Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bridgestone: Kradzież, czy tylko "negatywne zachowanie"?

Katarzyna Dobroń
To nie pierwszy raz, kiedy pracownicy Bridgestone alarmują, że są niesprawiedliwie traktowani/ Zdjęcie z 2012 roku
To nie pierwszy raz, kiedy pracownicy Bridgestone alarmują, że są niesprawiedliwie traktowani/ Zdjęcie z 2012 roku Paweł Miecznik
O tym, że miało dojść do dopisywania nadgodzin na ponad 20 tysięcy złotych przez jednego ze starszych mistrzów w Bridgestone, poinformował redakcję pracownik tej korporacji. Poprosił o anonimowość, bo jak twierdzi, pracownicy nie są równo traktowani. Przedstawiciel Bridgestone potwierdza, że doszło do "negatywnego zachowania", które nie zostało jednak przez zarząd zakwalifikowane jako "kradzież".

- Operatorzy bywają wyrzucani za kradzież kilku papierosów z cudzej szafki. A tu jeden z mistrzów okrada firmę na kilkadziesiąt tysięcy złotych i nadal pracuje na tym samym stanowisku? - mówi. - Nie bronię innych pracowników, którzy coś przewinili. Tylko jak mamy czuć, że jesteśmy traktowani sprawiedliwie, jeśli kradzieże "na górze" przechodzą bez echa? - dodaje.

O tym, że do incydentu na wysokim szczeblu produkcji doszło, potwierdzają przedstawiciele NSZZ "Solidarność".

- W grudniu dowiedzieliśmy się, że taka sytuacja miała miejsce, więc poprosiliśmy zarząd o wyjaśnienia, ale zostaliśmy zbyci - mówi Zbigniew Adam-czak, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w Bridgestone. - Nie popieramy kradzieży pod żadną postacią, ale ta sytuacja pokazuje "podwójne standardy" traktowania pracowników w zależności od zajmowanego przez nich stanowiska. Nie może tak być - dodaje.

Zarząd Bridgestone powołuje się na ochronę danych personalnych swoich pracowników i nie chce omawiać szczegółów sprawy. Potwierdza jedynie, że doszło do "nagannego zachowania pracownika funkcyjnego".

- Problemem było nieprawidłowe raportowanie danych - tłumaczy Paweł Nowaczyk z Bridgestone. - Po dokładnym zbadaniu sprawy stwierdziliśmy, że nie można zakwalifikować jej jako kradzieży. Biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia jak i dotychczasową współpracę, podjęliśmy decyzję o zastosowaniu surowej kary, adekwatnej jednak do skali uchybień - dodaje.

Paweł Nowaczyk podkreśla też, że w kilkunastu przypadkach stosowano łagodniejsze kary niż zwolnienie i nikt wtedy nie protestował.

- Zwalniamy tylko, kiedy nie ma okoliczności łagodzących - mówi P. Nowaczyk. - Rozumiem, że pracownicy mogą czuć się niesprawiedliwie potraktowani, bo nie znają wszystkich szczegółów.

Nam również trudno było ustalić o jakie raportowanie danych i jakie sumy chodzi. W odpowiedzi zarządu na pismo Solidarności znajduje się jednak stwierdzenie, że "nałożona kara będzie zarówno sprawiedliwa, jak i odpowiednia do przewinienia, jakim było raportowanie godzin nadliczbowych w nieodpowiedni sposób." O jakich kwotach i z jakiego okresu - nie wiadomo. Dlaczego tym razem związki nie stanęły po stronie pracownika?

- Nie chodzi o obronę czy działanie przeciwko tej osobie, ale o równe traktowanie wszystkich w zakładzie. To jest zły proceder - podkreśla Zbigniew Adamczak. - Nie może być tak, że pracownicy niższego szczebla są traktowani bezwzględnie surowo, a dla pracowników, którzy znajdują się wyżej, szuka się okoliczności łagodzących. Oburzające jest także to, że ta sytuacja nie miała ujrzeć światła dziennego, miała być zamieciona pod dywan - dodaje oburzony.

Mistrz, którego sprawa dotyczy, przekazał za pośrednictwem Pawła Nowaczyka, że nie chce wracać do tego trudnego dla niego tematu. Jego zdaniem, jest to sprawa między nim a pracodawcą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski