Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Zawisza: Jestem wychowany w sportowym duchu

Rafał Bajko
Bogusław Zawisza jest entuzjastą sportu, co jak sam mówi zawdzięcza swojemu ojcu. Zawisza współorganizuje zawody dla najmłodszych od 1972 roku. Na zdjęciu uczestniczki sztafetowych biegów przełajowych
Bogusław Zawisza jest entuzjastą sportu, co jak sam mówi zawdzięcza swojemu ojcu. Zawisza współorganizuje zawody dla najmłodszych od 1972 roku. Na zdjęciu uczestniczki sztafetowych biegów przełajowych Wrocławski Szkolny Związek Sportowy/facebook
Rozmowa ze skarbnikiem Wrocławskiego Szkolnego Związku Sportowego, o pracy, młodzieży oraz wspomnieniach z dawnych lat.

Jak długo pracuje Pan w WSZS?

W tym roku minie już dokładnie 13 lat.

Gdyby mógł Pan spiąć klamrą ten czas, to jakby Pan go określił?

Można powiedzieć, że z każdym rokiem się rozwijamy. Ważną postacią w naszym związku jest Pan Bohdan Aniszczyk (przewodniczący WSZS - dop. RB). On daje nam impuls do kolejnych inicjatyw. To taki "dobry duch" zarządu. Podstawowym celem WSZS jest organizowanie zajęć sportowych dla dzieci i młodzieży, co wymaga kreatywności. To ważne, aby sprostać wymaganiom najmłodszych.

A czy Pan uprawiał w przeszłości sport?

Od małego byłem wychowany w "sportowym duchu". To w dużej mierze zasługa mojego ojca, który był wówczas prezesem Szkolnego Związku Sportowego. Wtedy nosił on nazwę ZRYW. Byłem więc przyzwyczajony do udziału we wszelkich zawodach młodzieżowych. Moją ulubioną dyscypliną było pływanie, ale ze względów zdrowotnych nie zostałem zawodowym pływakiem.

Wracając do pańskiej działalności w WSZS, proszę powiedzieć, który z projektów uznałby Pan za najbardziej udany?

Wiodącym projektem jest "Trener osiedlowy". To według mnie prawdziwy strzał w dziesiątkę. Inicjatorem ówczesnego programu "Trener uliczny" był Waldemar Biskup (obecnie p.o. dyrektora Wrocławskiego Centrum Sportu - dop. RB). My kontynuujemy tę ideę. Choć tak naprawdę wszystko zależy od tych młodych ludzi, którzy mieszkają na tych osiedlach i prowadzą zajęcia z dziećmi i młodzieżą. Zawsze im powtarzam, że muszą być kreatywni, ale również dawać dobry przykład. W pewnych sytuacjach wychowywać swoich podopiecznych. Dzięki temu nie ma sytuacji, aby ktoś na treningu pojawił się np. z piwem.

I ten model faktycznie się sprawdza? Młodzież się nie buntuje?

Wręcz przeciwnie. Jest wiele przykładów, kiedy uczniowie już po zakończeniu edukacji w gimnazjum czy szkole średniej pojawiają się na zajęciach trenerów osiedlowych. To tylko potwierdza zaufanie i zrozumienie, jakim młodzi ludzie darzą naszych opiekunów.

Zapytam w takim razie dla przekory o najmniej udany projekt?

Nie ma takiego programu. Nie chcę, by to zabrzmiało nieskromnie, ale myślę, że nie mogę nazwać jakiejkolwiek z naszych inicjatyw porażką czy kompletną klapą. Naszym podstawowym założeniem jest realizowanie kalendarza WSZS. Oczywiście w trakcie roku często modyfikujemy niektóre plany, ale to nasza zasadnicza działalność. Zbliża się World Games 2017, które odbędzie się we Wrocławiu, w związku z czym staramy się promować mniej popularne dyscypliny. Robimy to właśnie podczas dodatkowo organizowanych przez nas imprez. Przykładem niech będą zawody w siatkówce plażowej czy rywalizacja w kręgle. Mamy też duże wsparcie od miasta, które pochwala naszą działalność i z którym również współpracujemy przy okazji różnych zawodów.

Sport jest już częścią Pana życia?

Bez wątpienia. Zaczynałem pracę w Dolnośląskim Szkolnym Związku Sportowym w 1972 roku. Potem przeniosłem się do Wrocławskiego Szkolnego Związku Sportowego. Proszę sobie policzyć, jaki to szmat czasu (śmiech). Nie wyobrażam sobie bez tego życia. Niektórzy moi koledzy zmieniali pracę jak rękawiczki, ale ja się wychowałem w tym duchu, dzięki ojcu. Inna sprawa, że za moich "młodzieńczych" lat pewne kwestie wyglądały zupełnie inaczej. Przykładowo, dzieci mogły korzystać ze sprzętu sportowego za darmo, teraz większość klubów się sprywatyzowało, przez co wszelkie koszty ponoszą rodzice. Wspomniany przeze mnie wcześniej program "Trenera osiedlowego" jest skierowany właśnie dla tych biedniejszych dzieci, których nie stać na własny strój czy piłkę.

Natknąłem się ostatnio na pewne statystyki, które wskazywały na to, że młodzież zbyt dużo czasu spędza przed komputerami czy komórkami, zamiast wyjść i pograć w piłkę. Podziela Pan to zdanie?

Wręcz przeciwnie. Dzieci i szkoły coraz chętniej biorą udział w naszych zawodach. Wszystko tak naprawdę zależy od ludzi, i tego, co się tej młodzieży zaproponuje. To tutaj jest złoty środek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska