Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja: Radiohead "The King Of Limbs"

Marcin Kostaszuk
Radiohead "The King Of Limbs"
Radiohead "The King Of Limbs" Archiwum zespołu
To mógłby spokojnie być solowy album wokalisty Thoma Yorke'a. I nikt nie zauważyłby różnicy.

Ósmej płyty Radiohead nie znajdziecie na półce w sklepie. Można ją jedynie ściągnąć w formie plików. Jakoś mnie to nie dziwi po jej przesłuchaniu - mistrzowie epickich form okołorockowych nagrali ścieżkę dźwiękową na potrzeby spędzających życie przed monitorem paranoików.
Klaustrofobiczny nastrój dopada słuchacza od razu. "Bloom" brzmi tak, jakby ktoś wrzucił do wody boomboxa z włączoną płytą. Rytmiczne stukoty zapętlają się, a przed przewinięciem utworu powstrzymuje tylko tło, w którym pojawiają się plamy dźwięków trąbki i innych konwencjonalnych jak na Radio-head instrumentów. O "Morning Mr Magpie" najlepiej nie pisać nic, bo faktycznie rzecz jest godna przeoczenia. W "Little by Little" Thom Yorke buduje depresyjną atmosferę, jakby pobierał nauki od Nicka Cave'a z czasów Birthday Party. "Feral" ma niezaprzeczalną zaletę: kończy pierwszą połowę płyty, zdominowaną przez pokręcone wokale i nieznośnie trzaski, co jakiś czas skłaniające do sprawdzenia czy aby na pewno nam się nie zepsuły słuchawki.
Kto wycierpiał do tego momentu, może sobie pogratulować. "Lotus Flower" co prawda jeszcze trochę atakuje uszy, ale śpiew wokalisty wreszcie ląduje na właściwym miejscu. Wyeksponowana partia wokalna robi z tego przeciętnego muzycznie utworu małe dzieło, zwłaszcza gdy widzimy jego frenetyczny taniec w czarno-białym teledysku do tej piosenki.
"Codex" to pieśń Thoma z delikatnym fortepianowym (a chwilami smyczkowym) tłem, której wadą jest chyba tylko to, że trwa jedynie 4 i pół minuty. Piękny, ale jednak... autoplagiat - kłania się sklejone podobnie "Videotape", znakomity utwór z płyty "In Rainbows".
Zamykające płytę "Separara-tor" to jedyny utwór, który mógłby się znaleźć na jednym z trzech pierwszych albumów grupy. Rytm nadal odhumanizowany, ale konstrukcja w miarę klarowna. Może dlatego wszyscy recenzenci się nad nią rozpływają najmocniej. Dla mnie mocniejszy jest jednak "Codex".
To mógłby być właściwie solowy album Thoma Yorke'a. Wystarczy zestawić sobie "The King Of Limbs" z jego wydanym 5 lat temu "Eraserem", by zauważyć, że równie dobrze mógłby tych osiem kompozycji nagrać sam. Może i byłoby to lepsze wyjście, bo nie mam ochoty stawiać "The King Of Limbs" obok "OK Computer". Tamten album był dziełem skończonym, ten jest ewidentnie niedokończony.

Radiohead "The King Of Limbs", cena: 7 euro (pliki mp3) lub 11 euro (pliki wav), dystrybucja cyfrowa: www.thekingoflimbs.com

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Recenzja: Radiohead "The King Of Limbs" - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski