Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Cieślak: Drużyna musi mieć charakter

TS
Marek Cieślak
Marek Cieślak Dawid Stube
Z Markiem Cieślakiem, nowym szkoleniowcem MDM Komputery Dreier Ostrovii oraz selekcjonerem reprezentacji Polski na żużlu.

Jak to możliwe, że najlepszy trener świata został szkoleniowcem I-ligowej Ostrovii?
Z tym najlepszym trenerem świata, to gruba przesada. O tym, jak dobrym jest się szkoleniowcem decyduje wynik ostatniego meczu. Dlaczego Ostrów? Bo jestem rozczarowany tym wszystkim, co się wydarzyło ostatnio w Tarnowie oraz tym, co się dzieje w ekstra-lidze. W Unii przez trzy lata udało nam się stworzyć świetny zespół, w którym panowała doskonała atmosfera. Efektem tego były medale mistrzostw Polski. Mimo to, potraktowano mnie i zawodników po macoszemu. Nie ukrywam, że poczułem się tym dotknięty. Dlatego zdecydowałem się na zmiany. Mógłbym pewnie pracować w ekstralidze, ale jestem zmęczony i zniechęcony tym wszystkim, co się tam dzieje. Uznałem więc, że potrzebuję pewnej odskoczni. Dlatego z przyjemnością popracuję w I lidze.

W której nigdy do tej pory nie prowadził Pan zespołu. Ma to jakieś znaczenie?
W każdej lidze żużlowcy jeżdżą w lewo. Jedyna różnica polega na tym, że tym razem nie będę walczył o medale. Tych jednak mam już wystarczająco dużo.
Wraz z zespołem może Pan jednak powalczyć o awans do ekstraligi. Tym bardziej że chętnych do jazdy w elicie nie ma zbyt wielu.
Nic na siłę. Przychodząc do Ostrowa od razu zapytałem, jakie mają być cele zespołu. I usłyszałem, że na ten moment ekstraliga w Ostrowie, to jeszcze melodia przyszłości. Klub nie jest gotowy do walki na najwyższym poziomie. I to zarówno finansowo, jak i organizacyjnie. Nie chodzi przecież o to, by się zadłużyć po uszy, byle tylko jeździć w elicie.

Dream teamu w Ostrowie więc nie będzie?
Oczywiście, że nie. Chcemy oprzeć drużynę na jednym, może dwóch doświadczonych zawodnikach, a resztę mają stanowić żużlowcy wywodzący się z tego miasta czy też młodzi, zdolni zawodnicy, którzy będą systematycznie robić postępy. Tacy jak Nicklas Porsing czy też Mikkel Michelsen. Jestem zresztą zwolennikiem budowania drużyny, a nie kupowania gwiazd, a co za tym idzie wyniku. W Ostrowie chcemy stworzyć ciekawy, młody i ambitny zespół, który będzie dawał kibicom sporo radości.

A nie będzie Panu brakowało nowych wyzwań?

W sporcie zawsze jest adrenalina. Zawsze też chce się wygrywać. Bez względu na poziom rozgrywek. Wyzwań więc nie zabraknie. Poza tym proszę nie zapominać, że nadal jestem selekcjonerem reprezentacji. I razem z nią pewnie po raz kolejny będę walczył o złoty medal Drużynowego Pucharu Świata.

A propos kadry. Dlaczego nie będzie Pan już odpowiedzialny za ekipę juniorów?
Podpisałem z Polskim Związkiem Motorowym nową, dwuletnią umowę. Przypuszczam, że będą to moje dwa ostatnie lata pracy w reprezentacji. Warto więc chyba powoli wprowadzać kogoś na moje miejsce. Mówi się o tym, że moim następcą ma zostać Rafał Dobrucki. Jeśli tak ma być w rzeczywistości, to niech teraz Rafał weźmie odpowiedzialność za reprezentację juniorów. Tak przynajmniej to wymyśliłem. Ja skupię się na prowadzeniu seniorów.

Sprawdzał Pan ile jest kilometrów z Częstochowy, w której Pan mieszka, do Ostrowa i czy da się ten dystans pokonać rowerem?
Chyba nie miałbym z tym problemów, ponieważ codziennie, tak dla siebie, jeżdżę ok. 100 km. Na drodze łączącej oba miasta panuje jednak tak duży ruch, że raczej nie zaryzykuję takiej trasy.

To prawda, że Pana ulubionym trenerem jest Alex Ferguson, i że kibicuje Pan Manchesterowi United?
To pierwsze tak, drugie już nie. Wraz z odejściem wspomnianego szkoleniowca odeszła też sympatia do klubu. Zespół Fergusona walczył do ostatnich minut i nigdy nie można było być pewnym, jakim wynikiem skończy się ich mecz. Im bliżej było końcowego gwizdka sędziego, tym jego zawodnicy grali lepiej i szybciej. Szli, jak to się mówi, na zabój. Widać w tym było rękę szkoleniowca. Kiedy go zabrakło drużyna całkowicie straciła charakter. Obecnie są w tym klubie wielkie gwiazdy, ale oglądać tego się już raczej nie da.

I Pan też chce w Ostrowie stworzyć zespół, który do ostatnich wyścigów będzie walczył do upadłego?
Prawdę mówiąc wolałbym, żebyśmy szybciej rozstrzygali mecze na swoją korzyść. Po co się denerwować. A tak już poważniej, to taką właśnie drużynę miałem w Tarnowie. I to nie było tak, że dostałem tam do prowadzenia dream team, co często teraz słyszę. Przecież Artiom Łaguta czy Martin Vaculik jak przychodzili do klubu, to nie byli tymi samymi zawodnikami co obecnie. Niewielu ich chciało.

To prawda, ale też Pan przecież słynie z tego, że potrafi odbudować żużlowca. Jak to się robi?
Trzeba po prostu wierzyć w zawodnika i sprawić, by on to poczuł. Z każdym należy szczerze rozmawiać i nie wdawać się w różnego rodzaju gierki. Jak trzeba jednak kogoś opierniczyć, to należy to zrobić. Najlepiej w cztery oczy. Takie sytuacje zdarzają się jednak sporadycznie. Zawodnicy muszą wiedzieć, że trener jest z nimi, i że zrobi wszystko, by oni czuli się dobrze. Jak nie ma kasy, to trener musi chodzić i jakoś ją załatwić. Trzeba też zrobić taki tor, który zawodnikom odpowiada.

Na początku rozmowy wspomniał Pan, że jest rozczarowany sytuacją w ekstralidze. Ostatnie problemy klubów z Częstochowy i Gdańska, to początek końca tego sportu czy też pierwszy krok do normalności?

Nie jest tajemnicą, że już od kilku lat sytuacja w polskim żużlu jest chora. Nie można przecież wydawać więcej niż się ma, a kluby do tej pory właśnie tak działały. Odebranie licencji wspomnianym ekipom to, moim zdaniem, początek wyprowadzania żużla na właściwe tory. Te ekonomiczne, bo sportowo nadal jesteśmy mocni.

Rozmawiał TOMASZ SIKORSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski