Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Bobrek stał się metaforą naszych nieszczęść, pokonując nawet Lipiny

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
To stara prawda. Ogólnopolskie media, zwłaszcza stacje telewizyjne, przypominają sobie o Śląsku tylko w czasie kataklizmów lub wielkich konfliktów społecznych, na ogół z kopalniami w tle. Nie ominęły więc procesu wyburzania ciągów budynków mieszkalnych w Bytomiu-Karbiu, które nie wytrzymały szkód górniczych. Sąsiedni Bobrek stał się wręcz fotograficzną wizytówką, uproszczoną metaforą naszych wszystkich nieszczęść, pokonując na tym polu nawet świętochłowickie Lipiny.

Karmimy się stereotypami, bo brzydota jest bardziej fotogeniczna? Nieraz tak właśnie jest, choć akurat w tych dzielnicach rzeczywiście skumulowały się skutki wymierania tradycyjnych przemysłów, do których dołożyły się zagrożenia ekologiczne i cywilizacyjne. I nie zmienia rozmiarów klęski fakt, że owe wyburzone domy były marnej jakości, także estetycznej.

Jak wiadomo, nieszczęścia chodzą parami, a w przypadku Karbia i Bobrka, które kiedyś stanowiły jedną gminę przeciętą tylko linią kolejową, można powiedzieć, że wręcz stadami. Oto bowiem latem w Bobrku spłonęły dach i wieżyczka drewnianego kościółka, będącego nieczynną już filią miechowickiej parafii ewangelicko-augsburskiej, która zresztą ma też inne problemy, bo jej główna siedziba - wybudowana za pieniądze słynnej diakonisy Ewy Tiele-Winckler - też ledwie stoi i teraz trzeba się szarpać z Kompanią Węglową o odszkodowania. Mimo że spalony kościół nie był jakimś wybitnym dziełem sztuki, a jego metryka sięgała ledwie lat 30. ubiegłego wieku, to przecież strata jest dotkliwa. Można jej było uniknąć, bo wcześniej pojawił się pomysł rozebrania tej opuszczonej budowli i przeniesienia jej do Górnośląskiego Parku Etnograficznego w Chorzowie. Ale poskąpiono pieniędzy publicznych....

I oto kolejna strata. Właśnie zniknął, stojący pod osłoną starych drzew, "zameczek" - tak kiedyś nazywano dawną siedzibę dyrekcji tutejszej huty. Ten obiekt też nie był wpisany do rejestru zabytków. Chyba dlatego, że był w prze-szłości koszmarnie przebudowywany i oszpecany.

Zaręczam jednak, że na nielicznych archiwalnych zdjęciach sprzed stu lat ta rozłożysta rezydencja pięknie się prezentuje. W ostatnich latach mieściły się tu biura różnych firm, ale teren był raczej opustoszały, bo gospodarza jakoś nie było widać. No, i stało się. Górnicy, z naprzeciwka wychodzący z bramy ostatniej bytomskiej kopalni, trafiają na pustkę okaleczonego parku.

Ten widok nastroju im na pewno nie poprawi. Wiemy przecież, że Bobrek-Centrum to jedno z najsłabszych ogniw górniczego koncernu...

Kilkaset metrów obok niespodzianka. Na poprzemysło-wych zgliszczach rośnie jak na drożdżach fabryka wełny mineralnej, która już za parę miesięcy da pracę dwustu osobom, wykorzystując przy tym produkty uboczne nieodległej koksowni i zasoby pobliskich kamieniołomów.
Pojawiają się też niezłe pomysły w adaptowaniu terenów przylegających do by-tomskiego odcinka autostrady A1 i nieodległych arterii, wyprowadzających w stronę Tarnowskich Gór. Niechby te wszystkie inwestycje okazały się udane i wlały nam w serca choćby odrobinę optymizmu.

Wiem, to niewiele w porównaniu ze stratami, jakie poniosło nie tylko to miasto. Substancja mieszkaniowa Bytomia kurczy się, nawet jeśli dostrzeżemy, że w centrum odrestaurowano kilka kamienic, a w paru innych trwają prace.

Ale niepokoi, że niektóre z nich jakoś nie mogą pozyskać nowych lokatorów, skoro ciągle przysłaniają je oferty wynajmu czy sprzedaży. Czynsze zbyt wysokie?

W miastach, które przed wojną leżały po niemieckiej stronie granicy, trudniej niż w Katowicach czy Chorzowie rozwiązywać poplątane stosunki własnościowe, które blokują ewentualnych inwestorów. Inna rzecz, że samorządy nie garną się do przekształcania mienia państwowego. A reguły nie ma. Prywatni właściciele też potrafią przeciągać linę tak długo, aż w końcu zerwać może ją już tylko buldożer. Raz stoi za tym pazerność kamieniczników, liczących na nadmierne zyski ze sprzedaży "oczyszczonych" działek. W innych przypadkach decyduje brak kapitału, pomysłu, inicjatywy. I na nic się zdają protesty. Tak było w Katowicach z ogromną kamienicą stojącą naprzeciwko dawnego kina "Zorza". Nie inaczej w Bytomiu - przy ulicy Chorzowskiej, za wiaduktem, tuż przy dawnych rogatkach miasta. Czy podobny los spotka - na przykład - stary katowicki dworzec?

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera