Komentarz Pawła T. trafił do biegłej psychiatry, która w czwartek w Sądzie Apelacyjnym ponownie wydała opinię na jego temat. Dodatkowa opinia była potrzebna, gdyż obrońcy domagają się uchylenia wyroku i ponownego procesu.
Przeciwny jest prokurator i rodzice Bartosza J., dla których tylko kara dożywotniego więzienia jest wystarczającą karą dla 24-latka.
Czytaj też: Zabójstwo na Półwiejskiej: Sprawca skazany na dożywocie [ZDJĘCIA]
Pięcioosobowy skład sędziowski, który ma zdecydować o losach Pawła T., interesowało, czy rokuje szanse na resocjalizację? Okazało się, że nie ma to pytanie jednoznacznej odpowiedzi.
- Tak, jeśli weźmie się pod uwagę jego wzorowe wręcz zachowanie w zakładzie karnym, wysoką inteligencję, brak wcześniejszych kontaktów ze światem przestępczym, brak uzależnień, dobre kontakty z rodziną i wsparcie z jej strony - wyliczała biegła.
ZOBACZ: Zabójstwo na Półwiejskiej: Co zarejestrowała kamera Starego Browaru? Kolejny dzień procesu [FILM]
Na "nie" jest jego zaburzona osobowość, brak krytycyzmu i poczucia odpowiedzialności za swoje czyny. I chyba najważniejsze: brak poczucia winy.
- Nigdy nie powiedział, że żałuje ofiary. To on się czuje ofiarą całej sytuacji - podkreśliła biegła.
Według biegłej jego wysoka inteligencja w połączeniu z odpowiednią terapią może doprowadzić do tego, że doświadczy w końcu poczucia winy. Nie ma jednak na to żadnej gwarancji.
Połączenie zaburzonej osobowości z tendencją do agresywnych zachowań i alkoholem znów może okazać się zabójcze. Tak jak okazało się tamtej lipcowej nocy na Półwiejskiej.
Obrońcy Pawła T., Piotr Binas i Wiesław Breliński, próbowali wczoraj przekonać sąd, że 24-latek został wtedy sprowokowany i odpowiedział agresją na agresję Bartosza J. Nie miał też wcale zamiaru zabić: nie celował "tulipanem" prosto w szyję, tylko się zamachnął.
Według nich również sama rozbita butelka jako narzędzie ani zaburzona osobowość wcale nie muszą jeszcze oznaczać, że miał mordercze intencje. Zabił, ale niechcący.
W to nie wierzy ani prokurator, ani rodzice Bartosza J.
- Już samo stłuczenie butelki przed zadaniem ciosu wskazywało na jego zamiary - przekonywała prokurator Alicja Woźniak z Prokuratury Okręgowej. - To nie było też machnięcie, bo od machnięcia nie powstają rany głębokie na 5 centymetrów.
- Kara wydaje się surowa, ale może gdyby nie pobłażliwość sądów we wcześniejszych sprawach (jazda po pijanemu i złamanie sądowego zakazu), które utwierdzały go w poczuciu bezkarności, nie doszłoby do tej tragedii - to już mecenas Adam Kaczmarski, pełnomocnik rodziców Bartosza, oskarżycieli posiłkowych.
- Urodzeni mordercy też bywają inteligentni - mówi Alina, matka Bartosza. - Jego zachowanie na sali sądowej nie wskazywało na jakąkolwiek skruchę. Widział ogrom naszego bólu, ale dla niego było to jak bułka z masłem. On nie żałuje.
- Nie miałem zamiaru nikogo zabić. Codziennie o tym myślę i to sobie powtarzam - to już sam Paweł T.
24-letni zabójca powiedział też, że mu przykro i że żałuje. Ale nikomu nie współczuł, nikogo nie przeprosił i nikogo nie prosił o wybaczenie.
Sąd ogłosi swój wyrok w poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?