych procedur. Zarząd województwa, na ponad 1300 wdrożonych projektów, nie zmienił w ani jednym przypadku decyzji komisji konkursowych co do oceny i pozycji.
- Za kulisami już nie jest tak różowo - twierdzą z kolei podwładni Wojtasiaka.

Kolejki do wicemarszałka
Urzędnicy mówią, że wątpliwości wzbudza przejrzystość procedur i racjonalność wydatkowania pieniędzy. Twierdzą, że niektóre podmioty publiczne (np. miasto Kalisz) czy prywatne zaskakująco często dostają dotacje. Przy przydzielaniu funduszy decydować mają czasami względy polityczne, towarzyskie lub biznesowe, a niektóre podmioty wiedzą ponoć o przyznaniu im dotacji jeszcze przed formalnym rozstrzygnięciem.

Projekty, które otrzymują wsparcie unijne, wcześniej muszą przejść procedurę konkursową. Oceniane są między innymi przez tak zwane panele ekspertów wyłanianie w drodze konkursu.
- Byłem członkiem panelu ekspertów i wyglądało to tak, że dwóch jego członków siedziało w tym samym pokoju i właściwie wspólnie oceniało dany projekt. Za analizę jednego projektu dostawałem kilkadziesiąt złotych, a do przeczytania było mnóstwo papierów. Komu chciało się to dokładnie robić za takie pieniądze? - mówi jeden z członków "panelu ekspertów".

Kolejny niepokojący sygnał: przed gabinetem wicemarszałka Wojtasiaka ustawiają się kolejki wójtów, burmistrzów i starostów. Podczas rozmowy z nim próbują wpływać na rozstrzygnięcia konkursów.
- Potwierdzam, że docierają do mnie samorządowcy i przekonują, żeby właśnie im dać pieniądze. Jest tak, że czasami oceniliśmy sytuację, iż warto zmienić procedurę dla danego projektu i wprowadzić go na przykład na listę projektów kluczowych - przyznaje wicemarszałek. - Generalnie jednak większość tych propozycji nie zostaje uznana. Mam od samego początku ten komfort pracy i to dawało mi największą satysfakcję, że nie podlegałem naciskom politycznym. Moja indywidualna pozycja, jaką mam w partii, pozwala mi nie poddawać się takim naciskom.

Apolityczny urząd?
Nasi informatorzy twierdzą tymczasem, że w urzędzie bez trudu można wskazać partyjnych aktywistów, w tym także z rządzącej PO.

Urzędnicy zwracają też naszą uwagę na dotację, którą swego czasu dostała córka Krzysztofa Piwońskiego, działacza PO z Leszna i - podobnie jak Leszek Wojtasiak - członka zarządu tej partii w Wielkopolsce. Córka Piwońskiego dostała dwa razy po 1,2 mln zł unijnych pieniędzy na budowę centrum SPA
- Dofinansowanie dostają podmioty, które w przeważającej mierze nie wdrażają nowoczesnych technologii, nie zmienią jakości gospodarczej regionu. Czy dofinansowanie prostych usług, takich jak np. solaria, tworzy wartość dodaną? - pyta jeden z pracowników urzędu. - Jaką mają zaletę? Potrafią szybko zniknąć z rynku wraz z dofinansowaniem.

Marszałek zapewnia nas, że nie ma mowy o przyznawaniu pieniędzy z klucza politycznego. Twierdzi bowiem, że wszyscy jego podwładni, poza jednym, to osoby apolityczne, które nie należą do żadnej partii ani nie mają jakichkolwiek zażyłości z określoną opcją.

Wizyta ABW
Jakiś czas temu niezapowiedzianą wizytę w urzędzie złożyli funkcjonariusze poznańskiej delegatury ABW. Zabezpieczyli dokumentację dotycząca przyznania dotacji dla szpitala w Śremie. Lecznica otrzymała unijne pieniądze, mimo że w momencie podpisywania umowy nie miała gwarancji finansowania swojego projektu.

- W momencie, kiedy szpital składał wniosek, miał zabezpieczenie finansowe od starosty. Ten jednak je wycofał, ale nas o tym nie poinformował - tłumaczy Leszek Wojtasiak. - Gdybyśmy wiedzieli, że zabezpieczenie zostało wycofane, na pewno byśmy nie podpisali tej umowy.

Słowa swego szefa potwierdza Radosław Krawczykowski, dyrektor departamentu wdrażania programu regionalnego UMWW, który tę umowę podpisał. Obaj tłumaczą, że urząd nie powinien stracić pieniędzy, bo posiada umowę wekslową ze szpitalem. Wojtasiak dodaje, że jego podwładni nie popełnili błędu.

CBA nie miało dowodów i wy też nie znajdziecie
Projekt za unijne pieniądze zrealizowała za to lecznica we Wrześni. Dostała 35,5 mln zł dotacji. Nie brakowało komentarzy, że strumień unijnych pieniędzy popłynął tam dlatego, że pochodzi stamtąd Krystyna Poślednia z PO. W poprzedniej kadencji, gdy przyznawano dotację dla szpitala we Wrześni, była wicemarszałkiem województwa odpowiedzialnym za sprawy zdrowia.

Dotacją dla szpitala zainteresowało się CBA. Zabezpieczyło dokumenty, ale ostatecznie nie dopatrzyło się naruszeń prawa.
- Nie znajdziecie jako prasa żadnego dowodu naruszenia prawa, bo urzędnicy nie muszą łamać przepisów, by osiągać różne cele. To wcale jednak nie oznacza, że wszystko jest w porządku - twierdzi pracownik urzędu.

Sprawą Wrześni interesował się też Zbigniew Czerwiński z PiS, radny sejmiku. - Unijne pieniądze przeznaczono między innymi na budowę oddziału ortopedycznego, podczas gdy w Wielkopolsce mamy nadmiar łóżek ortopedycznych. Obawiam się, że chodziło o spełnienie ambicji konkretnych osób, które chciały mieć nowoczesny szpital bez względu na przydatność danego oddziału - mówi Czerwiński.

I dodaje, że w województwie istnieją "deficytowe obszary służby zdrowia", czyli na przykład psychiatria czy rehabilitacja. Tam łóżek brakuje i - jak podkreśla Czerwiński - właśnie do tych mniej rozwiniętych obszarów powinny trafiać pieniądze z UE.

Leszek Wojtasiak wskazuje, że dotacja dla Wrześni nie miała żadnego podtekstu politycznego. Wicemarszałek podkreśla też, że nie ma uprawnień do oceny projektów pod względem "zasadności społecznej".
- Nie mogę powiedzieć, że szpital wrzesiński jest mniej potrzebny niż na przykład koniński - twierdzi.

Wygląda więc na to, że pieniądze mogą być przydzielane na budowę jakichś oddziałów szpitalnych, których powstanie przyczyni się do upadłości podobnych w innej części regionu. Bo nie jest oceniana konsekwencja i racjonalność decyzji inwestycyjnych w skali całego województwa.
- Nie robimy tego my, czyli Urząd Marszałkowski, nie zajmuje się tym także ani wojewoda, ani NFZ - tłumaczy Leszek Wojtasiak.

O komentarz do tych słów Wojtasiaka poprosiliśmy jednego z ekspertów od funduszy unijnych. Odesłał nas do dokumentu pod nazwą "Kryteria Wyboru Projektów w ramach Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013". Jest dostępny na stronie urzędu, którym kieruje Wojtasiak. Na stronach 183 -184 pojawiają się stwierdzenia, z których wynika m.in., że o ocenie danego projektu decyduje np. to, czy nie prowadzi on do rozbudowy sektora zdrowia albo czy jest zgodny z aktualną strategią rozwoju Wielkopolski.

- Słowa pana Wojtasiaka w kontekście tego dokumentu brzmią zadziwiająco. Czyżby chciał powiedzieć, że nie można sprawdzić przydatności danego projektu? Byłaby to kompromitująca wypowiedź - dodaje.

A jeśli ktoś tuszem poleje?
Kolejnym wątkiem dotyczącym zarządzania funduszami jest przejrzystość procedur. Pracownicy urzędu skarżą się, że musieli podpisać "lojalkę". Chodzi o dokument, w którym na piśmie zobowiązują się do zachowania w tajemnicy informacji dotyczących stosowanych kryteriów oceny wniosków.
- Sprowadza to się do tego, że nie mogę powiedzieć przegranemu w konkursie, dlaczego jego wniosek przepadł - mówi jeden z urzędników.

W jednym z konkursów "poległ" szpital w Puszczykowie. Należy on do powiatu poznańskiego, na którego czele stoi starosta Jan Grabkowski z PO. Ponoć jego relacje z Wojtasiakiem, czyli partyjnym kolegą, nie są obecnie najlepsze. Gdy przedstawiciele szpitala chcieli przejrzeć dokumentację konkursu, a zwłaszcza papiery konkurencji, spotkali się z odmową (podobnie jak inni niedoszli beneficjanci).

- Wygrane projekty z zasady same się bronią, więc nie powinno być kłopotu, by w nie zajrzeć i sprawdzić, w czym były lepsze od naszego - uważa starosta Grabkowski. Sprawa trafiła do sądu. Rozstrzygnięcie było niekorzystne dla szpitala, który ostatecznie nie dowiedział się, dlaczego jego wniosek był oceniony niżej od innych. Sąd uznał, że odmowa urzędu była zgodna z prawem.

Leszek Wojtasiak pytany, dlaczego nie ma możliwości wglądu w dokumentację, unosi się: - Niby dlaczego miałoby istnieć takie prawo? To nie jest droga do transparentności. Umożliwiając wgląd, wywoływalibyśmy tylko bałagan. To tak, jakby sędzia mógł gwizdać na boisku dopiero po konsultacji z każdym z zawodników - twierdzi. - Ja nie mogę wydawać tych dokumentów, komu chcę. Do każdego jednego musiałbym postawić dwóch ludzi, żeby mi nikt tam tuszu nie wylał. Przychodzą różni ludzie naładowani emocjonalnie. A jakby mi ktoś wziął i polał to jakimś środkiem?!

W jego ocenie jest wystarczająco dużo instytucji, które kontrolują wydatkowanie unijnych pieniędzy. Poza tym, w urzędzie jest nawet wydzielona sala, gdzie te kontrole się odbywają, ponoć permanentnie. - Było już kilkadziesiąt spraw w sądzie o nieprawidłowe oceny, przegraliśmy chyba tylko trzy. Wnosili je prezydenci miast, wnosili rektorzy, wnosili przedsiębiorcy. Jeżeli taką sprawę przegrywamy, to wniosek poddawany jest powtórnej procedurze.

Grzebią w kanalizacji
Poza konkursami istnieje odrębna pula pieniędzy przeznaczona na tzw. projekty kluczowe. I znowu odrobina teorii: Ministerstwo Rozwoju Regionalnego podaje, że są to przedsięwzięcia inwestycyjne o strategicznym charakterze. Nie podlegają procedurze konkursowej i nie współzawodniczą o dofinansowanie ze środków UE z pozostałymi projektami. Decyzję o zakwalifikowaniu projektu jako kluczowego podejmuje zarząd województwa. Złośliwi mówią więc, że przy projektach kluczowych panuje wolna amerykanka i jest to rozdawanie unijnych pieniędzy bez konkursów.

Jednym z kilkudziesięciu projektów kluczowych w Wielkopolsce była budowa kanalizacji w Wieleniu. To droga inwestycja. Koszt całego projektu to 77 mln zł. Urząd przyznał 40,4 mln zł.

Pojawiły się głosy, że pieniądze dla gminy przyznano w ekspresowym tempie. Od 17 czerwca do 19 lipca 2010 roku projekt miał przejść konsultacje i wpłynęła jedna pozytywna opinia. Uchwałą z końca sierpnia przyznano mu pieniądze.

Leszek Wojtasiak uzasadnia, że projekt ma znaczenie strategiczne w związku z innym projektem kluczowym pod nazwą "Ochro-na wód zlewni rzeki Noteć". Obejmuje osiem innych gmin z północnej Wielkopolski. One dostały pieniądze na budowę sieci kanalizacyjnych i modernizacje oczyszczalni, startując pod innym szyldem niż osamotniony Wieleń.
- Tak, rzeczywiście, dostaliśmy dotację - potwierdza Sławomir Poszwa, członek pilskiej PO i działacz stowarzyszenia, które starało się o pieniądze dla kilku gmin. - Z tym, że my chodziliśmy za naszą sprawą bardzo długo, a Wieleń wyskoczył jak taka jaskółka. Nie wiem, jak to się stało, że dostał dotację i nie chcę snuć domysłów. Gratuluję jednak skuteczności tamtejszym samorządowcom.

Poszwa dopiero od nas dowiedział się, że Wieleń też wpisano na listę projektów kluczowych. Nie ukrywał zaskoczenia.

Bardziej dosadny jest inny działacz PO z północnej Wielkopolski, poseł Piotr Waśko, były burmistrz Wielenia. - Pojawiły się informacje, że za dotacją dla Wielenia lobbował były funkcjonariusz SB oraz jeden z ważnych polityków Platformy. Czyli, że o jej przyznaniu nie decydowały wyłącznie względy merytoryczne. O wyjaśnienie sprawy poprosiłem minister Julię Piterę - podkreśla poseł Waśko.

Pitera, pytana o tę sprawę przez "Głos", początkowo zaprzeczyła, by zajmowała się taką skargą.

Stwierdziła, że po "bardzo gruntownym sprawdzeniu i w rejestrze biura poselskiego i kancelarii" skarga w sprawie Wielenia do niej nie wpłynęła. Gdy ponownie wysłaliśmy do niej pytania z konkretną informacją, że wiemy o jej korespondencji z wicemarszałkiem Wojtasiakiem, odpowiedziała, że sprawą rzeczywiście się zajmowała. Wcześniejsze zaprzeczenia tłumaczyła faktem, że w 2010 roku wpłynęły do niej "2854 sztuki korespondencji", co utrudniło poszukiwanie.
Pani minister 10 września ubiegłego roku dostała pismo z wyjaśnieniami od Leszka Wojtasiaka. To miało zamknąć temat. - Brak jest informacji, które wskazywałyby na konieczność przeprowadzenia bardziej szczegółowej kontroli - informuje Julia Pitera, odpowiedzialna w rządzie PO za opracowanie programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych.

Leszek Wojtasiak w rozmowie z "Głosem" zapewniał, że fundusze unijne działają bez zarzutu. Zwracał uwagę, że przypisanie mu jakichś ukrytych intencji jest nie na miejscu, bo on pracuje dla idei i obecność w urzędzie traktuje jako służbę społeczną. - Zakładam, że to będzie moja druga kadencja w urzędzie i chyba ostatnia. Wrócę do przedsiębiorczości. Trzeba myśleć o przygotowaniu sobie starości i iść na swoje. W funduszach nie odłożę - tłumaczy Leszek Wojtasiak.

W jutrzejszym "Głosie" napiszemy o dotacji dla WSNHiD oraz politycznej karierze Leszka Wojtasiaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski