Aleksandra Sydow wchodziła do "siedemnastki", kiedy w tył pojazdu uderzył tramwaj kierowany przez pijanego pracownika MPK. Było to 11 grudnia na przystanku "Polanka".
Kobieta próbowała uchronić się przed upadkiem, wystawiając ręce. Przewróciła się w taki sposób, że złamała je obie. Głową uderzyła o podłogę. Złamała kość jarzmową, szczękę i ścianę oczodołu. Upadek był tak silny, że doznała wstrząsu mózgu, a gałka oczna zmieniła położenie i nastąpiło porażenie nerwu okoruchowego.
Czytaj publikację: "Lekarze krytykują pakiet onkologiczny: To się nie uda!"
Nieprzytomną 60-latkę przewieziono do Szpitala Miejskiego przy ul. Szwacjarskiej. Spędziła tam kilka dni. Obecnie przebywa w Szpitalu im. Święcickiego przy ul. Przybyszewskiego, gdzie do poniedziałku czekała na rezonans magnetyczny, który wykluczy lub potwierdzi konieczność operacji. W sumie 431 godzin!
- Mamie nie zrobiono by rezonansu pewnie do dzisiaj, gdyby nie "Głos Wielkopolski" - mówi córka pani Aleksandry. - Mimo że mówiliśmy personelowi medycznemu, co złego dzieje się z mamą - na przykład: że wciąż ma zawroty głowy, zaburzenia pamięci, podwójne widzenie i nie może przejść kilku metrów. Przez 19 dni nie wykonano rezonansu i nie sprawdzono. W szpitalu przy ul. Przybyszewskiego, neurolog stwierdził, że badanie rezonansowe jest konieczne, jednak nawet to nie przyniosło rezultatów - opowiada córka.
Pani Aleksandra reakcji doczekała się w poniedziałek, kiedy dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" odwiedził szpital przy ul. Przybyszewskiego. Około godziny 11, Marian Nowaczyk, zastępca ordynatora oddziału chirurgii szczęko-wo-twarzowej przyznał, że rezonans jest konieczny, ale... pacjentka jest jedną z 87 osób, które czekają na takie badanie w trybie pilnym. Dodał, że nic się nie da zrobić.
- Po kilku godzinach zdarzył się jednak cud! - mówi córka pacjentki: - Około godziny 14 mama była już po rezonansie i tomografii komputerowej. Teraz czekamy tylko na decyzję lekarzy, czy mamę trzeba będzie operować i czy wróci do zdrowia.
Stanisław Szczepaniak, zastępca dyrektora szpitala przy ul. Przybyszewskiego, nie chce komentować, czy nagła decyzja o badaniu jest związana z interwencją "Głosu". Tłumaczy, że być może któryś z pacjentów zrezygnował z badania, a lekarze uznali, że trzeba wykonać rezonans pani Aleksandrze. - Nie możemy tego wykluczyć - mówi Stanisław Szczepaniak
Zauważa, że poza nagłymi przypadkami, szpital musi badać również tych pacjentów, którzy zapisali się kilka miesięcy temu, co wydłuża czas oczekiwania. Dyrektor Szczepaniak przyznaje, że zdarzają się "zastoje" w rezonansie. - Posiadamy jeden aparat, który pracuje od godziny 7 do 22. Zdarza się, że w soboty, ale czasami to nie wystarcza. Robią się kolejki - wyjaśnia dyrektor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?