Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czapury: Domy Family House stanęły na łączniku ekologicznym. Prokuratura umorzyła sprawę

Łukasz Cieśla
Domy w Czapurach stanęły na nasypie, na gruntach określonych jako "pastwiska i grunty orne"
Domy w Czapurach stanęły na nasypie, na gruntach określonych jako "pastwiska i grunty orne" Paweł Miecznik
Poznańska prokuratura uznała, że urzędnicy z Mosiny nie faworyzowali firmy kontrowersyjnego biznesmena Jakuba Pyżalskiego. I umorzyła sprawę dotycząca zakupu przez dewelopera działki w Czapurach w gminie Mosina. Firma tanio kupiła tzw. łącznik ekologiczny, oficjalnie bez prawa zabudowy. Ale po wygranym przetargu dostała zgodę na postawienie aż 16 domów. Decyzję o warunkach zabudowy przygotował urzędnik z Mosiny, który, jak się później okazało, był również prywatnym projektantem osiedli Family House.

W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w 2011 roku ówczesny wiceburmistrz Mosiny nie chciał podpisać warunków zabudowy na 16 domów. Bo jak tłumaczył w trakcie przesłuchania, poczuł się zmanipulowany przez urzędnika. Tego, który był powiązany z Family House. Poznańska prokuratura uznała, że w urzędzie wystąpiły nieprawidłowości, „nietransparentne działania”, ale jej zdaniem nie rodziły one odpowiedzialności karnej żadnego z urzędników.

- Postanowienie prokuratura o umorzeniu tej sprawy brzmi, w moim odczuciu, jak mowa obrończa urzędników z Mosiny - uważa Łukasz Kasprowicz, radny z Mosiny, który w 2013 roku był współautorem doniesienia do prokuratury. - Nie mogę pogodzić się z taką decyzję. Fakt konkretnych powiązań między urzędem, a deweloperem był oczywisty.

Czytaj też: Czapury: Na osiedlu Family House wyrosły... skarpy. W projekcie ich nie było

„Głos Wielkopolski” ujawnił sprawę przetargu w styczniu 2013 roku. Niebawem radni ówczesnej opozycji z Mosiny zawiadomili prokuraturę. Prokurator Jacek Motawski prowadził czynności przez prawie dwa lata, przesłuchał wielu świadków, stwierdził pewne nieprawidłowości, ale ostatecznie uznał, że urzędnicy nie faworyzowali Family House i nikt nie popełnił przestępstwa.

Przetarg odbył się w 2010 r. Dotyczył ponad jednohektarowej działki we wsi Czapury. Grunt kupiła firma Family House, dla której miał stanowić teren o strategicznym znaczeniu. Znajdował się w środku jej dużego osiedla.

Czytaj: Mosina: Jakub Pyżalski naruszył nietykalność radnej? Został o to oskarżony

Urzędnicy z Mosiny już od 2007 r. przymierzali się do sprzedaży działki, wraz z warunkami zabudowy. Dzięki nim urząd mógłby dostać znacznie więcej pieniędzy. Jednak Sławomir Ambrożewicz, ówczesny kierownik Referatu Planowania Przestrzennego, przedstawił koncepcję, że na gruncie będzie można zbudować tylko trzy domy jednorodzinne lub niewielki szeregowiec na pięć mieszkań. Wszystko przez spadziste ukształtowanie terenu oraz kłopoty z dojazdem do tej działki.

Ostatecznie w 2008 r. urząd wycofał się z planu wydania „wuzetki”. Dlaczego? Urzędnicy w trakcie śledztwa nie potrafili jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jeden z przesłuchanych urzędników mówił, że działka nie miała dostępu do drogi publicznej. Inny, że Aquanet nie złożył deklaracji w sprawie doprowadzenia wody. Ten rzekomy brak drogi i wody mógłby spowodować, że nowy właściciel działki mógłby zażądać od gminy ich doprowadzenia. Bo to tzw. zadania własne gminy.
Gmina wystawiła więc działkę do przetargu jako łącznik ekologiczny bez prawa zabudowy. Prokuratura podzieliła późniejszą hipotezę urzędników, że gdyby grunt wystawiono jako inwestycyjny, pod zabudowę, wraz z WZ, nowy właściciel mógłby chcieć budowy np. drogi. To wpędziłoby gminę w duże koszty, bo budowa dróg to jej tzw. zadania własne. Innymi słowy, gmina mogłaby ponieść koszty znacznie większe niż zyski ze sprzedaży terenu tylko pod kilka domów.

Do przetargu stanęło czterech uczestników, licytowało dwóch, a najwięcej, bo 90 tys. zł, zaoferował Jakub Pyżalski z Family House. Potem biegły oszacował, że działka z ustalonymi WZ byłaby warta ok. 439 tys. zł. A zdaniem naszych rozmówców, biorąc pod uwagę późniejszą gęstą zabudowę terenu, ziemia mogłaby kosztować nawet 1 mln zł. Bo po przetargu, deweloper wystąpił o warunki zabudowy już na 16 domów, a nie pięć, jak mówiły wcześniejsze koncepcje.

Warunki zabudowy przygotował wspomniany już urzędnik Sławomir Ambrożewicz. Autor wcześniejszej koncepcji o budowie tylko trzech domów lub pięciu w zabudowie szeregowej. Ambrożewicz przystał na propozycję dewelopera, by zbudować aż 16 domów. Jak się potem okazało, poza pracą w urzędzie prowadził również prywatną firmę i był... projektantem osiedli Family House. Twierdził, że wyraził zgodę na 16 domów, bo spółka, po zakupie, zniwelowała spadzisty grunt w Czapurach.

Aby nowa koncepcja Family House i Ambrożewicza mogła być realizowana, warunki zabudowy musiały uzyskać akceptację władz Mosiny. Sławomir Ratajczak, ówczesny wiceburmistrz odpowiedzialny za planowanie przestrzenne, kiedy dostał „wuzetkę” do podpisu, „przegonił” Ambrożewicza. Zeznał potem, że poczuł się zmanipulowany przez podwładnego. I gdyby wiedział o rzeczywistych, znacznie większych możliwościach zabudowy działki, decyzja o sprzedaży byłaby inna.

Ambrożewicz uzyskał jednak akceptację dla „wuzetki” na 16 domów. Gdy Ratajczaka nie było w pracy, poszedł po podpis do burmistrz Zofii Springer. Ta tłumaczyła się potem, że działała w zaufaniu do podwładnego. Podpisała decyzję nie wnikając w szczegóły.
Jaka konsekwencja spotkała Ambrożewicza za rzekomą manipulację wiceburmistrzem? Żadna. Co prawda po kilku latach został dyscyplinarnie zwolniony z pracy, ale chodziło o dopiero co odkryty fakt, że projektował domy dla Family House.

Zofia Springer w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” stwierdziła, że spodziewała się umorzenia sprawy. - Wszystkie procedury dotyczące zbycia nieruchomości gruntowej w formie nieograniczonego przetargu zostały zachowane, a deweloper nie był przez burmistrza traktowany szczególnie, co w postanowieniu jednoznacznie stwierdził prokurator. Nie spodziewałam się innej decyzji, gdyż wiem, że ja i mosińscy urzędnicy postępowali zgodnie z prawem - przekonuje Zofia Springer, była burmistrz Mosiny.

Zapewniała nas, że nie wiedziała, że jej były zastępca odmówił podpisania warunków zabudowy, bo poczuł się zmanipulowany.

Rozmawialiśmy też ze Sławomirem Ratajczakiem. Przyznał, że zeznał, że poczuł się zmanipulowany. Dodał jednak, że była to emocjonalna wypowiedź. A dzisiaj, gdyby tamtą decyzję na większą liczbę domów dostał raz jeszcze do podpisu, pewnie by ją zaakceptował. Bo, jak podkreśla, choć odbiegała od wcześniejszych koncepcji, to była zgodna z prawem.

Była burmistrz oraz jest były zastępca zgodnie przekonywali nas, że w sprawie wszystko było w porządku. Czy na pewno?
– Umorzenie śledztwa nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że poszczególne działania urzędników z Mosiny były właściwe. Nie można powiedzieć, że wszystko było w porządku – zaznacza prowadzący śledztwo prokurator Jacek Motawski z poznańskiej Prokuratury Okręgowej. – Nieprawidłowości, które stwierdziłem, dotyczyły zwłaszcza obiegu dokumentów w urzędzie oraz przepływu informacji. Mam na myśli między innymi okoliczności niepodpisania przez ówczesnego zastępcę burmistrza decyzji o warunkach zabudowy. Jednak te wszystkie nieprawidłowości, które stwierdziłem w toku śledztwa, w mojej ocenie nie rodzą odpowiedzialności karnej żadnego z urzędników.

Prokurator uznał, że urzędnicy działali w granicach swoich uprawnień. A różne koncepcje Ambrożewicza ws. liczby domów na działce były jego "tworami autorskimi", nie mającymi wiążącego charakteru. Z umorzenia wynika również, że Ambrożewicz mógł w przeszłości nie wiedzieć, że po zniwelowaniu terenu przez dewelopera będzie można postawić aż 16 domów.

Łukasz Kasprowicz, radny z Mosiny: - Pan Ambrożewicz, doświadczony architekt, w przeszłości nie wiedział, ile domów można postawić na tej działce? Ile można wycisnąć z tego terenu? Nie przekonuje mnie takie stawianie sprawy przez prokuraturę.

Prokurator Motawski w swojej decyzji o umorzeniu sprawy skrytykował jednak Sławomira Ambrożewicza. W uzasadnieniu stwierdził, że zachowania tego urzędnika były „co najmniej nietransparentne”, a „prawdopodobna stronniczość nie licowała z powagą pełnionego stanowiska”. Śledczy wskazał, że wystarczającą karą dla urzędnika było jego późniejsze zwolnienie dyscyplinarne z pracy.

Jednak była to jedynie konsekwencja za projektowanie domów dla Family House, a nie za rzekome manipulowanie przełożonym oraz przedstawianie różnych koncepcji zabudowy działki. I co ważne, niedawno sąd pracy, wskutek pozwu Ambrożewicza, przywrócił go do pracy. Nieprawomocny wyrok zapadł krótko przed umorzeniem śledztwa prokuratury.

Decyzja o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocna. Radni z Mosiny, którzy dwa lata temu złożyli doniesienie do prokuratury, zażalili się już na umorzenie tej sprawy. Teraz sąd oceni czy umorzenie było słuszne.

Firma Family House nie chciała komentować sprawy. Uzyskaliśmy od niej wiadomość, że jej przedstawiciele nie byli stroną śledztwa i dlatego pozostaje ono poza zainteresowaniem firmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski