Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł i Łukasz Golcowie: Jako Wilija taki tyz i cały rocek

Rozmawiał Paweł Gzyl
Golec uOrkiestra powstała w 1998 r., działając początkowo pod nazwą Golec Folk Band. Założyli ją bracia bliźniacy, Paweł  i Łukasz Golcowie
Golec uOrkiestra powstała w 1998 r., działając początkowo pod nazwą Golec Folk Band. Założyli ją bracia bliźniacy, Paweł i Łukasz Golcowie Bartosz Sadowski
Nie ma to jak święta w górach - mówią Paweł i Łukasz Golcowie z zespołu Golec uOrkiestra o Bożym Narodzeniu w Milówce.

Swoją nową płytę z kolędami i pastorałkami nagraliście w grudniu 2013 roku w częstochowskim klasztorze. Jak wygląda Jasna Góra w zimie?
Łukasz Golec: Urzekająco i majestatycznie. Prawdę powiedziawszy, Jasna Góra zawsze taka jest, niezależnie - zimą czy latem. Tyle że zimą nabiera dodatkowo bieli.

Paweł Golec: Gdy nagrywaliśmy koncert kolęd, który właśnie ukazał się na DVD, było mroźno, ale w środku bazyliki panowała gorąca atmosfera. Ten kontrast był niesamowity. Świąteczny. Tak bywa u nas w górach - za oknem trzaskający mróz, a w domu ciepło, bo kominek, bo najbliżsi.

Dlaczego wybraliście to miejsce na nagranie koncertu?
Łukasz: Każdy artysta chciałby w tym miejscu zagrać kolędy. My też wiele razy, będąc na Jasnej Górze, myśleliśmy sobie, że nasz koncert tutaj to byłoby coś. Mieliśmy dużo szczęścia, bo żaden z nas w najśmielszych marzeniach nie podejrzewał, że to może się zrealizować.

Paweł: Zaprzyjaźniona siostra nazaretanka zapaliła w nas nadzieję, że to marzenie może być realne. Zorganizowała spotkanie z ówczesnym wikariuszem generalnym ojców paulinów na Jasnej Górze, ojcem Arnoldem Chrapkowskim.
Łukasz: W spotkaniu uczestniczył również przeor klasztoru, ojciec Roman Majewski, który powiedział nam, że to dzięki postawie naszej mamy otwiera dla nas drzwi bazyliki. Okazało się, że mama Irena, kilkakrotnie uczestnicząc w pielgrzymkach na Jasną Górę, miała możliwość poznania braci i ojców Paulinów, a tym samym zaskarbiła sobie ich zaufanie.

Czym kierowaliście się dokonując selekcji kolęd i pastorałek na ten koncert?
Łukasz: W bazylice odbywają się koncerty głównie muzyki klasycznej i dawnej. Takie miejsce zobowiązuje. Barokowe wnętrza nadają ton. Staraliśmy się połączyć tradycję z nowoczesnością.

Paweł: Dlatego w tym projekcie pojawili się znakomici muzycy. Chór Gospel Rain, który przydawał kolędom niebiańskiego brzmienia, wybitna skrzypaczka Agata Szymczewska, laureatka Konkursu im. Henryka Wieniawskiego, która w kolędzie "Lulajże Jezuniu" wirtuozersko nawiązała do scherza h-moll Chopina oraz kwartet dęty, który swoją grą podkreślał charakter kolęd. I do tego jeszcze nasi młodzi podopieczni z Fundacji Braci Golec.

W koncercie słychać nie tylko znane melodie kolęd i pastorałek, ale też elementy gospel, soulu, rocka. Nie jesteście zwolennikami tradycyjnych wykonań?
Łukasz: Jesteśmy. To co zagraliśmy w czasie koncertu to połączenie klasyki z elementami, które są znakiem firmowym Golec uOrkiestry. Chodzi mi o mieszkankę stylów, ale taką, która nie przeszkadza w odbiorze, nie powoduje galimatiasu.

Paweł: Z tematyką kolędową mierzyło się wielu artystów. To wbrew pozorom niełatwe wyzwanie. Chyba nigdzie pieśni na Boże Narodzenie nie stały się czymś tak bardzo narodowym jak w Polsce. My zaaranżowaliśmy i wykonaliśmy je tak jak czujemy.

Łukasz: Słuchając wykonań innych artystów, wiem, że im prościej - tym lepiej. Każda nadinterpretacja, radykalna zmiana harmonii lub rytmu, nie zawsze zostaje zrozumiana. Kolędy to kanon, jak hymn państwowy. Dlatego staraliśmy się zachować charakter kolęd i linię melodyczną.

Jasnogórski koncert był podobno najbardziej wymagającym przedsięwzięciem w historii zespołu. Dlaczego?
Paweł: Musieliśmy zsynchronizować wiele trybików. Po pierwsze: logistykę prób, po drugie: wybór aranżacji, wykonanie, scenariusz koncertu, oprawę wizualną, nagłośnienie. Dochodziła jeszcze presja czasu i miejsca. A później także montaż i
postprodukcja, a to prawdziwie mrówcza robota.

Czy wnętrze jasnogórskiego klasztoru miało wpływ na Wasze wykonania?
Łukasz: Oczywiście. Wielu artystów mierzyło się z tematyką kolędową, ale nikt jeszcze nie dostąpił zaszczytu zagrania ich w tak ważnym dla Polaków miejscu, z jednoczesną rejestracją koncertu przez telewizję ogólnopolską. Przed koncertem nawiedziliśmy Cudowny Obraz Matki Boskiej, gdzie podczas fanfar granych przez paulinów, łzy cisnęły się do oczu...

Paweł: Wszystkim udzieliła się ta podniosła atmosfera. Kiedy Agata Szymczewska wykonała na swoich XII-wiecznych Stradivariusach wstęp do kolędy "Lulajże Jezuniu", czułem ścisk w gardle...

A reakcja publiczności? Udało się ją oczarować tymi oryginalnymi wykonaniami kolęd i pastorałek?
Paweł: Publiczność była fantastyczna. Kolędowała razem z nami, a po koncercie nikt nie miał ochoty wyjść.

W polskich domach coraz rzadziej się kolęduje. Jak skłonić ludzi, aby śpiewali w święta na cały głos?
Łukasz: Polecamy naszą płytę, będzie łatwiej śpiewać!

Paweł: Syn naszej znajomej katuje rodziców naszą kolędową płytą przez cały rok. Ostatnio nawet dostałem filmik w środku lipca, w którym trzylatek stojąc przed telewizorem tańczy i śpiewa "Wśród nocnej ciszy" w naszym wykonaniu. Stąd wniosek, że wystarczą chęci... (śmiech).

W czasie świąt śpiewacie w domach kolędy, czy wolicie posłuchać innych wykonań z płyt czy telewizji?
Paweł: Oczywiście, że śpiewamy. Po kolacji wigilijnej, aż do pasterki w naszym domu wybrzmiewają kolędy. Wszyscy śpiewamy, także nasze dzieci. Poza tym, w Boże Narodzenie przez mój dom przewija się kilkudziesięciu kolędników, więc trudno nie śpiewać.

A zdarzało się Panom kolędować w czasie pasterki w kościele w Milówce? Jaka panuje tam atmosfera podczas wigilijnej nocy?
Łukasz: Proszę zamknąć oczy i sobie wyobrazić: zima, mróz, kolędnicy, góry pokryte białą śniegową pierzyną - to prawie jak bajka, tyle że w realu. To wszystko sprawia, że atmosfera w Milówce jest niepowtarzalna. Najlepszym dowodem są rzesze turystów ściągających do Milówki na Boże Narodzenie.

Paweł: Podczas pasterki, jeśli tylko mam możliwość, zasilam szeregi milowieckiej orkiestry dętej. Nie trzeba mówić, jak działa potęga brzmienia kolędy zagranej przez trzydziestu dmących w trąby muzykantów. Naprawdę wtedy "Moc truchleje".

Ponoć za młodu wędrowaliście z kolędami po wsiach.
Łukasz: W okresie licealnym zaraziliśmy kolędowaniem przyjaciół, z którymi odwiedzaliśmy domy nauczycieli i wychowawców internatu, w którym mieszkaliśmy.

Paweł: W czasie studiów, nasza "trasa kolędowa" obejmowała już teren od Podhala po Zaolzie. Podczas jednej z kolędowych wizyt u naszego przyjaciela, domownicy tak zasłuchali się, że zapomnieli o króliku w piekarniku, który, niestety, całkowicie się spalił.

Kiedy zaczynają się przygotowania do Bożego Narodzenia w Milówce?
Paweł: W grudniu co roku mamy od groma koncertów i programów telewizyjnych. Praktycznie dzień przed świętami wracamy do domu - wtedy dopiero zakasujemy rękawy i zabieramy się do przygotowań. Ja zajmuję się karpiami, ubieram choinkę i przyozdabiam dom na zewnątrz.

Macie przydzielone role w przygotowaniach?
Łukasz: W moim domu to dziewczyny wiodą prym w kuchni. Żona Edyta, córka Antosia i teściowa Maria - im to zdecydowanie najlepiej i najsmaczniej wychodzi. Ja raczej jestem od brudnej roboty, podobnie jak brat zajmuję się zatem karpiami, ubieram choinki z dzieciaczkami i dekoruję dom na zewnątrz.
W dużych miastach zanika wiele obrzędów i zwyczajów związanych ze świętami. A jak jest w Milówce?

Paweł: Mówi się w górach "Jako Wilija taki tyz i cały rocek". To znaczy, jeśli człowiek będzie pogodny w ten dzień, to będzie miał pogodny cały rok, a jeśli z rana do domu przyjdzie ktoś pożyczyć mąkę czy cukier, to człowiek będzie pożyczał cały rok.
Łukasz: W Wigilię rano chłopcy chodzą po domach i składają życzenia. Wielu górali czeka na nich z samego rana. Razem z bratem przez lata chodziliśmy po rodzinie, po sąsiadach i "winszowaliśmy".

Macie już swoje rodziny. Udaje się Wam spędzić razem święta?

Paweł: Zazwyczaj w święta spotykamy się w węższym gronie, ale raz do roku podczas zjazdu Golców spotykamy się z całą rodziną, która liczy sobie około 120 członków.

Jakie potrawy są na wigilijnym stole?

Paweł: Zestaw potraw na wieczerzę wigilijną co roku jest podobny, czyli: zupa grzybowa gotowana na wywarze z głów karpia, barszcz czerwony robiony na zakwasie z fasolką, tzw. jaśkiem, łazanki z kapustą i z grzybami, fasola z kaszą, śledzik z ziemniakami, karp smażony z sałatką jarzynową i kompot z "piecorek" (suszonych owoców).

Przemówiły do Was kiedyś w wigilijną noc Wasze zwierzęta?
Paweł: Moja córka Maja słyszała kiedyś w Milówce, jak przemówił nasz pies. Tylko na drugi dzień przyszedł wujek Michał i okazało się, że ma niemal identyczny głos (śmiech).

Boże Narodzenie to dla wielu Polaków czas wielkiego obżarstwa. Wy też popuszczacie pasy zasiadając do świątecznego stołu?

Paweł: Nie ukrywamy, że nasze zamiłowania kulinarne w okresie świąt osiągają apogeum.

W górach nie wylewa się za kołnierz. Zakrapiacie świąteczne biesiadowanie alkoholem?

Paweł: W naszych domach jest żelazna zasada: święta nie są od upijania się. Są od tego, aby wyciszyć się, odpocząć, nabrać energii i przede wszystkim naładować duchowe baterie.

Święta przynoszą największą radość dzieciom: Jak zapamiętaliście swoje Boże Narodzenia z dzieciństwa?

Paweł: Pamiętam podniosłą atmosferę i niezapomniany zapach zupy grzybowej, zapach świeżo ściętej choinki w lesie, wypatrywanie pierwszej gwiazdki w oknie i przede wszystkim czas oczekiwania na narodzenie Pana Jezusa. No i cukierki na choince, a pod nią prezenty.
Łukasz: W Wigilię w domu panowało wyciszenie, nie oglądało się telewizji. Domownicy czekali rano na kolędnika, koniecznie młodego chłopaka, bo to dobrze wróżyło. Gdy zaś do domu jako pierwsza wchodziła obca kobieta, wróżyło to nieurodzaj i niepowodzenie w nadchodzącym roku. Pod stół wigilijny zawsze dawano koszyk z ziemniakami, burakami, a obok niego stało naczynie, do którego zawsze dawało się pierwszą łyżkę z każdej potrawy a później razem z kolorowym opłatkiem zanosiło zwierzętom do szopy. Pod obrus daje się sianko, a także kładzie się pieniądze pod każdym talerzem.

Jakie dostawaliście prezenty za młodu?

Łukasz: Zazwyczaj drobne upominki. W Wigilię do jedenastej chodziliśmy po domach i kolędowaliśmy. A za zebrane pieniądze szliśmy kupić prezenty dla rodziców, rodzeństwa i tych, którzy przyszli na wigilię.
Paweł: W domu nie przelewało się. Pamiętam jak dostaliśmy narty i to był wielki wypas. Zazwyczaj były słodycze. To nauczyło nas cieszyć się drobnymi rzeczami.
Łukasz : Nawet dzisiaj w domu nie ma szału prezentów.

A co chcielibyście dostać w tym roku od swoich najbliższych?

Paweł: Szczerze? Nawet nie mieliśmy jeszcze czasu się nad tym zastanowić. Najważniejsze, żeby święta były radosne i zdrowe, żebyśmy mogli się spotkać całą rodziną.

W obecnych czasach często gubimy ten najważniejszy wymiar Bożego Narodzenia - duchowy. Co robić, aby rzeczywiście przez te trzy dni czuć autentyczną radość?

Łukasz: To proste. Trzeba się wyciszyć. Nie jest to łatwe, jak się ma tyle osób w rodzinie, ale da się (śmiech).
Paweł: Przede wszystkim trzeba mieć z tyłu głowy sens tych świąt. A sensem nie jest ani karp, choćby najpyszniejszy, ani prezenty czy choinka, tylko Pan Jezus.

W zeszłym roku obchodziliście 15-lecie działalności zespołu. Czego z okazji świąt chcielibyście sobie i zespołowi życzyć na następne piętnaście lat?
Łukasz: Oj, lista tych życzeń jest bardzo długa. Przede wszystkim chcielibyśmy grać, jak najdłużej się da, bo to kochamy. Muzyka jest naszym życiem. Na pewno życzylibyśmy sobie, żebyśmy cały czas się rozwijali, żebyśmy nie stanęli w miejscu. Żebyśmy ciągle wymyślali coś nowego, byli kreatywni, mieli zawsze inspirację i nie osiedli na laurach...

Paweł: No i żeby stacje radiowe zawsze grały nasze piosenki, bo to dla artysty ogromna radość... (śmiech).

Łukasz: Tak, w ostatnim czasie nawet wywiązała się dyskusja w internecie po jednym z naszych wywiadów, w którym mówiliśmy o piosence "Młody maj", która wygrała Opole, a przez niektóre stacje w ogóle nie była grana. My uważamy, że polskie stacje radiowe powinny grać dużo polskich piosenek, zwłaszcza tych, które się ludziom podobają . "Młody maj" jest tu dobrym przykładem, ponieważ skoro piosenka wygrała głosowanie widzów w Opolu, to znaczy, że się podoba. Myślę, że w Polsce potrzebna jest poważna i rzeczowa dyskusja na ten temat, bez obrzucania się błotem, bez krzywienia się artystów na stacje radiowe i vice versa. No, ale to już jest inna, długa historia.

Paweł: I życzylibyśmy sobie jeszcze, żeby na nasze koncerty zawsze przychodziły takie rzesze fanów, jak obecnie. Gramy już piętnaście lat, ale od czasu do czasu wciąż mamy moment zadziwienia, kiedy wychodzimy na scenę i widzimy przed sobą morze głów, niezależnie od tego, czy gramy w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy w małych miastach i miasteczkach. To, że nasi fani przychodzą tak licznie i że - jak widzimy ze sceny - świetnie się na naszych koncertach bawią, dodaje nam niesamowitej energii. I tej energii życzylibyśmy sobie na wiele najbliższych lat. Takiego stałego energetycznego kopa.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska