Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Jaśkowiak: Mam zaplecze w Platformie [WIDEO]

Bogna Kisiel, Paulina Jęczmionka, Łukasz Cieśla
Waldemar Wylegalski
O wspólnych mianownikach z PiS-em, pracy w Kulczyk Tradex, działalności biznesowej, zadłużonej spółce w Szklarskiej Porębie z Jackiem Jaśkowiakiem kandydatem Platformy na prezydenta przed drugą turą wyborów rozmawiają Bogna Kisiel, Paulina Jęczmionka i Łukasz Cieśla.

W drugiej turze otrzymał pan poparcie od SLD i społeczników. Czy będzie Pan zabiegał o poparcie Tadeusza Dziuby?

Jacek Jaśkowiak: Z Prawem do Miasta – Lechem Merglerem i Maciejem Wudarskim - do porozumienia doszliśmy w pięć minut. Tomaszowi Lewandowskiemu niczego nie obiecywałem poza tym, że spełnię pewne postulaty - wspólne dla mojego programu i lewicy. Zakładam, że pan Dziuba jest konsekwentny. Skoro był jedną z dziewięciu osób, które w 2010 r. przekonywały mnie, bym został kandydatem na prezydenta z My-Poznaniacy, zakładam, że był przekonany, iż jestem właściwym człowiekiem. Nie będę go nakłaniał i niczego nie będę mu oferował.

Ma Pan jakiś wspólny mianownik z PiS?

Jacek Jaśkowiak: Światopoglądowo różnice są istotne. Ale jeśli Jarosław Gowin zarzuca mi, że w pewnych kwestiach jestem bardziej radykalny niż Palikot, to dla mnie jest to niezrozumiałe. Nigdy nie walczyłem z Kościołem. Jestem ochrzczony, mam bierzmowanie, ślub kościelny. Nie pytam osób, które przychodzą do mnie do pracy, czy są katolikami czy muzułmanami. Wspólnym mianownikiem z panem Dziubą są podobne poglądy na mieszkania oraz preferencje dla transportu publicznego.

Pracował Pan w firmie Kulczyk Tradex. W internecie pojawiają się wpisy, że odszedł Pan stamtąd w niesławie.

Jacek Jaśkowiak: Najlepiej byłoby zapytać panią Kulczyk, z którą zresztą niedawno się widziałem. Moje relacje z i z nią, i z panem Kulczykiem do dziś są bardzo pozytywne. Moją asystentką jest córka asystentki pana Kulczyka. Takie zarzuty są oburzające.

Dlaczego pan odszedł?

Jacek Jaśkowiak: To było na początku lat 90. Wprowadzono wtedy cła na samochody. Udało mi się wynegocjować w Wolfsburgu sprzedaż 3 tysięcy samochodów, które miały trafić do ogarniętej wojną Jugosławii. Przerzuciłem je do Polski przed wzrostem ceł. Otrzymałem potem propozycję innej pracy, jako wspólnik. Wykorzystałem doświadczenie i odszedłem.

Mówi Pan o dobrych z relacjach z rodziną Kulczyk. Jak Pan ocenia sprawę tzw. Kulczykparku?

Jacek Jaśkowiak: Nie uczestniczyłem w tej transakcji. Mogę się odnieść tylko do wyroku sądowego, uniewinniającego urzędników lub doniesień prasowych. Ale tak jak jestem przeciwnikiem centrów handlowych, tak Stary Browar jest jedynym, do którego chodzę. To dobry przykład rewitalizacji.

Jest Pan doradcą biznesowym. Jakim firmom Pan doradza?

Jacek Jaśkowiak: Zajmujemy się obsługą rachunkową. Wśród moich pracowników są byli pracownicy Ernst&Young. Obsługujemy dużych klientów, spółki niemieckie, hiszpańskie, ale też polskie. To np. Grupa Prettl, mająca swoją produkcję urządzeń sterujących do pralek w Opalenicy, Łodzi. Łodzi. Odpowiadamy także za ich nieruchomości. Innym klientem jest firma Kruse. Zanim moi klienci zainwestują w polskie firmy, sprawdzam też, czy nie ma tu jakichś trupów w szafie.

Skoro jesteśmy przy trupach w szafie – prezydent Grobelny wyciągnął właśnie Panu publiczną spółkę ze Szklarskiej Poręby, której Pan prezesował. Zanotowała olbrzymie straty.

Jacek Jaśkowiak: Chodzi o spółkę związaną z biegami narciarskimi. Wpierw angażowałem się jako wolontariusz w organizację biegów. Potem burmistrz Szklarskiej Poręby poprosił mnie, abym przygotował prezentację tego miasta jako organizatora Pucharu Świata. Wylobbowałem te zawody dla Szklarskiej Poręby. Kiedy do imprezy zostały tylko trzy miesiące, ówczesny prezes spółki przeraził się skalą przedsięwzięcia i zrezygnował. Burmistrz poprosił mnie o wejście do zarządu. Zgodziłem się. Ratowaliśmy zawody i wizerunek Polski. Ich odwołanie byłoby skandalem na skalę międzynarodową. Prawie nikt nie pomógł finansowo. Trzeba było dopłacić ponad 3 mln zł.

Pan już odszedł ze spółki?

Jacek Jaśkowiak: Nie, ale chciałem odejść tuż po pierwszych zawodach. Burmistrz poprosił mnie wtedy o dalszą pracę. W tej chwili jestem na etapie zdawania pracy w spółce. Nadal będę jednak takim ambasadorem miasta w FIS-ie i pomagał przy organizacji biegów narciarskich.

Mieszkańcy Szklarskiej Poręby twierdzą, że odszedł Pan ze spółki, kiedy światło dzienne ujrzał raport o kilkumilionowych stratach. Mówią, że jedna z Pańskich firm rozliczała rachunkowość tej spółki...

Jacek Jaśkowiak: Spółki były badane przez biegłego rewidenta. Jest też rada nadzorcza. Wszystko było w porządku. A moja firma rzeczywiście rozliczała rachunkowość spółki. Tak było jeszcze zanim zostałem prezesem.

Pana zdaniem to etyczne, że Pańska prywatna firma rozliczała publiczną spółkę, której był Pan prezesem?

Jacek Jaśkowiak: Moje zadanie polegało na tym, by Szklarska Poręba mogła zorganizować zawody. Poprzedni prezes poprosił mnie o prowadzenie rachunkowości. Potem, jak zostałem prezesem, moja firma dalej to robiła. Nie widzę w tym żadnego konfliktu. Znalezienie biura rachunkowego, które potrafi rozliczyć tak duże zawody, nagrody, zawodników z różnych krajów, nie jest łatwe. To są bardzo złożone sprawy. Moje biuro ma doświadczenie. A moja obecność jako prezesa miała być tymczasowa. Nie narzucałem się, poproszono mnie.

Ile Pan zarobił na obsłudze rachunkowej?

Jacek Jaśkowiak: Ok. 3 tys. zł miesięcznie. To nie była duża kwota. Odbiegała od innych naszych relacji biznesowych. To była duża impreza, z olbrzymim budżetem. Mieszkańcy teraz stawiają różne zarzuty, w trakcie kampanii. Ta retoryka wyborcza jest istotna. Szklarska Poręba robiła zawody także po to, by sprzedać nieruchomości, stare pensjonaty. I sprzedano je za 20 mln zł. Inwestycje na poziomie ok 400 mln zł, które są tam realizowane, także powstały dzięki Pucharom Świata, bowiem dla inwestorów z branży hotelowej istotne było kontynuowanie zawodów w kolejnych latach.

Ile Pan zarabiał jako prezes spółki?

Jacek Jaśkowiak: Na początku to było ok. 5 tys. zł miesięcznie. W okresie zawodów 10-12 tys. złotych. Mogę pokazać moje PIT-y i ujawnić wszystkie dochody.

Jeśli zostanie Pan prezydentem Poznania, któraś z Pańskich firm będzie prowadziła rachunki urzędu, miejskich spółek?

Jacek Jaśkowiak: Oczywiście, że nie.

Dlaczego? Przecież w przypadku Szklarskiej Poręby nie widzi Pan konfliktu interesów.

Jacek Jaśkowiak: Wszystkie elementy biznesowe będę musiał zakończyć.

Ale nie widzi Pan nic złego w takich relacjach.

Jacek Jaśkowiak: Nie widzę nic złego w tym, że obsługiwałem rachunkowo dużą imprezę za niewielkie pieniądze. Że zostałem prezesem trzy miesiące przed zawodami, wziąłem to na klatę, bo poprzedni prezes nagle zrezygnował. Poza tym, po tych pierwszych zawodach miałem odejść.

Ale to się przedłużyło.

Jacek Jaśkowiak: Tak, byłem prezesem przez ok. 2 lata. Ale trzeba zapytać, dlaczego to się przedłużyło. Dlatego, że uznano, iż ma nastąpić połączenie dwóch spółek, połączenie ich potencjałów. Wypracowane zostało porozumienie z PZN, Województwem (Urząd Marszałkowski) rozszerzone potem o umowę z Czeskim Związkiem Narciarskim, Krajem Liberedzkim, i Harrachovem. Byłem odpowiedzialny za koordynację uzgodnień i przygotowanie stosownych umów. Dodatkowo koordynowałem prace związane z projektowaniem infrastruktury sportowej w Szklarskiej Porębie na Polanie Jakuszyckiej z FIS i IBU (Światowa Federacja Naraciarska I Biatlonu). Trzeba było przeprowadzić kwestie wycen, tego nie dało się szybko zrobić.

Jeśli zostanie Pan prezydentem, przepisze Pan firmę na syna?

Jacek Jaśkowiak: Syn już jest wspólnikiem. I będzie kontynuował działalność. Musi sobie poradzić, rok temu skończył studia. Ani on, ani moja żona nie byli zachwyceni, że startuję na prezydenta. Do tej pory żyliśmy dość wygodnie. Poza takimi elementami, jak organizacja zawodów Pucharu Świata. Dzisiaj, słysząc różne zarzuty, w jakimś sensie zaczynam żałować, że pewnych rzeczy się podejmowałem.

Syn będzie z miastem współpracował?

Jacek Jaśkowiak: Nie będzie.

Czy obsługuje Pan jakieś firmy z Poznania? Może je Pan wymienić?

Jacek Jaśkowiak: Jest ich sporo. Choćby te wspomniane dwie spółki nieruchomościowe, które mają siedzibę w Poznaniu, a obiekty w Opalenicy, Bydgoszczy i Łodzi.

Jak Pan się zachowa, jeśli te firmy przyjdą do Pana jako prezydenta i powiedzą: chcemy inwestować w Poznaniu?

Jacek Jaśkowiak: Chciałbym, żeby za obsługę inwestorów odpowiadał któryś wiceprezydent. Nie chciałbym jednak tworzyć sytuacji, w której moi byli klienci byliby wykluczeni z inwestowania w Poznaniu. Ale są to głównie przedsiębiorstwa produkcyjne. A produkcji nie lokuje się w mieście. Tu są za wysokie ceny nieruchomości itp.

Cztery lata temu w wywiadzie dla nas mówił Pan, że zgadza się z opinią Tomasza Lewandowskiego, że o przestrzeni miejskiej decyduje interes dewelopera. A przecież za planowanie przestrzenne odpowiada pana partyjny kolega Jerzy Stępień.

Jacek Jaśkowiak: Jeśli zostanę prezydentem, Jerzy Stępień nie będzie moim zastępcą. To moja ocena. Podtrzymuję to, że największym problemem Poznania jest planowanie przestrzenne. Powstał chaos, którego przykładem może być galeria przy dworcu głównym czy budowana galeria Posnania w miejscu, w którym miała być dzielnicy mieszkaniowa. To największe błędy obecnego prezydenta i podległej mu kadry. Trudno by jednak oczekiwać, żeby partia wymagała z tego powodu rezygnacji Jerzego Stępnia z członkostwa w PO.

Nie ma Pan żadnego zaplecza w Platformie. Czy nie obawia się Pan, że będzie tylko twarzą, a prawdziwym prezydentem będzie np. Filip Kaczmarek czy Leszek Wojtasiak?

Jacek Jaśkowiak: Mam zaplecze w PO. Mam bardzo dobre relacje z większością kolegów.

Kto jest tym zapleczem?

Jacek Jaśkowiak: Na przykład Mariusz Wiśniewski, Łukasz Mikuła, Bartek Zawieja, Filip Kaczmarek.

Filip Kaczmarek, szef miejskiej PO, jest zapleczem?

Jacek Jaśkowiak: Tak. To człowiek, z którym bardzo dobrze się rozumiem. Nie widzę ryzyka, bym był tylko „twarzą”. Zapytał mnie już o to Lech Mergler. Dla niego było jasne, że gdybym został prezydentem już w 2010 r., gdy startowałem z My-Poznaniacy, nie pozwoliłbym, żeby Lechu przychodził i wydawał mi dyspozycje. Moja osobowość się nie zmieniła. To nie będzie rządzenie z tylnej kanapy. To prezydent chce narzucić taką narrację. Próbuje pokazać, że w partii są dyspozycje z góry.

W jednym z wywiadów mówił Pan, że nie zostawi żadnego z obecnych wiceprezydentów. Czy zostawi Pan któregoś z dyrektorów wydziałów? Co dalej z Jarosławem Puckiem - szefem ZKZL, który odszedł z PO i wsparł komitet R. Grobelnego?

Jacek Jaśkowiak: Dla mnie najważniejsze jest przygotowanie merytoryczne. Znam Jarosława Pucka osobiście. Konsultowałem się z nim w sprawie możliwości budowy mieszkań komunalnych. Powiedział, że może zagwarantować budowę 4 tysięcy mieszkań, pod warunkiem, że miasto da zabezpieczenie w wysokości 15 mln zł rocznie plus grunty. Jeśli po wyborach powie mi, że może zrobić tylko sto mieszkań, moje zaufanie do niego zmieni się. Ale decyzji personalnych na pewno nie będę podejmował od razu. Póki co, Jarek swoją deklarację podtrzymuje. Na pewno nie zwolnię kogokolwiek tylko dlatego, że jest w jakimś emocjonalnym sporze z którymś z liderów partyjnych.

Czyli urzędnicy nie powinni obawiać się czystki w urzędzie.

Jacek Jaśkowiak: Oczywiście, że nie. Ale nie mam też zamiaru kontynuować dzisiejszego zwyczaju karuzeli stanowisk, czyli dawania kolejnej szansy urzędnikom, przesuwając ich na inne stanowiska. Będę wyznaczać pewne zadania i jeśli nie będą realizowane, wyciągnę konsekwencje personalne.

Będzie Pan delegował do zarządów czy rad nadzorczych członków swojego zaplecza w PO?

Jacek Jaśkowiak: Spojrzę na to przez pryzmat umiejętności merytorycznych, doświadczenia. Nie chcę mówić, że nikt z PO nie będzie pełnił żadnych funkcji, bo to jest przecież naturalne zaplecze. Z jednej strony chodzi o to, żeby organizować konkursy i obsadzać pewne stanowiska w taki sposób, jak w biznesie, ale z drugiej w biznesie też ważna jest kwestia zaufania do ludzi, którzy mają zrealizować wyznaczone cele.

Społecznicy i inne osoby, które oficjalnie poparły Pana przed drugą turą również zostaną tak potraktowani?

Jacek Jaśkowiak: Tak, oczywiście.

Zapowiada Pan, że jednym z Pana zastępców zostanie radny Jakub Jędrzejewski. Ukończył turystykę i rekreację na AWF, był wiceszefem departamentu gospodarki w Urzędzie Marszałkowskim, później wiceprezesem i prezesem podległej województwu spółki Szpitale Wielkopolski, której jednym z głównych zadań jest budowa szpitala dziecięcego. Po kilku latach znam tylko jego lokalizację. Ocenia Pan pozytywnie kompetencje i przygotowanie radnego?

Jacek Jaśkowiak: Tak, często mam do czynienia z sytuacją, że np. dyrektorem zarządzającym jest osoba po filozofii czy socjologii. To nie jest tak, że najlepszymi menadżerami są tylko osoby po Uniwersytecie Ekonomicznym.

Ale jak ocenia Pan skuteczność spółki, którą kieruje Jakub Jędrzejewski?

Jacek Jaśkowiak: To trudna spółka. Budowa szpitala nie jest prostym zadaniem. Tu rolę odgrywa wiele elementów pozabiznesowych. Mam świadomość, szczególnie po doświadczeniach ze Szklarską Porębą, że to nie są proste decyzje i ten proces musi potrwać.

A za co Jakub Jędrzejewski odpowiadałby jako wiceprezydent?

Jacek Jaśkowiak: To osoba, której ufam. Chciałbym mieć w urzędzie osobę, która ma wieloletnie doświadczenie w pracy na rzecz rady miasta, wie, jak funkcjonuje urząd, zna kwalifikacje poszczególnych dyrektorów, jest uczciwa i rzetelna. Jakub Jędrzejewski dużo lepiej niż ja zna urząd. Skoro jestem osobą z zewnątrz, taka osoba jest mi bardzo potrzebna.

Jako prezydent będzie Pan musiał opublikować oświadczenie majątkowe. Czy może Pan określić już teraz swoje oszczędności, nieruchomości, ruchomości?

Jacek Jaśkowiak: Składałem już oświadczenie majątkowe jako prezes spółki w Szklarskiej Porębie.

Ale czy może Pan opowiedzieć o tym poznaniakom?

Jacek Jaśkowiak: Nie podliczam codziennie swojego majątku.

Nie musi Pan wymieniać nam szczegółowo, np. z zegarka.

Jacek Jaśkowiak: Napisałem w oświadczeniu i o zegarku, i np. o rowerze. Byłem skrupulatny. Ale przygotowała mi to księgowa, wyliczając np. posiadane przeze mnie udziały w nieruchomościach. Wszystko było wyszczególnione.

A na jaką kwotę Pan szacuje swój majątek?

Jacek Jaśkowiak: Nie wiem, trudno powiedzieć.

A może Pan chociaż określić roczny dochód swojej firmy?

Jacek Jaśkowiak: Nie pamiętam. Wszystko jest w oświadczeniach, PIT-ach.

To mało Pan wie.

Jacek Jaśkowiak: Wiem, że mniej wydawałem niż zarabiałem. W spółce prowadzonej wraz z synem, w której mam udziały, mam oszczędności rzędu około 700 - 800 tys. zł.

Swoje nieruchomości to chyba musi Pan znać.

Jacek Jaśkowiak: Mam jedną w Szklarskiej Porębie. To stara, stuletnia willa, którą wraz z sąsiadami doprowadziliśmy do dawnej świetności. Nabyłem udziały w nieruchomości chyba w 2008 roku. Wspólnie z żoną mamy około 42 proc. udziałów, czyli całe piętro i połowę piwnicy.

A w Poznaniu ile ma Pan nieruchomości?

Jacek Jaśkowiak: Dom chyba jest na żonę. Choć to już czas przekazywania go synowi. Mam też kilka lokali w Pasażu Jeżyckim. Ale nie pamiętam, czy ja mam trzy, czy może żona dwa, a ja jeden. To kwestia techniczna. Mam też udział w kamienicy przy ul. Gwarnej.

Nadal ma Pan tam udziały?

Jacek Jaśkowiak: Tak.

Gdy rozmawialiśmy cztery lata temu przed wyborami zapowiadał Pan, że w razie zwycięstwa Ryszarda Grobelnego pozbędzie się Pan udziałów, bo wartość tych kamienic spadnie.

Jacek Jaśkowiak: Akurat tę przy Gwarnej jeszcze mam. Ale zredukowałem stan posiadania nieruchomości. Zapowiadałem to, bo irytowała mnie degradacja śródmieścia. Widziałem, co działo się po otwarciu Starego Browaru i jego nowego skrzydła. Ulice handlowe zamierały. A nieruchomość przy Gwarnej miała dobrą lokalizację. Do tego, wraz z pozostałymi członkami wspólnoty przez wiele lat ciężko pracowaliśmy, wydawaliśmy pieniądze, żeby poprawić stan kamienicy. Nie korzystając z żadnego wsparcia, staraliśmy się dbać o dziedzictwo Poznania. Irytowało mnie więc, że polityka otwierania kolejnych centrów handlowych prowadzi do upadku takich ulic jak Gwarna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski