Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Kupczyk: To klasycy zmieniają rzeczywistość [WYWIAD]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Grzegorz Kupczyk: Czas jest naszym sprzymierzeńcem
Grzegorz Kupczyk: Czas jest naszym sprzymierzeńcem Archiwum zespołu
Niewiele jest zespołów, które po ćwierćwieczu istnienia potrafią zaskoczyć jedną z najlepszych płyt w dorobku. Zwłaszcza w Polsce, gdzie muzyka zwykle nie ma terminu ważności dłuższego niż jeden sezon. Sztuka ta udała się jednak poznańskiemu CETI, któremu od początku przewodzi wokalista Grzegorz Kupczyk. Z właścicielem jednego z najbardziej charakterystyczych głosów w polskim heavy metalu rozmawiamy właśnie z okazji premiery „Brutus Syndrome” i okrągłego jubileuszu.

Niedawno minęło 25 lat od założenia CETI. Czy mijający czas jest dla was sprzymierzeńcem czy wrogiem?

Czas jest sprzymierzeńcem. Za wroga mogę uznać co najwyżej sytuację na polskim rynku, w muzyce rockowej czy kulturze jako takiej. Nasz zespół dojrzał przez te wszystkie lata i dziś jest jak dobry owoc. Mamy wprawdzie nowego, dużo młodszego basistę, ale on też świetnie się odnalazł pośród tych zgredów i wyrasta na dojrzałego muzyka.

„Sytuacja na polskim rynku” to termin-wytrych, którego często się dziś nadużywa, choć mało kto precyzuje jego znaczenie. Co takiego przeszkadza dziś na tym rynku zespołom takim jak wasz?

Chodzi o niechęć, a wręcz wrogość w stosunku do muzyki rockowej w środkach masowego przekazu. Zwróć tylko uwagę, ile tak naprawdę słychać jej w radiu czy telewizji...

Szczerze mówiąc, przestałem jej tam oczekiwać.

No właśnie. Liczy się tylko szybki zysk, nie ma mowy o jakiejś misji. Podobne zjawisko obserwuję w przypadku krajowych klubów muzycznych, w których większe znaczenie ma dziś często to, ile sprzedaje się piwa niż to, kto występuje na scenie. Wszystko to sukcesywnie wpływa na potencjalnego odbiorcę. Coraz mniej osób interesuje się kulturą jako taką i coraz mniej artystów może dziś utrzymywać się z tego co robi. Choć koło zdaje się zamykać, to jest jeszcze parę osób, którym się chce.

Wróćmy do twojej muzyki, która od samego początku garściami czerpie z dorobku rockowej tradycji. Sam zresztą masz w tej tradycji swój udział. Nową płytę CETI promuje piosenka „Wizards of the Modern World”. Kim są ci tytułowi czarodzieje nowoczesności?

Odnoszę wrażenie, że paradoksalnie są nimi klasycy wszystkich dziedzin. Świat dąży do modernizacji, żyjemy na dobrą sprawę w cyfrowej epoce, ale z drugiej strony coraz popularniejsze są płyty winylowe i odtwarzacze analogowe. Do korzeni wraca w końcu muzyka. Coraz więcej słychać w niej klasycznego rocka.

Sami niejako potwierdzacie to najnowszą płytą, „Brutus Syndrome”, którą z nowoczesnością łączy chyba tylko to, że nagrano ją w 2014 roku. I to w cztery dni! Sami narzuciliście sobie takie tempo pracy?

Nie, choć pierwotnie zakładaliśmy, że materiał nagramy na tzw. setkę, czyli na żywo. I tak też z początku zrobiliśmy. Bardzo szybko okazało się jednak, że trzeba dograć dodatkowe gitary, dośpiewać chórki itd. Zostawiliśmy więc same partie bębnów, a resztę postanowiliśmy nagrać raz jeszcze. Byliśmy jednak na tyle dobrze przygotowani, że zrobiliśmy to w ekspresowym tempie. Już poprzedni krążek, „Ghost of the Universe”, zrobiliśmy w pięć dni, ale jak widać „Brutus” pobił ten rekord. Równie gładko poszło zgranie całości. Do Mariusza Piętki (realizator nagrań CETI – przyp. red.) mam tak duże zaufanie, że nie muszę siedzieć z nim przy konsolecie. Kiedy przysłał mi gotowe ścieżki, nie miałem zastrzeżeń.

Wspomniałeś już, że CETI ma nowego basistę. Jak Tomek odnalazł się w zespole? Jak czułeś się ty, pracując z przedstawicielem następnego pokolenia?

Początki nie były wprawdzie trudne, ale na pewno obie strony się wzajemnie „wyczuwały”. Tomek po swojemu patrzy na świat, co zresztą bardzo mi się podoba, bo przecież nudno by było, gdyby każdy postrzegał go tak samo. Potrzebował niewiele czasu, by się w zespole zaaklimatyzować i zrozumieć pewne rzeczy. Ale również wywarł ogromny wpływ na to, jak brzmimy. Bardzo sprawnie się komunikowaliśmy – czy to podczas prób, czy to już poza nimi, dogadując jego pomysły przy piwie. Nie dotyczyły one zresztą tylko samej muzyki. Tomek zasugerował m.in. to, by do utworu „Game of Love” powstało lyric video (animowany wideoklip z wyświetlanym tekstem piosenki – przyp. red.) i wiele innych rozwiązań na płaszczyźnie promocyjnej. W pierwszej kolejności, jego zasługą są jednak bezlitosne partie gitary basowej, które świetnie wpisały się w nasz charakter. Zastanawiam się wręcz, czy jest w Polsce drugi zespół z tak mocną sekcją rytmiczną. A pracuje nam się tym lepiej, że Tomek jest moim zięciem (śmiech).

Poznaniakiem jesteś z urodzenia, mieszkasz tu i grasz próby, a ostatnio nawet – zabrałeś głos w dyskusji po odwołaniu koncertu Behemotha. Co zdenerwowało cię w tym zamieszaniu najbardziej?

Brak kultury i obłuda. Słowa o tym, że żyjemy w kraju bez cenzury można włożyć między bajki. Bo cenzura jest, i to na każdym kroku. Nie wiem nawet, czy nie gorsza od tej sprzed lat. O braku kultury decydentów świadczy z kolei to, jak tę sprawę załatwiono. Dobry obyczaj nakazuje dogadywać się w spornych sytuacjach. Najwidoczniej o tym dobrym obyczaju zapomniano.

A czy problem nie leży gdzieś głębiej? Na przykład w przesadnym upodobaniu poznańskich elit do świętego spokoju i niechęci do wszystkiego, co inne? Nie od dziś żartuje się z poznaniaków, że są „porzundni”.

Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Ale to faktycznie nieco dziwne, że nikt publicznie nie skarży się na rozróby po meczach piłkarskich, ale domniemywa, że po rockowym koncercie mogą się takie wydarzyć i odwołuje imprezę. Przecież Poznań dał Polsce mnóstwo ciekawych artystów – od Urszuli Sipińskiej i Gosi Ostrowskiej, po Turbo (poprzedni zespół Kupczyka - przyp. red.) i Acid Drinkers. Byliśmy kiedyś kulturalną potęgą, a dziś broni się u nas innym artystom wykonywania swojej pracy.

Tobie ani CETI takie sytuacje póki co nie grożą. Istniejecie z dala od kontrowersji. Co zatem sprawia, że ludzie przy was trwają, chodzą na koncerty i wciąż kupują płyty?

W pewnej mierze na pewno z uwagi na sentyment do starych hitów. Nie sposób od tego uciec. Z drugiej strony, ostatnie płyty CETI okazały się naprawdę solidnymi pozycjami. Mam nadzieję, że odbiór „Brutus Syndrome” będzie podobny. Natomiast wszystkie z tych kompozycji – stare i nowe – gwarantują na koncertach po prostu dobrą zabawę. Na tym bardzo zależy i mnie – by ludzie, przychodząc do klubu byli pewni, że dobrze spędzą czas.

Póki co, chyba rzeczywiście tak jest, bo nikt nie zachował się wobec ciebie jak ten tytułowy Brutus...

No nie. I oby nigdy do tego nie doszło(śmiech)!

Płyta „Brutus Syndrome” dostępna jest w sprzedaży od 3 listopada. Jej wydawcą jest Metal Mind Productions.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski